Wiaty śmietnikowe do likwidacji. Przynajmniej niektóre. Urząd Miejski w Złotoryi uważa, że dzięki temu przy kontenerach na śmieci zrobi się czyściej. Czy wszędzie?
Jako pierwsza kilka tygodni temu została rozebrana blaszana wiata przy parkingu na ul. Jesiennej. Z inicjatywy ratusza. – W tym miejscu często był bałagan, worki pozostawiane w wejściu zagradzały dojście do kontenerów. Mieliśmy też sygnały, że pod wiatą ludzie załatwiają swoje potrzeby fizjologiczne, przez co wokół roznosił się przykry zapach. Skarżyli się również pracownicy RPK, że mają problemy z opróżnieniem pojemników, bo śmieciarce dojazd zagradzają zaparkowane samochody – tłumaczy Grzegorz Nowodyła, naczelnik Wydziału Gospodarki Odpadami w UM.
Później z krajobrazu miejskiego zniknął murowany boks śmietnikowy w podwórzu za kamienicami na pl. Orląt Lwowskich (ul. Zaułek). Tu wniosek o rozebranie konstrukcji i wyeksponowanie pojemników złożyli mieszkańcy kilku okolicznych budynków, którzy chcieli się pozbyć bałaganu. Obiekt wyburzyli pracownicy interwencyjni.
Burmistrz Złotoryi uważa, że łatwiej jest utrzymać czystość, gdy śmietniki nie są zabudowane. – Tam, gdzie do tej pory rozebraliśmy boksy śmietnikowe, praktyka wskazuje, że to się sprawdza – napisał Robert Pawłowski na portalu miejskim, odpowiadając na pytanie mieszkańca. Jako przykład podawana jest ul. Górna, gdzie kubły na śmieci od kilku lat stoją wyeksponowane, bez żadnej osłony. – Pojemniki dostępne są dla każdego. Tu prawie zawsze jest porządek, rzadko spotyka się worki zagradzające dojście do pojemników – podkreśla Grzegorz Nowodyła, dla którego odsłonięcie kontenerów na śmieci niesie wiele zalety. – Pomiędzy pojemnikami jest czyściej, nie ma już takiego fetoru, nikt nie chowa się za murek, żeby załatwić swoje potrzeby, jest też łatwiejsze dojście do pojemników, zarówno dla mieszkańców, jak i służb komunalnych – wylicza.
Niestety, jest też i jedna wada rozwiązania, które zastosował złotoryjski ratusz: duża wrażliwość na ludzkie niedbalstwo. Wymaga ono od mieszkańców zdyscyplinowania i wrzucania śmieci do pojemników, a nie obok. Taka sytuacja miała miejsce w poniedziałek rano właśnie na ul. Jesiennej, gdzie worki ze śmieciami walały się wokół poprzestawianych i stłoczonych kontenerów. W trybie pilnym musiały interweniować ekipy RPK, choć nie wszystkie pojemniki były pełne. Wrażenie bałaganu pogłębiały stos grubych gałęzi wyciętych z jakiegoś ogrodu i stara kanapa, które ktoś wystawił przy kubłach na śmieci zmieszane zamiast wywieźć na PSZOK-a. – Piękny widok… – irytował się mężczyzna przechodzący obok, kiwając z dezaprobatą głową. Kto jest temu winien? Wg pracowników RPK – sami mieszkańcy. – Pojemniki ustawiamy tak, żeby był wygodny dostęp do wszystkich. To ludzie je przestawiają, żeby zaparkować na wybrukowanym placu samochody. I robi się bałagan – tłumaczyli nam.
Dodajmy, że kolejna do likwidacji jest wiata na zapleczu pl. Reymonta, za „jamnikiem”. To również siedlisko brudu i smrodu. Na naszych zdjęciach widać, że wiata raczej utrudnia wyrzucanie śmieci niż ułatwia, a ludzie prawdopodobnie brzydzą się wchodzić do środka. – Z naszych obserwacji wynika, że w przypadku zabudowanych boksów mieszkańcy bardzo często zostawiają worki przy wejściu lub wrzucają je do pierwszych z brzegu pojemników. Kolejni nie mają już jak wejść do środka – dodaje naczelnik WGO. W ten sposób po kilku godzinach przy wejściu tworzy się barykada, a kontenery w głębi boksów stoją puste.
Na zdjęciach poniżej: boks śmietnikowy za „jamnikiem” oraz place pod kontenery na śmieci przy ul. Górnej oraz ul. Zaułek
Dzieci, które nie sięgają, nie powinny wynosić nieczystości.