Maciej Jagielski, szef firmy remontującej ul. Kościuszki, stanął wczoraj oko w oko z mieszkańcami Złotoryi, którzy przyszli ocenić efekt końcowy robót. I choć przedsiębiorca podkreślał, że podczas przebudowy był związany projektem, musiał się trochę od ludzi nasłuchać. Odbiór społeczny inwestycji, wbrew obawom, nie przekształcił się jednak w uliczną awanturę. Urzędnikom ratusza na tyle się spodobał, że chcą podobne spotkania organizować częściej.
Przebudowa Kościuszki napsuła sporo krwi kierowcom. Była przez mieszkańców długo wyczekiwana, ale nie przebiegała tak jak zakładano. Trwała – a w zasadzie nadal trwa, bo prowadzone są jeszcze ostatnie prace – o 3 miesiące dłużej niż przewidywał harmonogram (choć raczej trudno za to winić magistrat czy wykonawcę). Na dodatek zbiegła się w czasie z przebudową innego newralgicznego skrzyżowania – ul. Cmentarnej i pl. Matejki. Miasto musiało prowadzić obie inwestycje jednocześnie, żeby nie stracić dofinansowania z rządowych funduszy. Efektem był jednak częściowy paraliż drogowy w Złotoryi. Mieszkańcy nie kryli frustracji korkami w godzinach szczytu i wylewali ją na forach internetowych. Punktując przy okazji każde niedociągnięcie na placu budowy.
Chcąc nieco zatrzeć to niekorzystne wrażenie, złotoryjski ratusz urządził w czwartek coś w rodzaju „zbiorowej terapii” po traumie tegorocznych remontów drogowych. Zaprosił mieszkańców na tzw. odbiór społeczny inwestycji – pierwszy taki w historii miasta (ale prawdopodobnie nie ostatni, o czym za chwilę). Na spotkanie z urzędnikami i wykonawcą przyszło ok. 20 osób. – Jeśli macie państwo jakieś uwagi do tej inwestycji, chcielibyście, żeby coś jeszcze poprawić, to teraz jest ten moment – zachęcał burmistrz Robert Pawłowski.
Odbiór zaczął się z „grubej rury”. – Miło byłoby nam więcej nie gościć takiego wykonawcy w Złotoryi. Ile miał trwać ten remont?! – z irytacją i podniesionym głosem mówił jeden z mieszkańców, nawiązując do opóźnień. Burmistrz jednak cierpliwie po raz kolejny wytłumaczył, że cały plan zawaliła gazownia, która w ostatniej chwili zdecydowała się na modernizację swojej sieci, stawiając miasto pod murem. – Staraliśmy się tak zrobić tę inwestycję, by do niej nie wracać. W latach 90. najpierw tu położono asfalt, a później ten asfalt ryto, żeby wymieniać instalacje. Nie chcieliśmy, żeby to się powtórzyło – mówił.
Poziom emocji opadał wraz z ulicą i im niżej mieszkańcy schodzili, tym było bardziej konstruktywnie. Na odbiorze pojawiła się m.in. spora grupa złotoryjan z dolnej części Szpitalnej, których zaskoczyła decyzja o przekształceniu uliczki w drogę jednokierunkową. Chcieliby, żeby ratusz wrócił do poprzedniego rozwiązania, bo obecne utrudnia im życie. – Cieszyliśmy się, że będziemy mogli w końcu dojechać do domu nowym kawałkiem drogi, a tymczasem musimy jeździć naokoło przez Górniczą i po nierównej kostce brukowej, na której można urwać miskę olejową – podkreślali. Burmistrz argumentował, że ulica stała się po wybudowaniu ronda jednokierunkowa, bo jest dość wąska. – Zawsze taka była, ale jakoś dawaliśmy sobie radę i się mijaliśmy – odpowiadali mieszkańcy. – Przeanalizujemy jeszcze raz organizację ruchu – zapewnił Pawłowski po kilkuminutowej dyskusji.
