Radni miejscy są zdecydowanie przeciwni oczyszczalni ścieków, którą gmina wiejska Złotoryja zamierza wybudować przy jazie na Kaczawie, niespełna 30 m od granic miasta. W środę na sesji jak jeden mąż zagłosowali za petycją skierowaną do rady gminy w sprawie zmiany lokalizacji. Złotoryjscy rajcy apelowali do swoich kolegów z urzędu po drugiej stronie alei Miłej o zdrowy rozsądek i dobrosąsiedzką solidarność.
Petycja jest krótka, a jej treść bardzo koncyliacyjna (publikujemy ją pod tekstem). – To raczej prośba sąsiada do sąsiada, żeby uwzględnił nasz interes, żeby rozważył inną lokalizację, bo być może nie wie, że ta obecna rodzi szereg komplikacji dla rozwoju naszego miasta – ocenia burmistrz Robert Pawłowski. – Nikt na nikogo się dziś nie obraża. Do tej pory zawsze się dogadywaliśmy z władzami gminy. Przecież żyjemy w symbiozie od wielu lat, a gdybym zapytał przeciętnego mieszkańca Złotoryi, pewnie nie potrafiłby wskazać, gdzie kończy się miasto, a zaczyna gmina. Chcemy robić wspólne projekty. Ale ta obecna lokalizacja pod nową oczyszczalnię jest bardzo nieszczęśliwa. Sąsiad sąsiadowi nie powinien tak robić. Gmina wiejska jest na tyle duża, że na oczyszczalnię można znaleźć inną lokalizację.
Stanowisko rady miejskiej najlepiej spuentował Leszek Antonowicz: – Jesteśmy skazani na współpracę z gminą, bo otacza nas z każdej strony, i do tej współpracy należy dążyć. Ale nie możemy sobie pozwolić, żeby ktoś nam pod bokiem robił taką inwestycję, która jest dla nas negatywna ze wszech miar. Moim zdaniem mimo wszystko taniej jest płacić komuś niż budować nową oczyszczalnię. Sprawa jest do dogadania, ale apeluję, by być nieustępliwym.
Miasto podliczy straty
O gminnej inwestycji pisaliśmy TUTAJ. Krótko przypomnijmy: władze gminy wiejskiej Złotoryi chcą wybudować własną oczyszczalnię, bo – jak twierdzą – ta miejska, przy pl. Sprzymierzeńców, do której gmina pompuje większość swoich ścieków, jest dla niej za droga. Inwestycja ma być zlokalizowana tuż przy granicy z miastem – na terenach rekreacyjnych bardzo popularnych wśród mieszkańców oraz w pobliżu działek, które Urząd Miejski w Złotoryi przeznaczył pod budownictwo mieszkaniowe (budowa jednego z osiedli już się zaczęła).
Złotoryjscy samorządowcy mocno podkreślają, że taka lokalizacja obiektu przyniesie miastu ogromne straty, wynikające m.in. z tego, że trudniej będzie sprzedać ziemię pod budownictwo mieszkaniowe w najbliższej okolicy, czyli na ul. Jerzmanickiej. Spadnie też komfort życia mieszkańców Złotoryi. Druga kwestia to straty, jakie poniesie Rejonowe Przedsiębiorstwo Komunalne. Złotoryjska oczyszczalnia została bowiem zmodernizowana nakładem dziesiątek milionów złotych pod określoną objętość ścieków – przy założeniu, że będą do niej dopływać także ścieki z terenu gminy.
Burmistrz zapowiedział na wtorkowej komisji budżetu i finansów, że zleci RPK przygotowanie raportu, który sprecyzuje straty dla spółki po zmniejszeniu wolumenu ścieków. – Tak naprawdę nie znamy skali tego przedsięwzięcia, nie wiemy, czy będzie dotyczyć tylko tych wiosek, których podłączenie wydaje się naturalne dla tej lokalizacji, czy może będą do niej podłączone również miejscowości po drugiej stronie gminy – tłumaczył.
Teraz nie cuchnie mieszkańcom gminy
Grzegorz Łoś pytał burmistrza podczas komisji, czy zapowiedź wybudowania oczyszczalni nie jest po prostu wyjściem do negocjacji z miastem w sprawie ceny ścieków. – Znam lepsze, bardziej dyplomatyczne sposoby, żeby prowadzić negocjacje – odpowiedział Pawłowski.
I dodał, że spór dotyczący cen, które gmina wiejska uznaje za wysokie, nie jest wcale nowy. – Wiele razy rozmawialiśmy o tym z poprzednią panią wójt. Zasadniczym problemem była wtedy kwestia, za ile ścieków liczymy gminę. Sprawa się zaogniła po modernizacji naszej oczyszczalni, gdy RPK wrzuciło do ceny koszty amortyzacji. To jest być może punkt zapalny. Proszę jednak pamiętać, że amortyzacja to nic innego jak odtworzenie majątku, prędzej czy później musi nastąpić. W spółce komunalnej dzieje się to poprzez jej wliczenie do ceny ścieków – wyjaśnił burmistrz.
