Złotoryjscy restauratorzy, którzy prowadzą sprzedaż alkoholu, będą prawdopodobnie zwolnieni z tegorocznej opłaty koncesyjnej. Urząd Miejski w Złotoryi chce im w ten sposób pomóc w przetrwaniu trudnych czasów spowodowanych pandemią. Choć sprzedaż napojów alkoholowych w pandemicznym roku 2020 w naszym mieście ogólnie wzrosła, to zdecydowana większość właścicieli lokali gastronomicznych poniosła straty przez przedłużający się lockdown. Liczą je w dziesiątkach tysięcy złotych.
Wszystkie złotoryjskie restauracje i puby sprzedały w ubiegłym roku alkohol o wartości 595 433 zł. W porównaniu z czasem przed pandemią, czyli rokiem 2019, sprzedaż spadła o 8 proc. Widać więc, że restauratorom wiodło się w czasach zarazy gorzej. Mniej zarobili prawie wszyscy – poza jednym lokalem, który sprzedaje się i tak najwięcej alkoholu i który w 2020 mimo długotrwałych przerw w funkcjonowaniu branży gastronomicznej odnotował wzrost sprzedaży o przeszło 150 proc. To wynik, który trochę zafałszowuje ogólną kondycję i straty złotoryjskiej gastronomii. Gdyby nie ten wyjątkowy wzrost, mówilibyśmy o dużo większym niż 8-proc. spadku sprzedaży.
– Zdajemy sobie sprawę, że branża gastronomiczna poniosła wymierne straty w związku z lockdownem i przeżywa ciężkie chwile. Bez dwóch zdań pomoc się należy. Wiele miejscowości zwalnia w tym roku z opłaty koncesyjnej część restauratorów, którzy prowadzą sprzedaż alkoholu. Zamierzamy pomóc w ten sposób także i u nas – tłumaczy burmistrz Robert Pawłowski.
Ratusz pracuje nad zwolnieniami z koncesji od początku lutego. – Do 31 stycznia handlowcy i restauratorzy mieli czas, żeby złożyć coroczny raport o wartości sprzedaży alkoholu, od czego zależna jest wysokość opłaty. Potrzebowaliśmy kilkunastu dni, żeby to wszystko przeanalizować – dodaje burmistrz.
Gotowy jest już projekt uchwały „w sprawie zwolnienia i zwrotu opłaty pobranej od przedsiębiorców za korzystanie z zezwoleń na sprzedaż napojów alkoholowych przeznaczonych do spożycia w miejscu sprzedaży”, który burmistrz chce przedstawić radnym pod głosowanie na najbliższej sesji. Można go znaleźć w BIP-ie na stronie miejskiej (TUTAJ). Jest w niej zapis, że na zwrot opłaty mogą liczyć ci przedsiębiorcy, którzy wnieśli ją do 31 stycznia tego roku.
Jak ustaliliśmy, ze zwolnienia będzie mogło skorzystać 13 punktów gastronomicznych działających w Złotoryi. Żeby odzyskać pieniądze, prawdopodobnie będą musiały złożyć w urzędzie wniosek. Budżet miasta ma to kosztować ok. 23 tys. zł.
Burmistrz Pawłowski zdecydował się na propozycję zwolnień z opłaty koncesyjnej, choć – jak sam podkreśla – osobiście nie do końca jest zwolennikiem tej formy pomocy. – Alkohol jest narkotykiem, który można legalnie sprzedawać. To tak naprawdę pewien przywilej, z którego czerpie się dość pokaźny zysk. Marża na alkohol w gastronomii często przekracza 50 proc., co oznacza, że do ceny zakupu dorzuca się co najmniej drugie tyle. Dorzucając do tego problem nadmiernego spożycia alkoholu w ogóle, otrzymujemy bardzo ważki moralnie dylemat. A co z gastronomią, która nie prowadziła w 2019 r. sprzedaży alkoholu? – pyta retorycznie.
Pieniądze z zezwoleń na sprzedaż alkoholu gminy mogą wydawać tylko na szeroko rozumianą profilaktykę i rozwiązywanie problemów alkoholowych. W Złotoryi przeznaczane są m.in. na funkcjonowanie świetlicy socjoterapeutycznej, punkt konsultacyjny dla osób uzależnionych, wyposażenie siłowni plenerowych czy letni wypoczynek dzieci i młodzieży.
Dodajmy, że w Złotoryi nie było w ubiegłym roku sytuacji, aby któryś z restauratorów zrezygnował w związku z pandemią z zezwolenia na sprzedaż alkoholu.
