Pierwszych pasażerów autobusy elektryczne powinny przewieźć po Złotoryi jeszcze w grudniu. Będziemy podróżować po mieście bezpłatnie. Koszt zorganizowania takiego transportu nie będzie mały, bo rocznie wyniesie co najmniej 1 mln zł. Na takie rozwiązanie decyduje się jednak coraz więcej samorządów w Polsce, bo w dłuższej perspektywie jest opłacalne. – Musimy zapewnić złotoryjanom komunikację miejską, to dziś konieczność, tak jak usługi opiekuńcze dla mieszkańców – podkreśla zastępca burmistrza Paweł Kulig.
Uruchomienie komunikacji autobusowej to coraz bardziej paląca potrzeba w Złotoryi, przede wszystkim ze względu na zmieniającą się w szybkim tempie strukturę demograficzną ludności. Mamy w mieście coraz więcej osób starszych, które potrzebują dojechać do przychodni, szpitala czy na cmentarz, ponieważ różnice w wysokości terenu stanowią dla nich ogromne wyzwanie podczas poruszania się na pieszo. Seniorzy stanowią już 30 proc. złotoryjskiej społeczności, a ich liczba przekroczyła w ubiegłym roku 4 tys. I nadal rośnie.
Ale niekorzystnych czynników jest więcej. Przybywa też bowiem ludzi samotnych wśród starszych złotoryjan, których dzieci np. wyjechały z rodzinnego miasta i osiedliły się gdzie indziej. To osoby, których najczęściej nie ma kto dowieźć do lekarza czy urzędu. Do tego dochodzi zaostrzanie przepisów dotyczących prawa jazdy, w wyniku czego starszym mieszkańcom będzie coraz trudniej utrzymać uprawnienia do prowadzenia pojazdów, a co za tym idzie – samodzielnie się poruszać samochodem po mieście.
Komunikacja miejska jest również potrzebna ze względu na powrót naszego miasta na mapę kolejową Dolnego Śląska. Za nieco ponad dwa lata ruszą pociągi pasażerskie z Legnicy do Złotoryi, rewitalizacja linii kolejowej już się rozpoczęła. Stacji PKP nie da się przybliżyć bardziej do centrum miasta – trzeba zapewnić mieszkańcom dojazd do niej.
Miasto pierwszą próbę uruchomienia komunikacji po mieście podjęło ponad 5 lat temu. Usługa była realizowana przez PKS Lubin za pomocą starych autobusów spalinowych, mało wygodnych i raczej słabo nadających się do obsługi tras miejskich. Autobusy woziły m.in. pracowników do zakładów na strefie pod Wilczą Górą. Całe przedsięwzięcie storpedowała jednak pandemia. Wiosną 2020 r. wstrzymano kursy.
Ale władze miasta nie porzuciły idei i pracowały nad reanimacją komunikacji miejskiej, tyle że w formule przystającej już do XXI w., dużo bezpieczniejszej oraz bardziej komfortowej dla pasażerów i ekologicznej. Dlatego ratusz wystąpił o dotację z programu Zielony Transport Publiczny na zakup dwóch nowoczesnych autobusów elektrycznych, zapewniających zmniejszenie zanieczyszczenia powietrza i obniżenie hałasu. Na początku 2022 r. Złotoryja otrzymała ponad 4,2 mln zł dofinansowania. Dzięki temu miasto mogło zamówić 2 elektryczne autobusy u polskiego producenta, w firmie Solaris – jeden mniejszy, drugi większy. Pojazdy są już w produkcji, powinny się pojawić w złotym grodzie w grudniu tego roku. Gmina miejska dołoży do nich ze swojej kasy tylko 1,3 mln zł.
Złotoryjski magistrat planuje uruchomienie od poniedziałku do piątku 54 kursów dziennie na trzech liniach, co oznacza ponad 330 km przejechanych przez elektrobusy każdego dnia. Jedna z linii, nr 1, robiłaby 14 kursów także w soboty – chodzi o autobusy z Hożej na Kopacz i z powrotem, zahaczające ul. Zagrodzieńską i dowożące pasażerów do parku handlowego.
Autobusy, tak jak poprzednio, w 2019 r., mają wozić złotoryjan bezpłatnie. Ratusz kalkuluje, że utrzymanie komunikacji miejskiej w takiej formule będzie kosztować budżet miasta – w zależności od wariantu – od 1 do 1,4 mln zł rocznie. Rozważanych jest bowiem kilka opcji: poczynając od tego, że Urząd Miejski w Złotoryi sam zorganizuje komunikację, poprzez powierzenie jej w tzw. trybie in-house RPK, a na podpisaniu umowy z operatorem zewnętrznym, z pełnym zakresem obsługi, kończąc.
