Zamek Grodziec zdobyty – na dwóch kółkach. To był prawdopodobnie najtrudniejszy podjazd w dotychczasowej kilkuletniej historii złotoryjskich rodzinnych rajdów rowerowych. Wyzwania podjęło się prawie 40 pasjonatów roweru w różnym wieku, w tym wielu, którzy startowali już w poprzednich edycjach imprezy.
Tegoroczny rajd wyglądał nieco inaczej niż w latach poprzednich, i nie chodzi tylko o zmianę trasy. Organizator, czyli Złotoryjski Ośrodek Kultury i Rekreacji, tym razem podzielił uczestników na kilkunastoosobowe grupy. Każda miało swojego kapitana, który losował nazwę dla drużyny, pochodzącą od jednego z krajów unijnych, bo rajd miał uczcić 15. rocznicę wejścia Polski do Unii Europejskiej. I tak w peletonie pojechały Szwecja, Finlandia i Polska, która od początku wysforowała się do przodu i narzuciła mocne tempo.
Rowerzyści pojechali przez Uniejowice do Grodźca. W połowie pierwszego etapu przystanęli na chwilę przy jednym z uniejowickich krzyży przydrożnych na krótki odpoczynek. Tam czekali na nich organizatorzy z naklejanymi na piersi uśmiechami. Przystanek był bardzo potrzebny, bo przez pierwszą część trasy wiał mocny wiatr w twarz (nomen omen z zachodu). Nie zraził jednak uczestników – rzucili mu wyzwanie i parli w upragnionym przez kilka pokoleń Polaków kierunku (który skądinąd przestał być tylko marzeniem po naszym wstąpieniu do UE, co dziś świętowano).
Nie złamał rowerzystów wiatr, nie złamała też długa i mozolna wspinaczka na dwóch kółkach na zamek w Grodźcu, która wydawała się największym wyzwaniem dzisiejszej imprezy. Nikt nie został na podzamczu, choć i takie zapowiedzi tu i ówdzie wśród uczestników rajdu było słychać, gdy spoglądali znad kierownicy na szczyt wygasłego wulkanu. Tym, którzy dali radę o własnych siłach przejechać przez bramę zamkową, poza zmęczeniem w nogach została ogromna satysfakcja.
Na szczycie warownego wzgórza na rowerzystów czekała… muzyka i rycerze, bo na zamku trwa coroczna majówka. Była też strawa w zamkowej piwnicy w postaci żurku i pajdy chleba, a na deser był quiz wiedzy o Unii Europejskiej, przy którym mogła rozboleć głowa. – Łatwiej było wjechać na zamek niż rozwiązać ten test – żartowali cykliści. Nikt nie chciał jednak odpuścić, bo na piątkę najlepszych czekają nagrody, m.in. bilety do kina oraz na wejściówka na złotoryjski występ kabaretu Paranienormalni, który już po wakacjach. O tym, kto najlepiej poradził sobie z quizem i do kogo trafią upominki, poinformujemy wkrótce na naszym portalu.
Posileni, wypoczęci i uzbrojeni w wiedzę o Unii rowerzyści udali się w drogę do domu. – Teraz będzie już łatwiej, bo z górki – uśmiechał się Zbigniew Gruszczyński, dyrektor ZOKiR-u, motywując tych ociągających się i pytających nieśmiało o wolne miejsca w busie technicznym. Łatwiej było nie tylko z powodu ukształtowania terenu, ale i ze względu na wiatr, który – po zmianie kierunku jazdy – wreszcie przestał przeszkadzać. Powrót zaplanowano przez Nową Wieś Grodziską i Wojcieszyn. Przed wjazdem na „garbaty most” cykliści zrobili sobie kolejny przystanek, tym razem przy wojcieszyńskim kościele, by „zewrzeć szeregi”. I dostali następną naklejkę z uśmiechem za kolejny zaliczony etap.
Końcówka rajdu dała się wszystkim we znaki, bo po zjeździe ul. Zagrodzieńską w dolinę Kaczawy trzeba było z powrotem się z niej wydrapać do centrum miasta. Mimo tego znoju na mecie pod basztą niektórym było mało. – Może by jeszcze jakąś wersję jesienną rajdu w tym roku zrobić – proponowali. Dyrektor nie powiedział „nie”, więc być może październiku miłośnicy roweru jeszcze raz wsiądą na siodełka i popedałują, by uczcić jakąś rocznicę.
fot. Andrzej Cukrowski
fot. Gazeta Złotoryjska i Kajetan Kukla