Od poniedziałku 1 maja zaczną w Złotoryi obowiązywać nowe ceny za dostarczaną wodę i odprowadzane ścieki. Dla gospodarstw domowych wzrosną średnio o 6,5 proc., dla odbiorców przemysłowych o 8 proc. Zdaniem burmistrza i zarządu Rejonowego Przedsiębiorstwa Komunalnego, podwyżki były niezbędne, aby miasto nie musiało dopłacać do spółki.
Gospodarstwa domowe zapłacą za 1 m sześc. wody o 10 groszy więcej, czyli 4,02 zł. Zakłady przemysłowe czeka podniesienie ceny o 21 gr. Dużo bardziej odczuwalna będzie podwyżka za odprowadzenie 1 m sześc. ścieków – cena wzrośnie dla wszystkich odbiorców o 56 gr, do 6,69 zł. – Szacujemy, że w przeciętnym gospodarstwie domowym, gdzie miesięcznie zużywa się 4 m sześc. wody na osobę, podwyżki będą oznaczały w skali roku wzrost rachunków za wodę o 3-4 zł za osobę, zaś w przypadku ścieków o 18 zł – uważa Paweł Macuga, wiceprezes RPK. Zarząd miejskiej spółki utrzymuje, że w przypadku wody jest to jedna z najniższych podwyżek w ostatnich latach. – Bardzo niewielka, biorąc pod uwagę skalę inwestycji, jakie wykonaliśmy w tym i ubiegłym roku. Nie kierujemy się chęcią zarobku przy tych podwyżkach, musimy jednak zapewnić niezbędne przychody spółce komunalnej – dodaje Macuga.
Na podwyżkę ceny wody wpływa przede wszystkim amortyzacja i wzrost płac.
W 2016 r. RPK wybudowało ok. 3 km sieci wodociągowych, m.in. na ul. Łąkowej i magistralę na Wojska Polskiego. Wartość nowych rur, przyłączy i przepustów to ok. 1 mln zł. Teraz każdy nowy fragment sieci odbije się na cenie wody. RPK zakłada, że instalacje zamortyzują się po 50 latach. To oznacza, że rocznie do ceny wody doliczane będzie 2 proc. kosztów inwestycji, czyli 20 tys. zł. Część inwestycji jest jeszcze w trakcie – wiążą się z nimi kolejne opłaty, które wpływają na cenę wody: za zajęcie pasa drogowego przy robotach ziemnych oraz za umieszczenie infrastruktury w pasie drogowym.
W tym roku RPK czeka też wymiana pomp głębinowych na ujęciu wody w Jerzmanicach Zdroju. Kosztować ma ok. 20 tys. zł. Kolejny koszt w wysokości ok. 14 tys. zł, którego nie było w latach poprzednich, to konieczność opracowania nowego operatu wodno-prawnego. Ważność obecnego kończy się po 10 latach właśnie w tym roku. Bez tego dokumentu nie będzie można wydobywać wody z ujęcia.
Jak tłumaczy wiceprezes, podwyżek za wodę nie da się uniknąć jeszcze z jednego powodu – ogólnego wzrostu cen towarów i usług oraz wzrostu wynagrodzeń. Taryfa zakłada więcej o 40 tys. zł na wynagrodzenia dla pracowników oddziału wodno-kanalizacyjnego, gdzie zatrudnionych jest 20 osób. – Jest presja na wzrost płac, uwarunkowania zewnętrzne są niekorzystne dla nas. Po prostu nasi pracownicy mogą liczyć w innych firmach, np. w zakładach na strefie, na wyższe wynagrodzenia za podobny zakres świadczonej pracy. Musimy podjąć działania, żeby nie odchodzili – dodaje Macuga.
Podwyżka byłaby jeszcze wyższa, gdyby RPK nie założyło spadku zużycia energii w najbliższym roku. Plany ambitne, bo chodzi o 8 proc. Ma to się odbyć poprzez wyeliminowanie nielegalnego poboru wody, przede wszystkim poprzez hydranty.
