Niepełnosprawny pan Sławomir z ulicy Łąkowej otrzymał od nas pełne wsparcie bez interwencji radnego Pawła Maciejewskiego i na długo przed opublikowaniem filmiku w internecie – irytuje się Iwona Pawlus, dyrektorka Miejskiego Ośrodka Pomocy Społecznej w Złotoryi. W MOPS-ie wrze po fali niepochlebnych komentarzy, które – według kierownictwa – całkowicie mijają się z prawdą i godzą w dobre imię miejskiej placówki. Tymi najbardziej wulgarnymi pani dyrektor chce zainteresować prokuraturę.
W czwartek 28 lutego na Facebooku został opublikowany krótki film o Sławomirze L., który kilka miesięcy temu miał poważny wypadek, jest po urazie neurologicznym i od początku lutego, gdy opuścił szpital, przebywa w pomieszczeniu tymczasowym na ul. Łąkowej, udostępnionym mu przez miasto. Autor filmu sugeruje, że niepełnosprawny został przesiedlony na Łąkową w dużo gorsze warunki lokalowe niż miał wcześniej i pozostawiony sam sobie, bez pomocy służb socjalnych i bez prądu, który musi sobie załatwić sam.
Dyrekcja MOPS-u uważa, że film jest manipulacją. Nie ma w nim m.in. informacji o tym, w jaki sposób Sławomir L. trafił na Łąkową. – Gdyby nie działania pomocowe, które w sprawie tego pana podejmujemy wspólnie z urzędem miejskim od stycznia tego roku, po wyjściu ze szpitala
trafiłby na bruk, stałby się po prostu osobą bezdomną
– tłumaczy Iwona Pawlus.
Jak udało nam się ustalić, Sławomir L. do czasu wypadku mieszkał w mieszkaniu komunalnym na ul. Basztowej, za które przez wiele miesięcy nie opłacał czynszu. Był osobą nadużywającą alkoholu. W listopadzie 2017 r. sąd wydał wyrok eksmisyjny wobec tego pana, nie przyznając mu jednocześnie prawa do lokalu socjalnego. Jeszcze w grudniu 2017 r. odłączono w mieszkaniu wodę. Lokator nie tylko zadłużył lokal, ale i zaniedbał, a podczas jego pobytu w szpitalu mieszkanie zostało jeszcze bardziej zdewastowane przez ludzi, którzy przychodzili tam na libacje. Nie było w nim bieżącej wody, energii elektrycznej, a szyby zostały wybite, w związku z czym panowały w nim ujemne temperatury. Nie nadawało się do ponownego zamieszkania, zwłaszcza przez człowieka po urazie, niezdolnego do samodzielnego funkcjonowania, gdyż zagrażało to jego zdrowiu. MOPS zadbał więc o to, by Sławomir L. dostał tzw. pomieszczenie tymczasowe na okres pół roku w budynku socjalnym na ul. Łąkowej. Zdaniem dyrekcji ośrodka, było to jedyne rozwiązanie zgodne z przepisami prawa i jedyny ratunek dla niepełnosprawnego.
Po publikacji filmu w internecie pojawiło się jednak mnóstwo komentarzy. Różnych – także mocno niepochlebnych dla pracowników MOPS-u, a nawet w wulgarny sposób ich znieważających. – Te komentarze są bardzo krzywdzące, pisane bez żadnej wiedzy o tym, jaki ogrom pracy nasi pracownicy wykonali w sprawie tego pana, często robiąc to poza godzinami pracy i używając do tego prywatnych samochodów – mówi Barbara Kuczyńska, zastępczyni dyrektorki. I dodaje:
– Zostaliśmy obrzuceni wyzwiskami, wylano na nas wiadro pomyj.
Jak się okazuje, zupełnie niesłusznie i niesprawiedliwie. Dwa dni po filmie na stronie Urzędu Miejskiego w Złotoryi ukazał się wykaz z całym szeregiem działań, które MOPS podjął wspólnie z innymi miejskimi instytucjami, by pomóc Sławomirowi L. – łącznie z załatwieniem podłączenia energii elektrycznej w jego lokalu. Można przeczytać o tym TUTAJ.
Obszerne sprostowanie MOPS-u nie zakończyło jednak sprawy i wywołało kolejną falę komentarzy. Wiele z nich było znowu krytycznych i sugerujących, że pracownicy ośrodka „ruszyli się” dopiero po publikacji filmu, a wcześniej nic nie robili. „Szkoda że potrzebna była interwencja z zewnątrz, takie rzeczy z automatu” – czytamy w jednym z nich. – To jakaś kompletna bzdura. Absolutnie nie jest możliwe, żeby w ciągu dwóch dni załatwić te wszystkie sprawy związane z zabezpieczeniem potrzeb tego pana. Zaczęliśmy działać już w połowie stycznia. Na początku lutego podjęliśmy starania dotyczące podłączenia prądu w lokalu na Łąkowej, a 18 lutego, po skompletowaniu wszystkich dokumentów, wysłaliśmy wniosek do spółki energetycznej z prośbą o potraktowanie sprawy jako pilnej – wylicza Iwona Pawlus.
