Jest ogromny problem z napełnieniem złotoryjskiego zalewu! W jazie w Jerzmanicach-Zdroju zrobiła się dziura i woda zamiast się piętrzyć na betonowej zaporze zaczęła uciekać przy dnie. Obiekt wymaga najprawdopodobniej pilnego remontu. To duży problem dla miasta, bo bez sprawnego jazu pod znakiem zapytania staje nie tylko tegoroczny sezon kąpielowy, ale i przyszłoroczne mistrzostwa świata płukaczy złota.
W zeszłym tygodniu pracownicy Hali Sportowej „Tęcza”, która administruje zalewem, zaczęli napuszczać do niego wody po zimie. Zbiornik miał być pełen na majówkę. Wszystko wskazuje jednak na to, że nie będzie.
Jeszcze w piątek poziom wody w zalewie się podnosił. – W niedzielę przed południem otrzymałem informację, że coś niedobrego dzieje się na jazie w Jerzmanicach, bo woda przestała do nas płynąć – mówi Jacek Zańko, kierownik hali.
Jaz to budowla hydrotechniczna, która stoi w poprzek rzeki. Jego zadaniem jest spiętrzanie poziomu wody, by mogła ona wpływać do kanału młynówki. To on odpowiada za zasilanie zalewu. W weekend woda na jazie nagle jednak opadła o kilkadziesiąt centymetrów i rzeka przestała się przelewać przez próg. W podwodnej części konstrukcji musiała zrobić się dziura, przez którą woda – piętrząca się zwykle przed betonowym progiem – znalazła sobie ujście. To tak jakby ktoś wyciągnął korek w wannie…
Dziury z brzegu co prawda nie widać, ale obserwując kipiel za progiem i wir przed nim można określić mniej więcej jej lokalizację. Jutro na jazie ma się pojawić ekipa Rejonowego Przedsiębiorstwa Komunalnego ze sprzętem budowlanym. W Urzędzie Miejskim w Złotoryi mają nadzieję, że uda się przeprowadzić doraźną naprawę, która pozwoli na ponowne spiętrzenie wody i dostarczenie jej młynówką do zalewu.
Ale może się też okazać, że jaz będzie wymagał gruntownego remontu. To budowla należąca do Państwowego Gospodarstwa Wodnego Wody Polskie, którą miasto jedynie użytkuje na podstawie pozwolenia wodno-prawnego na zasilanie zalewu z Kaczawy. Teoretycznie więc to na Wodach Polskich spoczywa ciężar remontu.
– Możemy się tutaj jednak spotkać z barierą finansową. Koszty tego rodzaju prac hydrotechnicznych szacuje się na miliony złotych. Obawiam się, że bez wkładu finansowego miasta Wody Polskie nie zabiorą się za to – sygnalizuje burmistrz Robert Pawłowski, który dziś spotkał się z przedstawicielami Wód przy uszkodzonym jazie.
Awaria jazu to duży problem dla miasta, nie tylko w kontekście tegorocznego sezonu kąpielowego, ale i roku przyszłego, gdy nad zalewem mają gościć mistrzostwa świata w płukaniu złota. Jeśli awarii nie uda się usunąć, ich przeprowadzenie może się okazać bardzo trudne. Tym bardziej że złotoryjski ratusz zaprojektował infrastrukturę na zawody, w tym płucznie, które mają być napełniane półautomatycznie. Bez wody system nie będzie jednak działał. – Dlatego spiętrzenie Kaczawy na jazie w Jerzmanicach to w tej chwili dla nas priorytet – dodaje burmistrz.
O tym, że jaz nie jest w najlepszej kondycji, wiadomo jest nie od dzisiaj. To konstrukcja poniemiecka, przy której od wielu lat nic nie było robione. Podczas zeszłorocznego wezbrania Kaczawy obiekt został uszkodzony – fala powodziowa wyrwała wtedy fragment stopnia wodnego w górnej części jazu (od strony drogi wojewódzkiej). Na zdjęciach, które dziś zrobiliśmy, widać, że mocno podmyta jest też tama (galeria pod tekstem).
Jak niedawno pisaliśmy, w fatalnym stanie jest również inny element systemu, który pozwala zasilać zalew w wodę z rzeki. Chodzi o śluzę spustową w koronie zalewu, która powstała jeszcze w latach 60. ubiegłego wieku. Magistrat przygotował projekt modernizacji terenu przy zalewie pod kątem mistrzostw świata, który uwzględnia także przebudowę wspomnianej śluzy. Uzyskał on dofinansowanie z Rządowego Funduszu Inwestycji Lokalnych – co prawda dwukrotnie niższe niż zakładało miasto, ale w urzędzie cieszą się i z tego. Liczą, że dzięki przekazaniu tych środków miastu będzie łatwiej doprowadzić jaz do ładu.
Zły stan techniczny budowli hydrotechnicznych obsługujących zalew burmistrz Pawłowski już wcześniej kilkukrotnie sygnalizował radnym. Nie wszyscy jednak tych ostrzeżeń chcieli słuchać. Niewiele brakowało, aby wspomniany wyżej projekt modernizacji zalewu przepadł kilka miesięcy temu podczas głosowania budżetowego, a wraz z nim szansa na pozyskanie środków zewnętrznych na remont śluzy. Część radnych miała bowiem wątpliwości co do jego zasadności i kosztów, więc chcąc jego odrzucenia, zagłosowała przeciwko całemu budżetowi. Budżet i propozycję burmistrza poparło jednak 8 innych rajców: Leszek Antonowicz, Józef Banaszek, Adam Bartnicki, Marcin Gagatek, Grzegorz Łoś, Stanisław Pazera, Dariusz Widomski i Waldemar Wilczyński (pisaliśmy o tym TUTAJ).
– Można by się teraz zapytać, gdzie byśmy dziś byli, gdyby nie rozsądek i zapobiegliwość tych 8 radnych. Infrastruktura przy zalewie się sypie, właśnie mamy na to najlepszy dowód. Gdyby projekt budżetu przepadł w grudniu, nie mielibyśmy nawet tego 1 mln 200 tys. zł dofinansowana, które już mamy – podkreśla burmistrz Pawłowski.