Na ul. Piłsudskiego zniszczony został kosz na śmieci. Gdyby nie miejski monitoring, miasto poniosłoby straty w wysokości ponad tysiąca złotych. System kamer okazał się znowu przydatny i pomógł ustalić sprawcę.
Stylowy kosz był zamocowany na słupku przy jednym ze sklepów. Wydział Mienia Urzędu Miejskiego w Złotoryi miał problemy z ustaleniem sprawcy zniszczenia. Sprawdzono więc zapis kamer monitoringu.
– Na nagraniu widać, jak dzień wcześniej w kosz podczas cofania uderzył samochód dostawczy – mówi Jan Pomykała, komendant Straży Miejskiej w Złotoryi. – Kierowca wiedział, że zniszczył kosz. Wyszedł z kabiny, przeszedł na tył pojazdu i robił zdjęcia uszkodzeń. A potem wsiadł i odjechał.
Strażnicy po tablicy rejestracyjnej ustalili, kto jest właścicielem pojazdu. Wezwali go do komendy. Właściciel wskazał, kto był feralnego dnia kierowcą dostawczaka. Zaopatrzeniowiec, który jest spoza Złotoryi, przyznał się do winy i został ukarany mandatem za niezachowanie ostrożności podczas cofania. Szkody w wysokości 1100 zł zostaną naprawione z polisy OC firmy, dla której jeździ.
Straży miejskiej już kilkukrotnie dzięki kamerom monitoringu udało się ustalić kierowców, którzy zniszczyli elementy infrastruktury miejskiej, m.in. na ul. Solnej, gdzie ciężarówka, wyjeżdżając z podwórka, „zabrała” ze sobą słupki.
Czasem jednak wcale nie trzeba sprawdzać zapisu z kamer, aby znalazł się sprawca wykroczenia. „Wielki brat” na niektórych działa tak deprymująco, że sami się odnajdują. Pewien kierowca samochodu osobowego uszkodził stylowy słupek na wjeździe w Piłsudskiego. Również cofając. Może ruszyło go sumienie, a może po prostu doszedł do wniosku, że i tak wszystko zarejestrowały kamery monitoringu – tak czy siak, na drugi dzień zgłosił się do strażników i przyznał do popełnienia wykroczenia. Opłaciło się mu – mandatu nie dostał, przekazał jedynie do ratusza dane swojej polisy OC, z której naprawione zostaną szkody.