Złotoryja nie dostała ani złotówki z pomocy rządowej. Sprawa kuriozalnego rozdania środków z Funduszu Inwestycji Lokalnych wróciła na wczorajszej komisji gospodarczej w ratuszu. Padły mocne słowa. – Naiwnie sądziłem, że zdecydują kwestie merytoryczne, a nie kto ma lepsze wejście u posłów – powiedział burmistrz Robert Pawłowski. – To jest totalna patologia demokracji. Zostaliśmy odstrzeleni z powodów politycznych – wtórowała mu radna Barbara Zwierzyńska.
Dyskusję sprowokował Paweł Maciejewski, przewodniczący komisji, który w radzie miejskiej zasiada z ramienia Prawa i Sprawiedliwości. – Czy zrobiliśmy wszystko, żeby dostać te pieniądze? Miałem telefony od naszych parlamentarzystów i radnych sejmikowych, że nikt tak do końca nie zabiegał o te pieniądze oprócz wysłania wniosków – powiedział.
Maciejewski zasugerował też, że burmistrz Robert Pawłowski powinien bardziej zabiegać o środki w kolejnym konkursie, w którym miasto ma zamiar ponownie złożyć 3 z 5 odrzuconych wniosków. – Warto walczyć w dogrywce, do końca, może coś dostaniemy przynajmniej na te 3 projekty. Ze swojej strony mogę powiedzieć, że osobiście mogę pojechać do parlamentarzystów, do pana radnego i prosić, żebyśmy coś uzyskali – zapowiedział.
Burmistrz odpowiedział, że takie podejście pachnie korupcją. Powołał się przy tym na przykład konkursów na środki unijne, gdzie lobbowanie proponowane przez radnego byłoby wręcz niewskazane.
– Do tej pory myślałem, może naiwnie, że to kwestie merytoryczne będą decydować o podziale środków z Funduszu Inwestycji Lokalnych. Czy to znaczy, że jeśli ktoś ma lepsze wejście w sejmiku czy u posłów, to te projekty będą przechodzić? Na tym ma polegać państwo prawa i sprawiedliwości? Czuję wewnętrzny opór przed takimi działaniami – wyznał Robert Pawłowski. – Uważam, że jeśli mamy odpowiednie wskaźniki, mamy określone potrzeby i chcemy je realizować, to powinien zadziałać algorytm, wg którego są rozdane środki i nikt nie musi się po nie pochylać ani lobbować. To był konkurs ogólnopolski, premier Morawiecki powtarzał, że będą brane pod uwagę takie czynniki jak zrównoważony rozwój, lista miast powiatowych tracących funkcje gospodarcze, na której Złotoryja się przecież znajduje. A później widzę rozstrzygnięcie, na podstawie którego można dokładnie wyrysować mapę polityczną Dolnego Śląska.
Burmistrz zauważył, że zgłosiliśmy 5 różnorodnych projektów, bardzo różnorodnych, więc z którymś powinniśmy się wstrzelić w oczekiwania tych, którzy rozdawali pieniądze. Podział środków z funduszu antykryzysowego był jednak bardzo niesprawiedliwy dla wielu samorządów, nie tylko dla Złotoryi (pisaliśmy o tym TUTAJ).
– Mam przede wszystkim pretensje o to, jak został potraktowany cały powiat złotoryjski. Dostał 23 zł w przeliczeniu na 1 mieszkańca. A jaworski 503 zł. 330 zł otrzymał „biedny” powiat polkowicki. Czy pan przewodniczący nie zauważa tutaj braku logiki? – zapytał Maciejewskiego. – Te pieniądze miały służyć wyrównywaniu szans. We wnioskach było mało miejsca na opis projektów, tylko 500 znaków, są jednak przecież wskaźniki zasobności gmin, GUS dysponuje dokładnymi danymi na temat dochodów własnych samorządów czy trapiących je problemów społecznych. Gdyby rząd wziął to wszystko pod uwagę, mielibyśmy sprawiedliwy podział środków.
