Szpital przy ul. Hożej jest w dużo gorszym stanie niż zakładały władze powiatu. Audyt zlecony zewnętrznej firmie wykazał, że spółka prowadząca placówkę ma dużą stratę finansową i potężną karę do zapłaty. Czy radni w takiej sytuacji zdecydują się wziąć z powrotem lecznicę na garnuszek powiatu? Dziś w starostwie ma się odbyć głosowanie w tej sprawie.
Rada powiatu ma dziś wyrazić zgodę (lub nie) na przystąpienie do spółki Szpital Powiatowy im. Andrzeja Wolańczyka i objęcie 100 proc. udziałów w niej. Byłyby one przekazane starostwu w formie darowizny. To będzie chyba jak do tej pory najważniejsze głosowanie w tej kadencji samorządu. Przed radnymi bardzo trudna decyzja. Bo z jednej strony nieprzejęcie udziałów i pozostawienie szpitala dotychczasowemu podmiotowi doprowadzi do jego upadłości w niedługim czasie – tak przynajmniej zakłada zarząd powiatu. Z drugiej strony spółka prowadząca szpital jest w bardzo złej sytuacji finansowej.
– Ten audyt był zlecony po to, żebyśmy mogli ocenić stan spółki. Od sytuacji finansowej szpitala uzależniona jest decyzja co dalej. A ta, jak czytam w raporcie z audytu, jest kiepska. Dlaczego zatem mamy przejmować szpital? Nic nie wskazuje na to, że można podjąć inną decyzję niż na nie. Przejęcie zarządu nad szpitalem w obecnej sytuacji to za duże ryzyko dla zadłużonego po uszy powiatu i zwolnienie z odpowiedzialności poprzedniego właściciela – uważa radny Paweł Macuga.
Spółka dzierżawiąca placówkę przy ul. Hożej na koniec czerwca tego roku miała 470 tys. zł niezapłaconej kary wobec NFZ oraz ponad 1,4 mln zł straty, która w grudniu zbliży się zapewne do 2 mln zł. Jak powiedziała nam osoba, która analizowała już dokumenty z audytu, wygląda to niestety tak, jakby właściciel spółki – która na koniec zeszłego roku miała jeszcze 1 mln zł zysku – przeniósł część kosztów na następny, czyli obecny rok. Założył prawdopodobnie, że będzie się pozbywał szpitala.
– Na wejście jest potrzebnych 2,5 mln zł. Tyle trzeba będzie dołożyć od razu do szpitala. To prawie tyle, ile starostwo uzyskało dotąd z czynszu dzierżawnego i który miał służyć spłacie długów szpitala. Teraz niemal cały czynsz trzeba będzie oddać z powrotem, pójdzie na straty. Ale to nie wszystko, bo przecież po kilku latach dostajemy szpital z powrotem w dużo gorszym stanie niż go oddawaliśmy dzierżawcy, nic praktycznie przez ostatnie lata nie było w nim robione. Trzeba będzie od razu inwestować – zauważa Paweł Macuga, podkreślając, że przejęcie spółki za darmo nie znaczy tanio. – Dla mnie podstawowe pytanie brzmi: czy ten szpital w ogóle da się zbilansować. Być może nie da się prowadzić go uczciwie, jeśli ma się bilansować. Mieliśmy na to sygnały w ostatnich miesiącach. Spółka zamiast kilku pielęgniarek zatrudniała na dyżurach po jednej, co wytknęła kontrola NFZ. Wszystko było co najmniej na granicy prawa.
Zdaniem radnego, który znany jest ze swojego krytycznego stosunku do obecnie rządzących w starostwie, dzisiejsze głosowanie w ogóle nie powinno mieć miejsca. – Starosta chce przejąć szpital, ale kompletnie nie ma wizji, co dalej z tym fantem zrobić. Zarząd powiatu powinien powiedzieć, skąd weźmie te 2,5 mln. To dla mnie kwestia zasadnicza. Słyszałem, że chce trochę pieniędzy od burmistrza Złotoryi. Dla mnie to za mało – dodaje Macuga.
Starosta Wiesław Świerczyński rzeczywiście od wielu tygodni zapowiada, że będzie chciał włączyć w ratowanie szpitala samorządy gminne z terenu powiatu. Jak na razie jedynym, który chce pomóc powiatowi, jest gmina miejska Złotoryja.
– Miasto nie wycofuje się z oferty pomocy. Z 18 tys. pacjentów, których szpital przyjął w zeszłym roku, 10 tys. to byli mieszkańcy miasta. To pokazuje, że szpital jest potrzebny przede wszystkim złotoryjanom – tłumaczy burmistrz Robert Pawłowski.
Ale ratusz nie zrobi tego bezwarunkowo. – Możemy pomóc, ale decyzja zapadnie, kiedy otrzymamy pełne dane. Z raportu sporządzonego za pierwsze półrocze wyłania się bardzo zły obraz spółki. Nie wszystkie dane w nim chyba ujawniono, bo jeśli jest napisane, że szpital na bieżąco płaci swoje należności, to ja się pytam: co z zaległymi fakturami za dostarczoną wodę, która może zostać za chwilę odcięta? (zaległości wynoszą ok. 60 tys. zł – dop. red.) – zaznacza burmistrz. I dodaje: – Zakres naszej pomocy zależy od tego, jaką wizję ma starosta w kwestii przyszłości szpitala. Tej wizji dotąd nie usłyszałem, więc wszelkie rozmowy na temat wsparcia miasta są na razie bezpodstawne.
Przypomnijmy, że powiat już raz miał okazję prowadzić szpital, przed rokiem 2015. I – jak podkreślał na ostatniej sesji radny Macuga – nie potrafił tego zrobić, oddając lecznicę w dzierżawę. Teraz, gdy placówka ma znowu być na garnuszku powiatu, w kuluarach mówi się, że będzie to samo, co przed rokiem 2015. A nawet gorzej, bo koszty prowadzenia szpitala, przede wszystkim związane z zatrudnieniem, będą dynamicznie rosły w najbliższym czasie. Trzeba zatrudnić lekarzy i pielęgniarki, których brakuje, pójdą też w górę płace. Najtrudniejsze czasy więc dopiero przed szpitalem.
Jak wobec tego zagłosują pozostali radni? Środowa sesja zaplanowana jest na 13. Godzinę wcześniej radni spotkają się na połączonym posiedzeniu wszystkich komisji rady powiatu, by omówić raport z audytu.