Rok temu cena ścieków wzrosła tylko o 2 gr na metrze sześc. Teraz podwyżka jest bardziej znaczna
i ma związek przede wszystkim z pracami modernizacyjnymi na oczyszczalni.
Trwa tam rozbiórka osadnika imhoffa, który zostanie zastąpiony nowocześniejszą technologią. W zbiorniku nagromadzony jest jednak osad, który trzeba będzie całkowicie usunąć. RPK szacuje, że opróżnienie imhoffa zwiększy w tym roku wagę wywożonego osadu z 3,5 tys. t do 4 tys. – Do tego trzeba doliczyć dodatkową ilość środka chemicznego do neutralizacji osadu. To oznacza zwiększenie kosztów o 25 tys. zł. Modernizacja powoduje też zwiększenie zużycia energii elektrycznej na oczyszczalni, w związku z częstszym niż zwykle uruchamianiem urządzeń – podkreśla wiceprezes.
Wpływ na cenę ścieków będzie też miała amortyzacja, związana z zakupem nowego pojazdu specjalistycznego do serwisu sieci wodno-kanalizacyjnych (tzw. WUKO). Ma kosztować 1,5 mln zł, RPK zamierza go zamortyzować w ciągu 5 lat. W taryfie założony został również wzrost wynagrodzeń (32 tys. zł) i opłat za korzystanie ze środowiska.
Nowe taryfy zaakceptował burmistrz Robert Pawłowski. Zaakceptował, bo jego zdaniem
cena wody powinna odzwierciedlać koszty jej dostarczenia.
– Inaczej koszty przewyższyłyby przychody i miasto musiałoby dopłacać z budżetu do działalności przedsiębiorstwa komunalnego – podkreśla. I dodaje: – Nie można udawać, że nic nie drożeje, że nie trzeba inwestować.
Przypomnijmy, że radni miejscy na sesji w marcu nie przegłosowali uchwały z nowymi taryfami, mimo że wniosek RPK o podniesienie cen burmistrz uznał wcześniej za zasadny. Na sesji nie było żadnej dyskusji na ten temat. – Nie wiadomo więc, czy radni uważali, że podwyżki są za wysokie, czy też za niskie – podsumował wiceprezes RPK. Wcześniej, na komisji gospodarczej, dyskusję nad nowymi taryfami uciął radny Waldemar Wilczyński, który zgłosił wniosek o odstąpienie od uchwalenia projektu uchwały. – To nasze prawo, nie obowiązek. Taryfy i tak bez naszej opinii wejdą w życie, jeśli burmistrz zweryfikuje je pod względem legalności i celowości. Nie mamy prawa analizować wniosku – argumentował radny. Poparło go 7 z 12 członków komisji, co spotkało się ze zdecydowaną reakcją burmistrza Pawłowskiego, który zarzucił nawet rajcom brak odwagi w podjęciu uzasadnionej ekonomicznie dla miasta decyzji i uchylanie się od odpowiedzialności. – Radni nie chcą być kojarzeni z podwyżką cen wody – zauważył burmistrz. Poparł go wówczas przewodniczący komisji Dariusz Dobosz. – Jako jedyny z radnych prowadzę własną firmę. Wiem, że koszty działalności przedsiębiorstw tylko rosną, nie maleją. Ceny wody trzeba podnieść – podkreślał.
Dodajmy, że nowe taryfy, zgodnie z obowiązującą ustawą o zbiorowym zaopatrzeniu w wodę i odprowadzaniu ścieków, wchodzą w życie nawet w przypadku braku pozytywnej decyzji radnych. Wystarczy, że zmianę taryf uzna za zasadną burmistrz.
Ten z kolei uważa, że sprawa cen wody stała się w Złotoryi w ostatnich latach „problemem politycznym”. – Pokusiłem się o analizę stawek, z której wynika, że po 2002 r. ceny wody nie rosły w latach, w których odbywały się wybory samorządowe – tłumaczy Robert Pawłowski, pokazując wyliczenia. – Później to nadrabiano z nawiązką. Minimalna podwyżka była tylko w roku 2014. Stąd później pojawiły się wyższe stawki w 2015 r., gdy trzeba było urealnić ceny.