Blisko 85 tys. złotych za wpuszczenie na lato wody do zalewu? Tyle państwo zażyczyło sobie za tę usługę od naszego miasta. To kolejny nieprzewidziany wydatek budżetowy dla Złotoryi. Władze miejskie zamierzają walczyć o zmianę tej decyzji. Inaczej pod znakiem zapytania może stanąć przyszłoroczny remont kąpieliska.
Administratorem zbiornika na Kaczawie jest Hala Sportowa „Tęcza”. Już na początku 2018 r. zapłaciła Państwowemu Gospodarstwu Wodnemu Wody Polskie 22 875 zł rocznej opłaty stałej za usługi wodne, czyli pobór wody powierzchniowej do zalewu. Opłata została wymierzona na podstawie pozwolenia wodnoprawnego z 2017 r. Teraz na bazie tego samego pozwolenia na biurko kierownika hali trafiła decyzja ustalająca opłatę zmienną za pobór wód powierzchniowych w okresie od kwietnia do września 2018 r. Wynosi ona dokładnie 84 357 zł.
– Ta decyzja to dla mnie kuriozum. Rozumiem, że miasto jest obciążane opłatami zza zrzut wód opadowych do rzeki. Niepojęte jest jednak dla mnie, za co każe się nam płacić w przypadku zalewu. W okresie wiosennym pobieramy wprawdzie wodę do tego zbiornika z rzeki, ale prawie tyle samo jej przecież oddajemy. Na dodatek jako miasto utrzymujemy całą infrastrukturę potrzebną do tego, aby woda mogła zbierać się w zalewie, dzięki czemu istnieje sprzyjające środowisko do życia dla wielu gatunków roślin i zwierząt. Czy właśnie za to zostaliśmy obciążeni kwotą 85 tys. zł? – pyta retorycznie burmistrz Robert Pawłowski, który nie kryje zdumienia całą sytuacją.
Miasto wymierzoną opłatę zapłaci, ale burmistrz już zapowiedział, że Urząd Miejski w Złotoryi odwoła się od tej decyzji Wód Polskich. – Będziemy poruszać tę sprawę w rozmowach z parlamentarzystami. Dla mnie to albo ewidentny błąd w ustawie, albo ktoś chce nas skasować tak naprawdę nie wiadomo za co – dodaje.
Na 2019 r. miasto zaplanowało modernizację pomostów na terenie zalewu, które ze względu na zużycie wymagają już prac remontowych. W budżecie jest zapisanych na ten cel 175 tys. zł. W ratuszu słychać głosy irytacji, że zamiast na remont kąpieliska pieniądze złotoryjan pójdą na kuriozalne opłaty dla państwowej instytucji. Bo jeśli odwołanie miasta nie przyniesie skutku, gdzieś te dodatkowe pieniądze trzeba będzie w kasie miejskiej znaleźć.
Poza opłatami za korzystanie z zalewu od początku tego roku miasto przelało już na konto Wód Polskich ponad 33 tys. zł z tytułu różnych innych opłat. Po pierwsze – to opłaty stałe (1363 zł za 3 kwartały 2018 r.) za usługi wodne związane z trzema pozwoleniami wodnoprawnymi: na odprowadzanie wód opadowych z rejonu ulic Broniewskiego i Gwarków do rowu przydrożnego przy ul. Legnickiej, na odprowadzanie wód opadowych do rzeki Kaczawy z pow. 20 ha w okolicach ul. Garbarskiej oraz na wykonanie studni i pobór wód podziemnych do zaopatrzenia systemu nawadniającego murawę boiska piłkarskiego przy ul. Sportowej. Po drugie – opłaty zmienne, których wysokość jest uzależniona od faktycznego poboru wód podziemnych oraz ilości odprowadzonej wody opadowej lub roztopowej. Są wyliczane na podstawie danych Instytutu Meteorologicznego i Gospodarki Wodnej i licznika na studni przy stadionie. Jak dotąd miasto zapłaciło 87 zł za pobór wody ze studni oraz 31 800 zł za deszcz, który spadł na naszym terenie.
Łącznie więc budżet miejski przekazał w tym roku Wodom Polskim ponad 140 tys. zł. A to jeszcze nie koniec, bo ratusz nie dostał jak na razie decyzji o opłacie stałej za wody opadowe za IV kwartał (szacunkowo będzie to ok. 500 zł).