We wczorajsze obchody Dnia bez Samochodu włączyła się również Miejska Biblioteka Publiczna w Złotoryi. Z tej okazji nie mogło w książnicy zabraknąć gościa, który nie usiedzi w jednym miejscu dłużej niż tydzień – chyba że akurat siedzi na siodełku roweru, na którym przejechał świat. Mowa o podróżniku i pisarzu Piotrze Strzeżyszu.
– Witamy w naszej bibliotece współczesnego nomadę, który włóczy się od ponad 20 lat ze swoim rowerem po świecie. Proszę zatrzymać nas w tej podróży – tak gościa zapowiedziała Aneta Wasilewska, dyrektorka MBP.
Piotr Strzeżysz przejechał na dwóch kółkach obie Ameryki tam i z powrotem, był w Afryce, a także kilka razy w Azji, w tym w Tybecie i pod Mount Everestem, o Europie nie wspominając. Co ciekawe, choć odwiedził 5 kontynentów, nigdy nie zajechał do Złotoryi i był w naszym mieście pierwszy raz. Jak tłumaczył, zazwyczaj wybiera za cel podróży miejsca, o których cicho w przewodnikach turystycznych.
Strzeżysz okazał się wielkim oryginałem, człowiekiem absolutnie mobilnym – w zakresie, o którym przeciętnemu Kowalskiemu się nie śniło. Przy czym w swoich podróżach rzadko wykorzystuje mechaniczne środki transportu.
– Zawsze chciałem być pilotem, to się nie udało, ale pedałowanie jest dla mnie trochę jak latanie. Często mówię, że urodziłem się z rowerem i drogą w głowie. Nie mogę usiedzieć na miejscu dłużej niż tydzień, po prostu muszę się przemieszczać. Nie mam domu, gdy akurat nie podróżuję, to gdzieś tylko pomieszkuję kątem. Najważniejsze rzeczy, które posiadam, mieszczą się w dwóch plecakach. Ktoś może powiedzieć, że to kompletny brak stabilności i chaos. Ale to kwestia priorytetów. Dla mnie to wolność – powiedział, nie kryjąc jednocześnie krytycznego podejścia do siebie. – Zdaję sobie sprawę, że trudno ze mną wytrzymać, nikt normalny nie jest w stanie. Ale ja siebie lubię – uśmiechnął się.
Podróżnik opowiedział złotoryjskim słuchaczom przede wszystkim o swojej „wycieczce” rowerem przez obie Ameryki: najpierw z Alaski do Patagonii, a następnie – po przerwie – z południa na północ. Dodajmy, że była to podróż niespieszna, podczas której „delektował się” nieznanym zakamarkami Ameryki. Przejazd na Alaskę zajął mu 16 miesięcy, zrobił w tym czasie 27,5 tys. km. Strzeżysz mówił o ludziach, których spotkał po drodze, o lokalnych zwyczajach, m.in. dość osobliwym podejściu Latynosów do religii katolickiej, oraz o jedzeniu, przede wszystkim o egzotycznych owocach, które były głównym składnikiem jego diety w czasie podróży. Podzielił się też swoimi wrażeniami z degustacji… świnek morskich, które są bardzo cenioną pozycję w menu tamtego regionu. Prezentował przy tym sporo zdjęć. Choć opowiadał nieco chaotycznie, to jednak z wielką pasją i w bibliotece nie było chyba osoby, której by nie wciągnął w swoja fascynującą historię.
Dodajmy, że Piotr Strzeżysz jest laureatem Kolosa (nagroda podróżnicza) w kategorii „podróże” – za „wytrwałość w próbach odnalezienia życiowej prawdy w podróży i odwagę przyjmowania tego, co przyniesie droga”, otrzymał także nagrodę Magellana za książkę „Powidoki”. Tę i kilka innych jego publikacji z autografem można było kupić w MBP podczas niedzielnego spotkania.