Wśród wielu komentarzy pojawił się też ten zamieszczony przez radnego Pawła Maciejewskiego, który tylko dolał oliwy do ognia. „Dziś po interwencji Pawła Okręglickiego i mojej MOPS obiecał, że ten pan w poniedziałek będzie miał podłączony prąd przez pracowników RPK” – czytamy na Facebooku. Radny dodał też, że dobrze się stało, że sprawa wyszła w filmiku, bo to przyspieszyło pomoc… W MOPS-ie zawrzało.
– Jedno zdanie, a pan radny mija się trzykrotnie z prawdą. Po pierwsze
– nie było z jego strony żadnej interwencji,
po drugie – MOPS już wcześniej, przed nagraniem filmu i przed telefonami od radnych, które pojawiły się po jego publikacji, powziął wszystkie niezbędne działania. A po trzecie – prądu w takich przypadkach nie podłącza RPK, tylko zakład energetyczny – punktuje pani dyrektor. – Owszem, zadzwonił do nas w czwartek radny Grzegorz Łoś, pytał, czy może w czymś pomóc, poinformowaliśmy go, że wszelka możliwa pomoc ze strony ośrodka została już udzielona i że czekamy tylko na przyłączenie prądu. Zlecenie na zamontowanie licznika miało być wystawione w poniedziałek 4 marca, nie mamy niestety wpływu na procedury stosowane w Tauronie. W piątek zadzwonił z kolei radny Paweł Okręglicki, pytał, na jakim etapie jest sprawa pomocy. Uspokoiłam go, że wszystko dla pana Sławomira jest już załatwione i co mógł otrzymać, to otrzymał. I na tym koniec. Do dziś pan Maciejewski nie kontaktował się ani z kierownictwem ośrodka, ani z żadnym pracownikiem, żeby zapytać, jak wygląda sprawa pana Sławomira. Żadnej interwencji radnego Maciejewskiego nie było. Jeśli tak twierdzi, to zdecydowanie mówi nieprawdę i przypisuje sobie zasługi, których w ogóle nie ma.
Skontaktowaliśmy się telefonicznie we wtorek z radnym Maciejewskim. Podtrzymuje opinię, że to po jego interwencji MOPS podjął działania w sprawie prądu dla niepełnosprawnego. Przyznał też, że działał wspólnie z radnym Okręglickim. W czym konkretnie panu Sławomirowi pomogła interwencja radnego? Tego nie usłyszeliśmy, podobnie jak tego, z kim kontaktował się w MOPS-ie. – Byłem na Łąkowej i byłem w sprawie tego pana u pracownika ośrodka – twierdzi radny.
– Pozyskanie informacji i interwencja to dwie różne sprawy – podkreśla Iwona Pawlus i przytacza definicję ze słownika: – Interwencja to wywieranie na kogoś wpływu w celu uzyskania określonego efektu. A pana radnego ani u mnie nie było, ani nie rozmawiał ze mną. Ale nawet gdyby próbował interweniować, ani nie zwiększyłoby to pomocy, ani jej nie przyspieszyło, nie wpłynąłby na nic.
Nie trzeba nas poganiać do udzielania wsparcia ludziom go potrzebującym.
Każdy z nas zna swój zakres czynności. Gdy pojawia się poważniejszy problem, siadamy w szerszym gronie pracowników i się naradzamy. Interwencje radnych nie są potrzebne. Niczego nie przyspieszą, wiemy, co mamy robić. No chyba że radny sam chce pomóc osobie potrzebującej, przekazać jej coś od siebie, zrobić coś dla niej.
Głos w tej sprawie zabrał też burmistrz. – Jest takie powiedzenie: konie kują, żaba nogę podstawia. To nie fair ze strony niektórych radnych, że próbują sobie przypisać zasługi w pewnych sprawach, taka sytuacja ma miejsce nie pierwszy raz. Takie stawianie sprawy godzi w ludzi, którzy w MOPS-ie ciężko pracują. Bo to nie jest łatwa praca. Radni mogą się o tym przekonać, wystarczy pójść z pracownikami socjalnymi w teren, odwiedzić ludzi, którym pomagają, zobaczyć, z kim pracują, jakie mają w codziennej pracy problemy – mówi Robert Pawłowski.
Pracownicy MOPS-u nie kryją irytacji po wpisach na Facebooku. – Wyszło na to, że jesteśmy nieudolni, takie światło rzuca na nas m.in. wpis radnego. To godzi w dobre imię ośrodka. Pomoc ludziom w potrzebie to dla nas priorytet i nasza misja. Nie zostawiliśmy pana Sławomira samego, zrobiliśmy wszystko, co było w naszej mocy, by mu pomóc – dodają Barbara Kuczyńska i Iwona Pawlus.
MOPS czeka na przeprosiny i sprostowanie ze strony radnego. Czy się doczeka? – W tej sprawie nie mam sobie nic do zarzucenia – ucina Paweł Maciejewski.
Dodajmy, że kierownictwo MOPS-u zapowiada skierowanie sprawy wulgarnych komentarzy na Facebooku do prokuratury. Chodzi o możliwość znieważenia funkcjonariusza publicznego. Do sprawy będziemy wracać.
Post scriptum:
Nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło. Po publikacji filmu w internecie do MOPS-u zgłosił się brat niepełnosprawnego i zadeklarował współpracę z miejską placówką oraz udzielenie wszelkiej możliwej pomocy, która mogłaby poprawić sytuację bytową Sławomira L.