Rafał Franczak, prezes Górnika Złotoryja, składa dymisję. To pokłosie miejskiego konkursu na dotacje sportowe, w którym klub otrzymał 60 tys. zł. Działacz piłkarski krytykuje podejście władz miasta do finansowania złotoryjskiego futbolu i wieszczy jego koniec. To szantaż – uważa burmistrz Robert Pawłowski i podkreśla, że Górnik jest klubem najszerzej korzystającym ze środków miejskich. Ratusz zamierza przygarnąć piłkarską młodzież i zorganizować dla niej szkolenie na własną rękę.
Rafał Franczak podjął decyzję o zwołaniu walnego zgromadzenia i podaniu się zarządu Górnika do dymisji po rozstrzygnięciu konkursu, w którym komisja powołana przez burmistrza Złotoryi przyznawała dotacje na organizację zajęć sportowych dla dzieci i młodzieży. Górnik spodziewał się otrzymać 15 tys. zł więcej niż w 2019 r. Dotacja jest jednak niższa o 10 tys. zł w stosunku do roku ubiegłego.
– To bardzo zabolało członków klubu. Dokładamy się do działalności Górnika z własnych pieniędzy, a tak nie powinno być. Wszystko idzie w górę, a dotacja z miasta spada – podkreśla prezes Franczak. I dodaje: – Burmistrz zdawał sobie sprawę, że środki, które otrzymujemy z miasta, nie pozwalają na normalne funkcjonowanie klubu. Sygnalizowaliśmy to wyraźnie już kilka miesięcy temu, wskazując, w jaki sposób można na pomóc. W trakcie ubiegłego roku współpraca układała się dobrze i wydawało nam się, że w końcu miasto zaczyna doceniać naszą pracę. Ale rzeczywistość okazała się inna. Zastanawiamy się, czy nie jest to wyraz braku szacunku dla tego, co robimy w klubie.
Robert Pawłowski sprawę dofinansowania dla klubu piłkarskiego widzi jednak zupełnie inaczej. – Dotacja została przyznana w trybie konkursowym. Niestety, oferta Górnika na tle innych klubów, delikatnie rzecz ujmując, nie pozwalała na przyznanie wyższej kwoty. Mimo to Górnik nie dostał w tym roku ani złotówki mniej niż w ubiegłym – podkreśla stanowczo burmistrz. – Wzięliśmy na swoje barki opłacanie jednego z trenerów, jego wynagrodzenie w wysokości ponad 10 tys. zł pokryje Hala Sportowa „Tęcza”, w której został zatrudniony.
Jak dowiedzieliśmy się w złotoryjskim ratuszu, zatrudnienie trenera poprzez jednostkę miejską to pewien eksperyment. Jeśli się powiedzie, będą w ten sposób zatrudniani następni.
– Podziwiam prezesa Franczaka za szkolenie młodzieży. Natomiast cały czas mamy problem z Górnikiem, jeśli chodzi o rozliczenia dotacji, regulowanie zobowiązań i przedkładanie dokumentacji. Pamiętajmy bowiem, że cały czas mówimy o pieniądzach publicznych i tu żartów nie ma – podkreśla Pawłowski.
Burmistrz dodaje też, że środki finansowe miasta na sport są ograniczone. – Mamy progres jeśli chodzi o wyniki sportowe innych klubów, które mają prawo liczyć, że zostaną za to docenione w konkursie. Nie możemy faworyzować jednego klubu kosztem innych – tłumaczy.
Dotacja w pakiecie z murawą
By utrzymać wszystkie drużyny juniorskie i seniorskie w rozgrywkach, Górnik potrzebuje w ciągu roku 200 tys. zł. Jedna trzecia tej kwoty pochodzi z budżetu miasta. Resztę klub pozyskuje głównie od sponsorów, choć z roku na rok coraz trudniej o to. Środki otrzymuje też z Fundacji KGHM i Ministerstwa Sportu. Prezes Franczak twierdzi, że Górnika już dawno nie byłoby w lidze, gdyby nie wsparcie starych firm złotoryjskich, takich jak Mine Master, Lena czy Bazalt. Te nowe, ze strefy, nie chcą klubu sponsorować.