Pawłowski wytknął też Maciejewskiemu, że ten nie interesował się losem miejskich wniosków przed rozstrzygnięciem konkursu. – Czy pan przewodniczący przyszedł do mnie wcześniej i zapytał, jakie wnioski złożyliśmy? – spytał burmistrz retorycznie. – Jeżeli mamy przedstawiciela PiS-u w radzie miejskiej, to byłoby bardzo fajnie, gdyby się zainteresował projektami miasta, ale nie dopiero teraz na etapie dogrywki.
Urząd Miejski w Złotoryi nie składa broni i będzie walczył w drugim konkursie o pozostałe do rozdzielenia środki, choć ma być ich prawie trzykrotnie mniej. – Nie oczekujcie jednak, że w ramach walki zmienię swoje poglądy i że nagle zapiszę się do Prawa i Sprawiedliwości. Chyba nie tędy droga. Wydawało mi się do tej pory, że żyjemy w państwie europejskim i demokratycznym – zaznaczył burmistrz Pawłowski. – Ja nie jestem ani za PiS-em, ani przeciwko PiS-owi, staram się postępować zgodnie z interesem miasta. Niech świadczy o tym to, że ci związani z PiS-em wyzywają mnie od lewaków, a ci, którzy są bardziej na lewo, mówią, że za bardzo kumam się z PiS-em. Rozmawiam ze wszystkimi, do tej pory nie miałem z tym żadnych problemów – dodał.
Paweł Maciejewski nie odniósł się do tego, czy podział środków był sprawiedliwy czy nie. Mówił za to o demokracji. – Nie namawiam burmistrza do zapisania się do żadnej partii. Każdy może sobie być gdzie jest, jest demokracja – powiedział. I dodał: – Mówi pan burmistrz, że nie zapoznałem się z wnioskami… Chyba żaden radny nie do końca wiedział, jak są napisane – stwierdził.
Z błędu wyprowadziła go Barbara Zwierzyńska. – Można było zajrzeć na stronę internetową i zobaczyć te wnioski, jak wyglądały – zauważyła radna. – Rzeczywiście miały po jednej czy dwie strony. Ja, żeby pozyskać 5 tys. zł do stowarzyszenia, czasem wypełniam wnioski, które mają 20 stron. Jeśli więc ktoś ogłasza konkurs, w tym wypadku nasz „demokratyczny” rząd, w którym o duże miliony staramy się tak naprawdę na fiszkach, to od razu widać, że żadnego merytorycznego rozdania nie będzie. Dlatego czuję, że zostaliśmy po prostu odstrzeleni z powodów politycznych, i jest mi z tym źle. Jeśli tak ma wyglądać nowa normalność, to nie jest to żadna normalność i żadna demokracja – podkreślała.
Zwierzyńska w sprawie podziału środków z funduszu antykryzysowego stanęła w jednym szeregu z Pawłowskim, nie kryjąc swojego rozczarowania decyzjami rządu.
– Na wiele obszarów mamy z burmistrzem zupełnie inne spojrzenie, ale ten przypadek i to, co się wydarzyło z tymi pieniędzy, bardzo mocno mnie bulwersuje. I takie odwracanie kota ogonem, czy gmina zabiegała, też mnie bulwersuje. Czytam, co ludzie wypisują na forach internetowych. Jest presja na burmistrza: jak nie jesteś z PiS-em za pan brat, nie przybiłeś piątki i jeszcze miałeś czelność chodzić w marszach, to nie dziw się, że nie dostałeś kasy… To nie jest demokracja – to jest totalna patologia demokracji, ponieważ to były środki covidowe, które miały służyć wyrównaniu braków i powinny być przyznawane w sposób merytoryczny – irytowała się radna.
Przypomnijmy, że złotoryjski magistrat stara się o środki zewnętrzne na miejskie projekty z różnych źródeł. Fundusz Inwestycji Lokalnych był jednym z nich. Część inwestycji została zaplanowana na przyszły rok tylko pod warunkiem, że uda się na nie zdobyć dofinansowanie, co burmistrz zresztą kilkukrotnie wcześniej zaznaczał.
– Bez tych środków też sobie poradzimy. Będzie ciężej, będzie gorzej, ale sobie poradzimy. Władze się zmieniają, ale ważne, żeby każdy z nas mógł później popatrzyć w lustro i się nie wstydzić – podkreślił Pawłowski.