Z całej Polski docierają do nas maile od osób, które uważają się za poszkodowane przez mieszkankę Złotoryi, właścicielkę sklepu internetowego sprzedającego znane markowe torebki oraz uchwyty i paski do nich. Klienci skarżą się, że złotoryjanka przyjmuje pieniądze, ale zamówionego towaru często nie wysyła, a do tego straszy kupujących zgłoszeniem ich do sądu za rzekome oszczerstwa. Liczba oszukanych idzie w setki. Wg niepotwierdzonych informacji, sprawą zajmuje się policja.
Pierwszy z maili, jaki otrzymaliśmy 22 lipca, miał treść: „Witam. Jestem jedną z wielu poszkodowanych przez mieszkankę Złotoryi Annę Ł., która prowadzi internetowy sklep O.....e. Poza tym reklamuje torby firmy O..g na portalach społecznościowych. Nie wysyła towaru, oszukuje. Sprawa przez wiele pań jest zgłoszona na policji w Złotoryi. Temat jest już popularny i mam nadzieję, że niedługo coś policja zrobi w temacie. Może opublikujecie temat, żeby poszkodowanych było mniej? Z poważaniem, oszukana”.
Próbowaliśmy ustalić, czy Komenda Powiatowa Policji w Złotoryi zajmuje się sprawą rzekomych oszustw, a jeśli tak, to na jakim etapie jest sprawa. Rzecznik prasowy policji nie udzielił jednak żadnych informacji. Nie potwierdza też wpłynięcia skarg od poszkodowanych.
– Ze względu na ochronę danych osobowych oraz ze względu na prywatność osoby fizycznej nie udzielam informacji na pytania dotyczące tej sprawy – mówi oficer prasowy KPP st. sierż. Dominika Kwakszys.
O tym, że zgłoszenia o oszustwie na policję jednak docierają, głośno jest w internecie. Poszkodowani postanowili bowiem założyć grupę na jednym z portali społecznościowych. Próbują zainteresować sprawą jeden z telewizyjnych programów interwencyjnych. Grupa w tej chwili liczy niemal 200 członków. Wiele z tych osób twierdzi, że zgłosiło sprawę na policję.
– Tydzień temu dostałam wezwanie na komisariat. Wczoraj byłam złożyć zeznania. Okazało się, że policja prowadzi postępowanie wobec niej i zbierają zeznania. Tak że dziewczyny nie czekajcie, tylko zgłaszajcie! – zachęca pani Marta.
– Kupiłam uchwyty do torebki na stronie O.....e. Po kilkukrotnych zapytaniach mailowych, brak kontaktu, również telefon nie odpowiada. Najpierw zeznawałam na policji w swoim miejscu zamieszkania, a w czerwcu wysłałam listy na policję w Złotoryi i do Urzędu Skarbowego. Takich oszustów to powinno się do więzienia wsadzać, a nie pozwalać, żeby „sprzedawali” w wielu miejscach w sieci – pisze pani Marta.
– Kupiłam torebkę na O.....e. Czekałam 3 tygodnie. Otrzymywałam zapewnienie o wysyłce i numer przewozowy, mimo że paczka w ogóle niewysłana, kłamstwo za kłamstwem. Zgłosiłam sprawę na policji. Dopiero po stanowczym komunikacie, że wybieram się do pani, oddała pieniądze. Robię mnóstwo zakupów w sieci i pierwszy raz coś takiego mi się przydarzyło – dodaje pani Ewelina.
– Dziś dostałam paczkę. Zamówiłam ją 1,5 miesiąca temu i dopiero dziś przyszła. Po wielokrotnym grożeniu pójściem na policję. Torebka doszła, wygląda dość tanio. Dostałam nie to co chciałam. Przyszła inna torebka i bez uszek. Ale lepiej dostać cokolwiek niż odpuścić i stracić swoje pieniądze. Uważam że naprawdę warto nagłośnić tą sprawę, aby kolejne dziewczyny nie wpadły tak, jak my – skarży się kolejna poszkodowana.
– Kupiłam torebkę za 300 zł we wrześniu, oczywiście po wpłacie pieniędzy kontakt się urwał. Przez 3 tygodnie mnie zwodziła, że już idzie wysłać paczkę, wysłała mi nawet fałszywe potwierdzenie nadania (bez pieczątki z poczty). Jak zgłosiłam sprawę na policję i do banku, to zaczęła mnie wyzywać i grozić, ostatecznie po jakiś 2 miesiącach oddała mi 200 zł – pisze pani Adrianna.
– Ja zakupiłam torebkę ze strony O.....e. Był czas promocji, więc nie dałam 400 tylko 360 zł plus koszt przesyłki. Pani podała mi numer przesyłki, która była niby nadana na poczcie w Złotoryi. Paczka szła i szła i niby cały czas była nadana. Po kontakcie z panią z poczty i infolinią okazało się, że paczka nie była wcale nadana. Napisałam grzecznie, że czekam na paczkę lub przelew gotówki. Paczka doszła w opłakanym stanie, ale doszła. Nie miałam kontaktu z tą panią, bo ją zablokowałam. Sprawę zgłosiłem na policję w Złotoryi. Torba jakaś tam jest, ale komin i paski to tandeta – komentuje pani Wioletta.
Z właścicielką internetowego sklepu nie udało nam się porozmawiać o zarzutach wobec jej działalności. Co prawda skontaktowaliśmy się z nią drogą elektroniczną. We wtorek 14 sierpnia obiecała napisać kilka słów wyjaśnienia jeszcze tego samego dnia. Niestety, do tej pory nie napisała...