– Z czwartoligowych drużyn mamy chyba najmniejszy budżet, nawet w okręgówce, czyli klasie niższej, niektóre kluby mają większe środki do dyspozycji. Niektóre drużyny wiejskie mają budżet taki jak nasz, np. Zagrodno, które dostało z gminy dokładnie tyle samo co Górnik, czyli 60 tys. zł. W takich miastach jak Prochowice, Chojnów, Przemków, Jawor czy Ścinawa kluby piłkarskie dostają od samorządów ponad 100 tys. zł co roku. Tam piłka nożna może normalnie funkcjonować. Złotoryja nie jest przecież biedniejszym miastem niż tamte – uważa Franczak.
Burmistrz zaznacza jednak, że pokazywanie tylko samej dotacji i na tej podstawie ocenianie skali finansowania klubów sportowych jest nieuczciwe. – W większości klubów to na ich barkach spoczywa utrzymanie stadionu czy opłata za media. Tymczasem Górnik przychodzi praktycznie na gotowe, a za media płaci symboliczne pieniądze. Do tego należy doliczyć możliwość bezpłatnego korzystania z innej infrastruktury na terenie miasta. Jeżeli podliczyć to wszystko, to wyjdzie ok. 300 tys. zł rocznie. Czy to mało? – pyta Pawłowski.
Juniorzy – tak, seniorzy – nie
Zdaniem burmistrza, współpraca z Górnikiem już od jakiegoś czasu kuleje. – Pomijam już kwestię ciągłego krytykowania zbyt dobrej jakości płyty głównej – co jest kuriozalne. Od kilku lat jednak proszę bezskutecznie prezesa, żeby dokładnie policzył, ile kosztuje utrzymanie grup młodzieżowych. Wiem, że zarząd Górnika też o to prosił i takiego sprawozdania nie dostał. Naprawdę nie trzeba być księgowym, żeby coś takiego prawie od ręki sporządzić. Urząd jest maksymalnie transparentny, tego samego oczekuję od klubów i stowarzyszeń, które chcą sięgać po środki publiczne – podkreśla Pawłowski.
– Takie rozliczenie jest trudne, bo przecież w drużynach seniorskich grają juniorzy i młodzieżowcy, więc na początku należałoby zdefiniować, kogo uważamy za młodzieżowca do jakiego wieku – tłumaczy się Franczak. –Zastanawiam się też, jaki jest sens robienia takich zestawień i dlaczego tylko Górnik ma je przygotowywać? Co roku mam dwa segregatory dokumentów rozliczeniowych dla całego klubu. Nie dość, że prowadzę księgowość klubu za darmo, to jeszcze miałbym rozbijać to na poszczególne drużyny? To duży nakład pracy, a ja na to po prostu nie mam czasu.
Burmistrz dąży do rozliczenia drużyn juniorskich, bo – jak zaznacza – miasto nie będzie finansowało zespołów seniorskich. – Od wielu lat w Złotoryi jest taka praktyka, że dofinansowujemy tylko sport dzieci i młodzieży. I Złotoryja nie jest tu ewenementem – tłumaczy samorządowiec. – Nie wiem, czy mieszkańcy pochwalaliby wydawanie pieniędzy na transfery czy wynagrodzenia dla niektórych zawodników. Boli mnie, że klub całkowicie nie zauważa pomocy rzeczowej miasta. Bardzo łatwo można obliczyć, jaka kwota przypada bezpośrednio na seniorów, a jaka na grupy młodzieżowe.
Rafał Franczak: – Dziwi mnie niechęć miasta do dotowania sportu seniorskiego. Złotoryja to jedyne znane mi miasto w Polsce, które tak robi. Tym bardziej jest to dziwne, że dotuje się sport dzieci i młodzieży oraz osoby 50+, natomiast ta grupa społeczna, która pracuje, która najwięcej podatków wnosi do budżetu miasta, nie ma nic. Przecież tu chodzi nie tylko o zawodników, ale przede wszystkim kibiców, oni też mają prawo do jakiejś rozrywki, a taką jest kibicowanie swojej drużynie.
Do kwestii kibiców nawiązuje też burmistrz. – Niestety, kibice Górnika są dalecy od poświęceń na rzecz klubu. Nie wiem, jaka kwota jest zbierana do puszki przed meczami, ale obawiam się, że znacznie więcej kosztuje alkohol wypijany na trybunach – zauważa z przekąsem Robert Pawłowski.