Ta kalkulacja opiera się na założeniu, że autobusy będą robiły w ciągu roku przebieg 87 tys. km. W skład kosztów wchodzi głównie wynagrodzenie kierowców, ale także serwis bieżący pojazdów i przeglądy, mycie i sprzątanie, ubezpieczenie, utrzymanie bazy (elektrobusy muszą stać pod zadaszeniem) oraz zużycie energii elektrycznej.
Paweł Kulig, zastępca burmistrza Złotoryi, zauważa jednak, że koszty dla miasta byłyby w rzeczywistości nieco niższe, ponieważ po uruchomieniu komunikacji publicznej w pełnym zakresie magistrat nie będzie miał obowiązku organizowania dowozu do szkół – uczniowie pojadą autobusami elektrycznymi. W tej chwili usługa związana z transportem na lekcje kosztuje miasto ok. 150 tys. zł rocznie.
– Komunikacja miejska to dzisiaj konieczność, tak samo jak utrzymanie szkół czy prowadzenie przez miasto usług opiekuńczych. Mówimy przede wszystkim o korzyściach płynących z uruchomienia bezpłatnej komunikacji miejskiej: o ludziach, którzy dojadą do pracy, do sklepów, do centrum, do dworca PKP, do instytucji, do lekarza, do podstrefy ekonomicznej. Nasi mieszkańcy tego potrzebują i oczekują. Już dzisiaj miasto ponosi niemałe wydatki na dowóz dzieci do szkół – przejmie to komunikacja miejska. Pozostałą kwotę sfinansujemy z rosnących systematycznie dochodów z odpisu PIT i CIT oraz z podatku od nieruchomości od nowych inwestycji, które powstają na terenie miasta – zapowiada Kulig.
Bezpłatna komunikacja zbiorowa to coraz popularniejsze rozwiązanie w Polsce. Jak czytamy na portalu Business Insider, w artykule z maja ubiegłego roku, zdecydowało się ją wprowadzić już kilkadziesiąt miast i gmin. W większości są to niewielkie samorządy, jednak po zsumowaniu liczby ich mieszkańców okazuje się, że korzystanie z transportu publicznego jest darmowe dla ponad 1,6 mln Polaków. Największą z miejscowości, które postawiło na takie rozwiązanie, jest Kalisz: W tym ok. 100-tysięcznym mieście od 1 stycznia 2023 r. wsiadający do autobusów mieszkańcy nie muszą myśleć o tym, czy kupili bilet. Miasto przejęło na siebie cały koszt funkcjonowania systemu. Jest tylko jeden warunek – trzeba posiadać Kaliską Kartę Mieszkańca, którą samorząd wydaje wszystkim mieszkańcom rozliczającym swoje podatki w mieście. Efekty widać było już w pierwszym kwartale – liczba przejazdów autobusami wzrosła pomiędzy styczniem a marcem tego roku z ok. 8,5 tys. do ponad 110 tys.
Darmowy transport nie jest oczywiście wolny od emisji gazów cieplarnianych i spalin do środowiska. Jest jednak zdecydowanie mniej szkodliwy, ponieważ porzucenie przejazdu samochodem na rzecz spalinowego autobusu oznacza wielokrotne zmniejszenie emisji dwutlenku węgla do środowiska. Przesiadka do autobusu elektrycznego, które coraz częściej stanowią podstawową flotę samorządów oferujących bezpłatne przejazdy, jeszcze poprawia tę statystykę.
Samochód, którym podróżuje tylko kierowca, wprowadza do środowiska ok. 150 g CO2 za każdy przejechany kilometr. W przypadku autobusu każdy kilometr to dodatkowe ok. 880 g CO2 w powietrzu. Jeśli jednak w autobusie podróżuje dziesięć osób, na każdego przypada 88 g CO2, czyli prawie o połowę mnie niż na kierowcę auta. Zwiększenie liczby pasażerów do 20 osób, zmniejsza ten wynik do 44 g. Ten przykład można ciągnąć, ale najlepiej kilka lat temu korzyści z porzucenia aut na rzecz transportu publicznego, pokazała Warszawa, która na podstawie badania ruchu wyliczyła, że samochód ze średnią liczbą przewożonych osób emituje ok. 140 g CO2 z każdym przejechanym kilometrem, a nowy autobus spalinowy, którym podróżuje średnio 80 osób zaledwie 0,006 g na osobę za każdy przejechany kilometr – czytamy w Business Insider.