Pojawili się również działkowcy, którzy mają obawy, że woda deszczowa spływająca z chodnika (mowa o kilku metrach kw.) będzie im wpływała przez wjazd do ogrodów. Jagielski zapewnił ich, że prace w tym miejscu nie są jeszcze skończone. Przychylił się też do prośby mieszkańców z kamienicy nr 15 przy ul. Kościuszki, by wybrukować wąski pasek ziemi pomiędzy chodnikiem a posesją. Obiecał też naprawić uszkodzone podczas prac przęsło ogrodzenia przy budynku nr 9. Zapowiedział poza tym, że przy zjeździe dla wózków do Stokrotki ustawiona będzie barierka z poręczą.
Czwartkowy odbiór przyniósł też dobrą wiadomość dla pań. Otóż nie będą musiały wyginać obcasów na grubej kostce granitowej w dolnej części Kościuszki (pomiędzy schodami na Pochyłej i ul. Kolejową – na zdjęciu obok). Okazuje się, że w ogóle nie powinny tędy chodzić, bo pas bruku to nie chodnik, tylko utwardzone pobocze. – Ze względu na wąski pas drogowy mieliśmy tu za mało miejsca na wybudowanie normatywnego, czyli 2-metrowej szerokości chodnika. Wygodny chodnik jest po drugiej stronie jezdni, wystarczy skorzystać z przejść – tłumaczył Jacek Janiak z UM.
Żadnych uwag nie było co do szerokości jezdni (urzędnicy zapewniają, że generalnie jest taka sama jak była) ani latarni stojących zbyt blisko siebie, czyli elementów, które były tematem gorącej dyskusji w sieci. Wróciła natomiast sprawa za wysokich, zdaniem jednego z mieszkańców, krawężników przy wyniesionych przejściach dla pieszych. – Przez te uskoki wózkiem nie będzie można na chodnik wjechać – irytował się. – Są zrobione zgodnie z przepisami budowlanymi – zapewniał jednak wykonawca.
Generalnie jednak wydaje się, że choć z drobnymi uwagami, to inwestycję mieszkańcy odebrali pozytywnie. Droga jest równa i stała się dużo bezpieczniejsza. – Jest na plus. Hopy na przejściach są idealne, można po nich spokojnie przejechać autem z niskim podwoziem, a jednocześnie wymuszają ograniczenie prędkości. Bezpieczniej się teraz przechodzi na drugą stronę jezdni – zauważyli uczestnicy wczorajszego spotkania.
A wykonawca odetchnął z ulgą. – Uff… Spodziewałem się większego „koncertu życzeń”. Było jednak nie najgorzej, ogólnie raczej pozytywnie – powiedział nam po odbiorze społecznym Jagielski, który pierwszy raz brał udział w tego rodzaju spotkaniu. Czy po takim doświadczeniu będzie unikał kolejnych inwestycji w naszym mieście? Raczej nie. – Analizujemy przetarg na Hożą, niewykluczone, że się zgłosimy – uśmiechnął się.
Jako owocne ocenił spotkanie jego pomysłodawca, Paweł Kulig. – Mieszkańcy mieli konkretne uwagi, dla nas bardzo cenne – mówi zastępca burmistrza. – Chcielibyśmy częściej ich włączać w proces inwestycyjny, przynajmniej przy newralgicznych inwestycjach, takich jak np. PSZOK, którego budowę właśnie zaczynamy.
Odbiór społeczny inwestycji to nowa platforma partycypacji mieszkańców w zarządzaniu miastem. Jest na tyle rzadko stosowana przez samorządy, że wczorajsze spotkanie na ul. Kościuszki przyciągnęło nawet Polskie Radio Wrocław.
Ulica Kościuszki, choć już bez barier zagradzających wjazd, stanowi jednak wciąż plac budowy. Wykonawca zapewniał mieszkańców, że w ciągu dwóch tygodni, do połowy listopada, zakończy inwestycję. Poza wspomnianymi już pracami do zrobienia jest jeszcze m.in. oznakowanie poziome, małe schodki na chodniku pomiędzy Szpitalną i Górniczą, fragment chodnika na połączeniu z ul. Kolejową, trzeba też ustawić aktywne znaki pionowe przy przejściach dla pieszych i latarnie przy niektórych z nich.