Jest pomysł, jak wykorzystać jeden z pustostanów przy ul. Bolesława Chrobrego. Miasto chce zaadaptować budynek na potrzeby Miejskiego Ośrodka Pomocy Społecznej w Złotoryi. Miałyby tu powstać m.in. mieszkania socjalne dla osób starszych i niepełnosprawnych. Czy jest możliwe, by pozostałe pustostany wyremontować na lokale mieszkalne dla złotoryjan, jak proponuje w kampanii wyborczej jeden z kandydatów na burmistrza? – Nie tędy droga, trzeba budować nowe mieszkania a nie reanimować trupy – przestrzegają w ratuszu.
Prędzej czy później MOPS będzie musiał być rozbudowany. Placówka jest obarczana coraz większą liczbą zadań zlecanych przez państwo i obecnie zajmowane pomieszczenia to za mało. Potrzebne są dodatkowe, zwłaszcza że oferta ośrodka prawdopodobnie i tak będzie wymagała rozszerzenia ze względu na starzejące się społeczeństwo.
– Rośnie nam grono mieszkańców niezdolnych do samodzielnego funkcjonowania, starszych i niepełnosprawnych, którzy wymagają pomocy, w tym usług opiekuńczych. Średnio raz na tydzień otrzymujemy zgłoszenie o takich osobach od sąsiadów. Idealnie byłoby, gdybyśmy tych najbardziej wymagających klientów z peryferyjnych części miasta umieścili w jednym miejscu bliżej ośrodka, tworząc coś w rodzaju centrum opiekuńczo-mieszkalnego. To zaoszczędziłoby opiekunkom czasu, który tracą na dotarcie do takich osób – mówi Iwona Pawlus, dyrektorka MOPS-u.
Część złotoryjan wymagających stałej opieki kierowana jest do domów pomocy społecznej. W tej chwili w DPS-ach przebywa siedmiu mieszkańców. Takie rozwiązanie generuje jednak potężne koszty dla gminy miejskiej, która dopłaca przynajmniej 6 tys. zł miesięcznie do pobytu każdej osoby.
– Za jednego podopiecznego w DPS-ie płacimy pieniądze, które wystarczyłyby na stworzenie jednego etatu dla opiekunki. Gdybyśmy zatrudnili dwie takie opiekunki i zebrali kilka osób potrzebujących opieki w jednym miejscu, pod jednym dachem, świadczylibyśmy usługi opiekuńcze bardziej efektywnie, a ich wachlarz moglibyśmy rozszerzyć, zwiększając także liczb godzin. To rozwiązanie dużo lepsze i dla samego miasta, bo bardziej opłaca się finansowo, i dla osób wymagających opieki, bo byłyby na miejscu, w Złotoryi, co sprzyjałoby podtrzymaniu kontaktów społecznych – dodaje pani dyrektor.
Najlepiej byłoby, gdyby nowe pomieszczenia znajdowały się blisko obecnej siedziby MOPS-u. Dlatego magistrat chce wykorzystać pustostany, które posiada na ul. Chrobrego, naprzeciwko ośrodka. Stoją tu dwa wykwaterowane budynki, nr 2 i 3. Pod uwagę brany jest ten pierwszy. Kilka lat temu doszło w nim do uszkodzenia ściany podczas remontu wykonywanego przez najemcę. Inspektor nadzoru budowlanego nakazał jego opróżnienie. Mimo to w ratuszu uważają, że budynek ma potencjał. Miasto chciałoby pozyskać środki na jego przebudowę i stworzyć tu wspomniane wyżej centrum. Na parterze powstałaby wydawalnia posiłków (w miejsce stołówki socjalnej przy ul. Chopina), a na wyższych kondygnacjach mieszkania socjalne z usługami opiekuńczymi lub mieszkania chronione.
Kamienica przy Chrobrego to jeden z sześciu budynków należących do miasta, które są w całości wykwaterowane. Temat pustostanów pojawił się znowu na agendzie w związku z wyborami samorządowymi. Wywołał go do tablicy jeden z kandydatów na burmistrza, Paweł Maciejewski, który w swoim programie wyborczym obiecał „systematyczne remonty pustostanów i przekazywanie ich osobom z listy oczekujących na mieszkanie komunalne”. Maciejewski naliczył ich w Złotoryi blisko 100. Chciałby je wyremontować w ciągu kilkunastu miesięcy przy wykorzystaniu środków zewnętrznych (m.in. z Banku Gospodarstwa Krajowego).
Zdziwienia po tej wyborczej obietnicy nie kryją pracownicy złotoryjskiego magistratu zajmujący się w urzędzie sprawami mieszkaniowymi. – Pan Maciejewski jako radny był w komisji mieszkaniowej, więc doskonale powinien znać stan miejskich pustostanów i wiedzieć, że co najwyżej tylko połowa z nich nadaje się do remontu i ewentualnego przekazania mieszkańcom, przy czym część z nich ma tak mały metraż, że nikt nie chce w nich mieszkać. Te zapowiedzi są po prostu nierealne – słyszymy w Urzędzie Miejskim w Złotoryi.
Po kolei. Pustostanów miasto ma w tej chwili 140. Zdaniem urzędników ok. 50 z nich w ogóle nie ma w realiach samorządowych szans na remont, m.in. przez ogromny stopień zdewastowania czy brak funkcjonalności (jeden z tych pustostanów liczy np. 5 m kw.). Część z nich miasto próbuje sprzedać, bo na wyburzenie samorządu nie stać.