Sprzedaż alkoholu w złotoryjskich restauracjach w 2020 r. co prawda zmalała, ale nadrobiły to sklepy – ogólna wartość sprzedaży napojów alkoholowych w naszym mieście poszła znowu w górę. Pijemy coraz więcej, a ciekawe dane na ten temat zaprezentował na swojej stronie internetowej burmistrz Pawłowski. Wynika z nich, że złotoryjskich sklepach oraz lokalach gastronomicznych sprzedano alkohol na kwotę 22 mln 868 tys. zł. W porównaniu z rokiem 2019 jest to wzrost o prawie 14 proc. Ale gdybyśmy się cofnęli do 2010, to okazuje się, że wydatki na alkohol zwiększyły się w ciągu dekady aż o 40 proc. (na wykresie po prawej).
– Nawet gdy przyjmiemy, że ceny napojów spirytusowych wzrosły w zeszłym roku średnio o ok. 3 proc., daje to nam i tak ponad 10-proc. przyrost spożycia alkoholu w przeliczeniu na litry czystego spirytusu. Oczywiście możemy próbować zakwestionować tę statystykę twierdzeniem, że być może kupowaliśmy droższe alkohole, ale równie dobrze można przyjąć, że w niepewnych czasach pandemii swoją uwagę skierowaliśmy na te tańsze – zauważa burmistrz.
Dla porównania: blisko 23 mln zł przeznaczone na zakup alkoholu to jedna czwarta tegorocznego budżetu naszego miasta. Ta suma oznacza też, że statystyczny złotoryjanin – zakładając liczbę 15 tys. mieszkańców – przeznaczył w ubiegłym roku na napoje alkoholowe kwotę 1524,54 zł (wykres po lewej). Miesięcznie daje to 127 zł wydanych w monopolowym. Gdyby to przeliczyć na przeciętną czteroosobową rodzinę, wychodzi kwota... nieco powyżej 500 zł na alkohol w miesiącu.
Jak wygląda struktura sprzedaży alkoholu w Złotoryi? Prym wiodą trunki wysokoprocentowe. W ciągu ostatniego roku nastąpił wzrost sprzedaży alkoholi o stężeniu powyżej 18 proc. o 1,75 mln zł. Napoje do 4,5 proc. zawartości alkoholu, a więc przede wszystkim piwo, utrzymują się od ok. 10 lat na mniej więcej stałym poziomie. W przypadku wina widać wyraźną tendencję wzrostową. – Niestety nie odbywa się to kosztem pozostałych kategorii alkoholu – żałuje burmistrz.
Robert Pawłowski zauważa też, że alkohol – mimo wyższej ceny – robi się relatywnie tańszy. – Za najniższą pensję w 2010 r. można było kupić ok. 50 butelek wódki, w 2020 r. już blisko 80 butelek. Można więc stwierdzić, że w miarę wzrostu zamożności społeczeństwa w mniej więcej w tym samym tempie rośnie spożycie alkoholu. To nie są już żarty. Biorąc pod uwagę, że epidemia mocno ograniczyła kontakty osób walczących z nałogiem z ich terapeutami czy funkcjonowanie grup wsparcia, może okazać się, że przez ten rok nasze społeczeństwo poniosło straty, których przez długie lata nie da się odrobić – dodaje.
Jeśli chodzi o geografię zakupów alkoholowych w Złotoryi, to najmniejszy udział w sprzedaży mają punkty handlowe znajdujące się na dużych osiedlach – 28 proc. Na sklepy i lokale gastronomiczne w centrum miasta i na peryferiach przypada po 36 proc. Przeważają markety, na które przypada prawie 55 proc. sprzedaży (wykres na górze po lewej). Niepokoić może znaczny wzrost sprzedaży alkoholu na stacjach paliw – o prawie 36 proc., ale w tym przypadku nie bez znaczenia jest ograniczenie handlu w niedzielę. Połowa zakupów przypada na alkohole mocne, zawierające powyżej 18 proc. czystego spirytusu. 41 proc. to piwa i niskoprocentowe (do 4,5 proc. zawartości spirytusu) inne alkohole, a tylko 9 proc. to wina (wykres po prawej).
Jak podaje „Rzeczpospolita”, Polacy w 2020 r. wydali na napoje alkoholowe 39,1 mld zł, ponad 1000 zł na głowę.
fot. Pixabay
wykresy: burmistrz.org