Ryszard Raszkiewicz starostą już nie jest. Jest nim od dzisiaj raczej mało znany szerszemu kręgowi wyborców Wiesław Świerczyński. Na fotel wicestarosty po kilku latach wraca Rafał Miara. Obu do władzy wyniosła koalicja posklejana z czterech ugrupowań, które połączyła niechęć do PiS-u i rozliczeń zapowiadanych przez tę partię. Prawica z kolei przegrała w powiecie wszystko co mogła. Jej działacze dostali dziś srogą lekcję lokalnego politykierstwa i opuszczali starostwo w żałobnych nastrojach.
Nowa rada powiaty złotoryjskiego zebrała się w poniedziałek po raz pierwszy, by wybrać przewodniczącego. Posiedzenie, zgodnie z nowymi przepisami, zwołał komisarz wyborczy, ustalając porządek obrad. Ten najpierw przewidywał złożenie przez radnych ślubowania. Obrady do czasu wyboru szefa rady prowadziła Irena Niemczycka, najstarsza wiekiem radna.
Wybór przewodniczącego był pierwszą próbą sił w powyborczym powiecie. Do dziś tak naprawdę nie było wiadomo, kto kogo poprze. Wydawało się, że karty rozdaje PiS, które zdobyło prawie jedną trzecią mandatów w nowej radzie (6). Prawica potrzebowała poparcia jeszcze trzech radnych z innych komitetów, by przejąć kierownictwo w starostwie, pod hasłem odsunięcia od władzy tych, którzy powiatem rządzili przez kilka poprzednich kadencji. Poparcie mieli zapewnić radni Porozumienia Kaczawskiego (Paweł Macuga i Łukasz Horodyski), nieoficjalnie w kuluarach mówiło się też, że może pomóc któryś z radnych PSL-u. Doszło również do rozłamu we Wspólnocie Samorządowej Raszkiewicza – wyłamać się miała Wanda Grabos (dotychczasowa wicestarosta), by głosować razem z PiS-em.
Tak ponoć było wstępnie poukładane do ostatniego piątku. Ale 3 dni w polityce to szmat czasu – wystarczająco długo, by to, co wydawało się niemożliwie, stało się możliwe. PO, SLD, PSL i Wspólnocie Samorządowej udało się zawiązać skuteczną koalicję, która wystrychnęła PiS na dudka. Prawica co prawda zgłosiła swojego kandydatkę na przewodniczącego – Barbarę Kołodziej, radną, która w wyborach samorządowych zdobyła największą liczbę głosów. Ale pojawiła się mocna kontrkandydatura – Zbigniew Mosoń z SLD zaproponował… Łukasza Horodyskiego. I w tym momencie stało się jasne, że sen PiS-u o przejęciu powiatu zaczyna pryskać jak bańka mydlana.
Horodyski głosowanie wygrał. Zdobył poparcie 9 radnych – dokładnie tylu, ilu potrzebował. Na Kołodziej zagłosowało 8 osób. – Obiecuję zawsze prowadzić sesje zgodnie z prawem, żebyśmy mogli wychodzić stąd po posiedzeniu jako przyjaciele – zadeklarował zwycięzca. Przypomnijmy, że nowy przewodniczący jest z Wojcieszowa. To jeden z niedawnych inicjatorów referendum w sprawie oderwania tego miasteczka od Złotoryi i przyłączenia do powiatu jeleniogórskiego, a więc przeciwnik istnienia powiatu złotoryjskiego w dotychczasowym kształcie. W ostatniej kadencji był również czołowym krytykiem poprzedniego kierownictwa starostwa, zwłaszcza starosty Raszkiewicza. Tego samego, z którym teraz będzie zasiadał ramię w ramię przy stole prezydialnym, bowiem kilkadziesiąt minut później radni wybrali byłego starostę na… wiceprzewodniczącego. Ale o tym za chwilę.
Na wyborze przewodniczącego dzisiejsza sesja miała się skończyć. Ale radni antypisowskiej koalicji poczuli wiatr w żaglach i kuli żelazo póki gorące, wprowadzając do porządku obrad kolejne punkty: wybór wiceprzewodniczącego rady oraz starosty i zarządu. Mimo sprzeciwu PiS-u i sympatyków, którzy stanęli na stanowisku, że to nadużycie. Dla prawicy, która potrzebowała się otrząsnąć po niekorzystnym dla siebie wyniku głosowania na szefa rady, takie błyskawiczne tempo powoływania nowych władz powiatu było nie na rękę. – Ustawodawca jasno i wyraźnie zastrzegł, że pierwsze posiedzenie rady zwołuje komisarz wyborczy z określonym porządkiem. Dopiero kolejną sesję zwołuje przewodniczący, a radni mają czas się przygotować do wyboru starosty – zauważył Paweł Macuga. Tak było, jak przypomniał radny Lech Olszanicki, choćby 4 lata temu. – Co nas tak nagli? Chcecie na siłę przeforsować układ, który od 20 lat jest zakonserwowany w powiecie. Jak wy chcecie rządzić dla dobra mieszkańców powiatu, skoro głosujecie za swoimi? – powiedział w emocjonalnym wystąpieniu radny PiS ze Świerzawy, zwracając się do radnych PO, SLD i PSL. Zaapelował też do nich, by głosowali zgodnie z własnymi przekonaniami, a nie koalicyjnym kluczem.