Większość z tych najgorszych pustostanów (ok. 30) znajduje się w sześciu wykwaterowanych budynkach przy ulicach: Piastowej, Łąkowej, Grunwaldzkiej i Chrobrego. To obiekty w bardzo złym stanie technicznym: z dachem do remontu, izolacją do wykonania, z wilgocią wyłażącą ze ścian. To oznacza, że nie wystarczy wyremontować samych mieszkań, ale trzeba wykonać kosztowne i czasochłonne remonty kapitalne całych budynków. Część z nich jest pod nadzorem konserwatora zabytków, co jeszcze bardziej podraża koszty. W przypadku jednego z budynków na Piastowej remont samego dachu szacowany był na kwotę między 500 tys. a 1 mln zł.
– Po pierwsze, koszty remontu tych budynków przekraczają wartość rynkową mieszkań. Z punktu widzenia zasad rządzących finansami gminy i rachunku techniczno-ekonomicznego to pieniądze wyrzucone w błoto. Po drugie, biorąc pod uwagę fundusze, jakimi dysponuje nasze miasto, koszt remontu jednego takiego budynku pochłonąłby wszystkie środki przeznaczone na remonty mieszkań komunalnych, gdzie na bieżąco trzeba wymieniać okna, remontować piece czy kominy wentylacyjne – tłumaczą pracownicy UM.
Druga grupa pustostanów to lokale użytkowane przez miasto, stanowiące albo rezerwę na wypadek sytuacji losowych (np. pożaru), albo zarezerwowane dla repatriantów. To również lokale służbowe i przeznaczone na pomieszczenia socjalne (dla osób eksmitowanych). Jest ich wszystkich ok. 20.
Największą część (ok. 70) stanowią te pustostany, w przypadku których można jeszcze myśleć o remoncie. Przy czym nie chodzi tylko o odmalowanie ścian czy uzupełnienie tynków, lecz o dużo bardziej szeroki zakres prac. Połowa z nich wymaga remontu generalnego kosztującego minimum 50 tys. zł za jedno mieszkanie, a w wielu sytuacjach sięgającego 100 tys. zł. Te w najlepszym stanie magistrat odnawia sukcesywnie, w miarę posiadanych środków. Resztę (ok. 35-40) umieszcza na liście lokali przeznaczonych do remontu we własnym zakresie, którą przygotowuje kilka razy w roku (będzie ponowne wywieszona w maju). Teoretycznie to okazja dla tych złotoryjan, którzy czekają w kolejce na mieszkanie komunalne – jeśli zdecydują się podjąć prac remontowych, mogą otrzymać lokum od miasta w zasadzie od razu. W praktyce zainteresowanie jest mizerne. Jeśli ktoś się zgłosi, to jest to jedna, góra dwie osoby. Dlaczego? Przez duże nakłady remontowe, których wymagają pustostany.
Te lokale nie są również zbyt atrakcyjne. Część z nich jest bardzo niewielka, ma powierzchnię ok. 20 m kw. (to np. pokój, w którym jest zrobiona kuchnia i toaleta). Mało jest też takich, które mają 2 pokoje, a jeśli już, to są one niewygodne, bo rozmieszczone po dwóch stronach korytarza.
Złotoryjski ratusz od kilku lat stoi na stanowisku, że najlepszą metodą na pozyskanie większej liczby mieszkań nie jest remont pustostanów, które są „trupami budowlanymi”, tylko budowanie nowych budynków komunalnych. A także wspieranie budownictwa społecznego i inwestycji deweloperskich.
– Lepiej jest inwestować miejskie środki w tworzenie nowych mieszkań, wykorzystując do tego różne źródła dofinansowania. Dlatego w ubiegłym roku wykupiliśmy budynek na ul. Tuwima wraz z dużą działką, który kiedyś należał do Kopalni Surowców Skalnych – wyjaśnia Robert Pawłowski, który przez 9 ostatnich lat sprawował urząd burmistrza Złotoryi i pozostanie na nim do 30 kwietnia.
Dawny biurowiec miasto planuje przebudować na mieszkania, zamierza też postawić obok dwa kolejne budynki komunalne. Pieniądze na przygotowanie projektu są zapisane w tegorocznym budżecie, lada dzień ma być ogłoszone postępowanie na wyłonienie projektanta.
Na Tuwima mogłoby powstać od 60 do 80 mieszkań. Koszt ich wybudowania magistrat szacuje na ok. 20 mln zł. To oczywiście więcej niż by kosztował remont podobnej liczby pustostanów w starych budynkach. Tyle że te znajdują się najczęściej na peryferiach miasta, w trudno dostępnych lokalizacjach.
– Tymczasem mieszkania na Tuwima, nie dość że powstałyby w zupełnie nowych budynkach, wybudowanych w nowoczesnych technologiach, to jeszcze byłyby bardziej funkcjonalne, duże, dla rodzin, a przede wszystkim w dobrej lokalizacji, z dużym parkingiem obok. Dla mnie to o wiele bardziej racjonalne rozwiązanie niż wchodzenie w remonty starych pustostanów, do których co parę lat i tak będzie musiała wracać ekipa remontowa – dodaje burmistrz.
Dodajmy, że równolegle ratusz pracuje nad wybudowaniem kilkudziesięciu nowych mieszkań czynszowych, w wyższym standardzie, we współpracy z Towarzystwem Budownictwa Społecznego w Kamiennej Górze. To spółka, w której Złotoryja ma udziały. Mowa jest o budowie 8 mieszkań w kamienicy, która wypełni lukę przy ul. Basztowej 4, oraz 50 lokali mieszkalnych przy ul. Mickiewicza 4 (w tzw. starym browarze).