Modernizacja złotoryjskiej oczyszczalni ścieków, przepompowni oraz infrastruktury przesyłowej została przeprowadzona w latach 2017-2019 za ponad 43 mln zł. Robert Pawłowski zwraca uwagę, że część tych kosztów, które mają teraz wpływ na cenę ścieków, była związana z likwidacją uciążliwości dla mieszkańców gminy wiejskiej. Chodzi m.in. o remont największej przepompowni Z3, znajdującej się na wjeździe do Złotoryi od strony Legnicy. – Latami tam cuchnęło. Komu? Akurat nie mieszkańcom Złotoryi, bo wiatr wiał w kierunku Kopacza, Kozowa i Rokitnicy. Ale wyremontowaliśmy to. To inwestycja w 75 proc. pod potrzeby właśnie mieszkańców gminy wiejskiej. Wydaliśmy miliony, żeby im nie śmierdziało – zauważył burmistrz.
Modernizacja oczyszczalni przyniosła korzyści zarówno miastu, jak i gminie, a Złotoryja i okolice stały się bardziej przyjazne dla otoczenia i środowiska naturalnego. I to w promieniu wielu kilometrów, bo nasza inwestycja poprawiła jakość wody również w Legnicy. – Zarzucano nam kiedyś, że niepotrzebnie modernizujemy na tak dużą skalę, że „mercedesa” budujemy. Z dzisiejszej perspektywy okazuje się, że to się opłacało. Bo przychodzi teraz do miasta inwestor, który chce budować park handlowy, obok jest oczyszczalnia ścieków i jemu to nie przeszkadza, ponieważ w okolicy nie czuć żadnych nieprzyjemnych zapachów. Ale to ma swoją cenę – przekonuje Pawłowski.
Niech gmina zmierzy swoje ścieki
Czy obniżenie cen dla gminy wiejskiej wchodzi w grę? Raczej nie, bo wtedy pokrycie różnicy finansowej spadłoby na mieszkańców miasta, którzy płaciliby za mieszkańców gminy. – Od wielu lat prosimy natomiast gminę wiejską, by opomiarowała swoje ścieki. Może warto wrócić do tych rozmów, bo to prostsze rozwiązanie. Wystarczy zamontować przepływomierze i wtedy będziemy się mogli rozliczać z gminą co do metra sześciennego, mocno ograniczając w ten sposób margines błędu – tłumaczył podczas wtorkowej komisji burmistrz Złotoryi, który odniósł się także do zarzutów ze strony mieszkańców i władz gminy, że złotoryjska oczyszczalnia jest droga w utrzymaniu. – Dziś każda oczyszczalnia będzie droga, także ta wybudowana ewentualnie przez gminę, bo rosną wymagania dotyczące ochrony środowiska. Ścieki nigdy nie będą za darmo. Jak ktoś mówi, że mogą kosztować 3 czy 4 zł, to opowiada bajki.
– Mam nadzieję, że w tym chwilowym szukaniu oszczędności zwycięży jednak zdrowy rozsądek – podsumowała dyskusję przed uchwaleniem petycji Barbara Zwierzyńska. – Być może mieszańcy gminy będą mieli po wybudowaniu oczyszczalni taniej o złotówkę czy 50 groszy na metrze sześciennym, ale tą inwestycją spowodują zagrożenie dla terenów, z których również korzystają. Zalew, rzeka, „złota łąka”, w przypadku której duże plany na zagospodarowanie ma Polskie Bractwo Kopaczy Złota, to nasze dobro wspólne. Ta decyzja o oczyszczalni uderzy również w mieszkańców gminy.
Sprawa budowy gminnej oczyszczalni jak mało która jednoczy radnych miasta. Za przekazaniem petycji opowiedziała się cała rada miejska.
Treść petycji Rady Miejskiej Złotoryi do Rady Gminy Złotoryi
W związku ze wszczęciem postępowania administracyjnego w sprawie wydania decyzji o środowiskowych uwarunkowaniach dla realizacji przedsięwzięcia polegającego na „Budowie Oczyszczalni Ścieków w Jerzmanicach – Zdrój zlokalizowanej na działkach nr 223,221, 225, 214, 228 – obręb 3 – Jerzmanice – Zdrój” pragniemy wskazać, że wymieniona inwestycja ma zostać posadowiona niespełna 30 m od granic miasta, w pobliżu terenów przeznaczonych w planie zagospodarowania pod budownictwo mieszkaniowe, w tym wielorodzinne, w strefie, która od lat pełni rolę terenów rekreacyjnych dla mieszkańców miasta Złotoryja – wzdłuż kanału młynówki doprowadzającego wodę do pobliskiego zalewu.
W związku z tym i licząc na zrozumienie przedstawionych argumentów oraz mając na uwadze dotychczasową bardzo dobrą współpracę pomiędzy naszymi gminami, prosimy o zmianę miejsca lokalizacji wyżej wymienionej inwestycji.