Apele na nic się zdały. Przeciwnicy PiS-u najpierw przegłosowali kandydaturę Raszkiewicza na wiceprzewodniczącego – oczywiście stosunkiem głosów 9 do 8, bo wszystkie ważne dzisiejsze głosowania kończyły się właśnie takim wynikiem. Były już starosta specjalnie szczęśliwej miny nie miał, bo funkcja zastępcy szefa rady to marne pocieszenie po blisko 20 latach na samorządowym świeczniku. Grzecznie jednak podziękował wszystkim za dotychczasową współpracę, tradycyjnie wykorzystując swoje 5 minut do przypomnienia, że jego rządy to jednak dla powiatu sukces, bo udało się „wyprostować finanse powiatu” i „uratować szpital”.
Wybór nowego starosty wydawał się już tylko formalnością. Doszło jednak do kuriozalnej sytuacji. Koalicja antypisowska zgłosiła kandydaturę Świerczyńskiego, PiS z kolei – Anny Melskiej. Wtedy wstał radny Macuga i zaproponował dr Annę Feję-Paszkiewicz, wykładowcę akademickiego z Zielonej Góry, o której mało kto w starostwie zapewne słyszał. – To osoba, która zna się na finansach powiatu, jest dobrze przygotowana do tej funkcji. Inna kandydatura to Rafał Dutkiewicz, ale nie byłem w stanie się z nim skontaktować – powiedział radny Porozumienia Kaczawskiego, wprawiając niemal wszystkich w osłupienie. Czy w ten sposób chciał zablokować dalsze obrady, a może pokazać, że nie powinno się wybierać starosty już na pierwszej sesji? Te pytania pozostawiamy na razie bez odpowiedzi. W każdym razie pojawił się problem proceduralny, bo pani doktor na sali obrad nie było i nie było jak jej zapytać o zgodę na kandydowanie. Nowy przewodniczący zwołał 10-minutową przerwę na konsultację z radcą prawnym, po czym obwieścił, że skoro kandydatki nie ma, to nie będzie brana pod uwagę w głosowaniu.
Ostatecznie na starostę został wybrany większością 9 głosów Wiesław Świerczyński. Po chwili na jego zastępcę wybrano Rafała Miarę. Poza nimi do zarządu powiatu weszli jeszcze Stanisław Grzyb z PSL, Zbigniew Mosoń z SLD i Piotr Janczyszyn ze Wspólnoty Samorządowej.
Nowy starosta to 61-letni mieszkaniec Leszczyny. Od trzech lat kierował Rejonowym Przedsiębiorstwa Komunalnego w Złotoryi. Wcześniej przez ok. 20 lat pracował na kierowniczych stanowiskach w KGHM. W ostatnich wyborach samorządowych był tzw. „jedynką” na złotoryjskiej liście Koalicji Obywatelskiej (PO i Nowoczesna), ale zanotował jeden ze słabszych wyników wyborczych spośród wszystkich 17 radnych, zdobywając 237 głosów. Nie ma zbyt dużego doświadczenia samorządowego, do czego sam zresztą dziś się przyznał, zgłaszając na wicestarostę kandydaturę Miary. – Liczę na jego merytoryczną wiedzę pomocną w kierowaniu powiatem – podkreślił.
Bez wątpienia jednak prezes RPK jest nową twarzą w samorządzie powiatu. A w obecnej sytuacji politycznej w radzie jest to jego dużą zaletą. – To świeża twarz, której potrzebował stary układ władzy. Głosowali za nim ci sami ludzie, którzy przyczynili się do trudnej sytuacji, w jakiej obecnie znajduje się powiat, którzy doprowadzili do ogromnego zadłużenia starostwa i szpitala, a teraz dogadali się wbrew interesowi społeczeństwa powiatu, bo nie chcą, żeby lata zaniedbań wyszły na wierzch – usłyszeliśmy w kuluarach od jednego z działaczy prawicy. Ta narracja pokazuje, że mocno zraniony dziś PiS nie ułatwi rządzenia nowemu staroście. Czy wykorzysta do nacisków politycznych możliwości, jakie daje władza sprawowana na poziomie rządu i wojewódzkim? Czas pokaże.
Wydaje się, że nowy starosta ma też ograniczony mandat zaufania w samej koalicji rządzącej w powiecie. – Wszyscy będziemy patrzyli na ręce panu staroście. Te głosy, które otrzymał, nie są dane raz na zawsze – zapowiedział przewodniczący Horodyski zaraz po wyborze Świerczyńskiego.