W tej sprawie nawet sam prezes Franczak przyznaje, że zaangażowanie kibiców pozostawia wiele do życzenia. – Pieniądze z puszki to grosze wobec potrzeb klubu. Czasem znajdujemy w niej, poza bardzo drobnymi monetami, np. podkładki pod śruby – zdradza.
Trenerzy pod skrzydłami „Tęczy”
Czy nad złotoryjskim futbolem zawisło zatem widmo niebytu? Rafał Franczak, który prezesem Górnika jest od 9 lat, twierdzi, że to możliwe. – Klub dokończy wiosenne rozgrywki, cokolwiek stanie się na marcowym walnym zgromadzeniu. Być może jednak znajdą się nowe osoby do zarządu, które będą miały chęć zarządzać klubem, może znajdziemy inny pomysł na jego funkcjonowanie – zaznacza.
Jeśli współpraca z miastem nie będzie się układać po myśli działaczy klubu, walne zgromadzenie zbierze się ponownie w czerwcu lub lipcu i prawdopodobnie zdecyduje o zawieszeniu działalności Górnika. – Co byłoby tragedią, bo odbudować klub będzie bardzo ciężko, gdyż wszystkie drużyny musiałyby startować od najniższych rozgrywek, a więc dorównanie do obecnego poziomu trwałoby latami. Ale to czarny scenariusz, wierzę cały czas w to, że dojdziemy z władzami miasta do porozumienia. Dla nas pomocą byłoby nawet zwolnienie z opłaty za stadion za okres zimowy. Nie chcemy się kłócić z władzami miasta i zaogniać konfliktu. Nie wyobrażam sobie jednak, że Złotoryja będzie jedynym miastem w Polsce, które nie posiada klubu piłkarskiego i to w przededniu jego 70. urodzin, klubu, który godnie promuje miasto – mówi prezes Franczak.
Burmistrz Pawłowski zachowanie władz klubu piłkarskiego traktuje jako formę szantażu, ale podchodzi do tego spokojnie. Szykuje plan awaryjny na wypadek, gdyby działacze rzeczywiście zdecydowali się zawiesić działalność Górnika – nie wyklucza przejęcia piłkarskiej młodzieży pod skrzydła Hali Sportowej „Tęcza”. – Jeżeli się nad tym głębiej zastanowić, dzieci i młodzież mogłyby na tym skorzystać, nie tracąc możliwości uczestniczenia w rozgrywkach – twierdzi samorządowiec.
Franczak uważa, że to plan nierealny. – Równie dobrze można by szkolić na zajęciach pozalekcyjnych – mówi. – Nikt nie pójdzie trenować do hali, bo nie będzie mógł brać udziału w rozgrywkach ligowych, jeździć na turnieje, a samo szkolenie bez współzawodnictwa nie ma żadnego sensu. A żeby grać w rozgrywkach klubowych, potrzebne jest członkostwo w Dolnośląskim Związku Piłki Nożnej, a to mogą uzyskać tylko podmioty z osobowością prawną, czyli kluby lub stowarzyszenia. Wyjściem jest też stworzenie sportowej spółki miejskiej albo przejęcie klubu przez osoby związane z miastem. Inaczej dzieci będą wyjeżdżać do miejscowości ościennych.
Walne zebranie odbędzie się 26 marca. Czy znajdzie się ktoś, kto podejmie się dalszego prowadzenia Górnika? Przekonamy się za 4 tygodnie. Wcześniej, bo 11 marca, zarząd klubu chce się spotkać z rodzicami młodych piłkarzy.
W ratuszu tymczasem przygotowywane jest zestawienie mówiące o tym, ile w utrzymanie i rozwój swoich obiektów wkładają tenisiści i strzelcy z Agatu. – Jeden i drugi klub prowadza obecnie bardzo duże inwestycje we własną infrastrukturę i miasto, chociażby chciało, nie może im pomóc w tym finansowo. Myślę więc, że niejeden klub sportowy wziąłby w ciemno to, co miasto oferuje dzisiaj Górnikowi – podsumowuje burmistrz Pawłowski.