Dąb szypułkowy na Górce Mieszczańskiej, uchodzący za najstarsze drzewo w Złotoryi, jest martwy – twierdzą miejscy urzędnicy. Wykazała to inwentaryzacja przeprowadzona przed dwoma laty. Przycięcie konarów do jednej trzeciej długości, które wywołało komentarze w sieci, było konieczne z uwagi na bezpieczeństwo osób korzystających z parku. Pozostałych siedem pomników przyrody rosnących w Złotoryi ma się znacznie lepiej.
Pod koniec minionego roku Urząd Miejski w Złotoryi przeprowadził pierwsze od wielu lat zabiegi pielęgnacyjne na pomnikach przyrody. Akcja była zaplanowana od kilku miesięcy i poprzedzona uchwałą rady miejskiej podjętą w marcu 2021. Wskazano w niej m.in. zakres zabiegów pielęgnacyjnych na wszystkich pomnikach. W przypadku dębu w parku pojawia się w niej stwierdzenie: „Ograniczenie korony drzewa nr 5 poprzez skrócenie martwych konarów do 1/3 ich długości, konary, które wykazują żywotność zredukować o zasychające ich części”.
Uchwała była wynikiem inwentaryzacji pomników przyrody przeprowadzonej na przestrzeni kilku miesięcy 2020 roku. Już wtedy było wiadomo, że rozłożysty dąb szypułkowy stojący w parku jest martwy. – Nie wykazywało już żadnych oznak witalności i żywotności: nie pobierało wody z ziemi, nie krążyły w nim soki, poza pojedynczymi nie wypuszczało liści ani pąków. Przy czym mówimy tu o bardzo szybkim postępie zamierania. To drzewo umierało w oczach – tłumaczy Bożena Łupkowska, referentka ds. urządzania terenów zielonych w Wydziale Mienia UM, która sporządziła inwentaryzację pomników przyrody.
„Drzewo (…) zamiera, jego stan zdrowotny jest zły, a żywotność określono na 20 proc.; młode przyrosty pojawiaj się wyłącznie z jednej strony przewodnika i są słabe. Stan drzewa jest na bieżąco monitorowany i na tej podstawie można było jednoznacznie stwierdzić, że proces zamierania wyraźnie postępuje. Na pniu widoczne są liczne otwory po żerowaniu trociniarki czerwicy (Cossus cossus) oraz innych owadów żerujących w drewnie” – możemy przeczytać w dokumencie będącym załącznikiem do uchwały rady miejskiej.
Te obserwacje potwierdził zresztą Krystian Komarnicki z firmy Arbo-Spec z Chroślic, która zajmuje się administracją i pielęgnacją drzew. Latem 2021 r. w ramach projektu pn. „Bogactwo oraz perły dendroflory Krainy Wygasłych Wulkanów” zorganizował dla złotoryjan spacer dendrologiczny po Górce Mieszczańskiej. „Niestety jeden z okazałych dębów będący jednocześnie pomnikiem przyrody został zastany w stanie obumarcia bez cienia nadziei na wznowienie procesów fizjologicznych” – czytamy w notatce służbowej, którą sporządził w listopadzie 2021 r.
Co doprowadziło potężny dąb do takiego stanu? – Prawdopodobnie uderzenie piorunu. Otworzyło drogę owadom żerującym w drewnie, które go zasiedliły – przypuszcza miejska ogrodniczka, która stwierdza, że dębu nie można było już uratować. – Są pewne procesy w tkankach drzewa, korzeniach, na które nie mamy wpływu. Możemy robić opryski w koronach, pozbywać się żerujących owadów, ale to, co dzieje się wewnątrz drzewa, jest poza naszym zasięgiem. Drzewo to organizm żywy, którego życie też się kiedyś kończy.
Z powodu szybkiego przebiegu zamierania drzewa stan jego konarów zagrażał bezpieczeństwu spacerowiczów znajdujących się w bezpośrednim zasięgu korony dębu. „Z uwagi na widoczne symptomy rozkładu drewna konarów zaleca się pilne ich skrócenie do 1/3 ich długości i pozostawienie pnia z fragmentami konarów jako świadków historii oraz jako siedlisko dla wielu cennych grup gatunków w tym potencjalnie wielu chronionych” – zaznaczył Krystian Komarnicki. Podobne sugestie odnajdujemy w inwentaryzacji.
Cięcie przeprowadzono kilka tygodni temu. Urząd uzyskał wcześniej pozytywne opinie Regionalnej Dyrekcji Ochrony Środowiska we Wrocławiu oraz konserwatora zabytków. Zabiegi pielęgnacyjne na wszystkich pomnikach przyrody w Złotoryi wykonała na zlecenie magistratu firma Pro-Arbor Bartłomiej Hojdas z Bystrej Podhalańskiej, która złożyła najkorzystniejszą ofertę, a przy tym posiada odpowiednie umiejętności i uprawnienia (m.in. jest członkiem Federacji Arborystów Polskich i zrobiła kurs Certyfikowanego Inspektora Drzew). Usługa kosztowała budżet miasta 18 tys. 360 zł.
– Gdyby to drzewo rosło w lesie, poza szlakami uczęszczanymi przez ludzi, mogłoby trwać w takiej formie jak dotychczas, czyli bez przycięcia. Ale tu mamy park, a dąb rósł przy największym skrzyżowaniu alejek parkowych, więc ze względów bezpieczeństwa nie mogliśmy tak zostawić obumierających konarów. Nie wiadomo, kiedy by spadły komuś na głowę – wyjaśnia Łupkowska.
Pień dębu, który pozostał, jest obecnie stabilny, więc nie ma konieczności podjęcia przez radę miejską uchwały o zniesieniu formy ochrony w postaci pomnika przyrody. Procesy naturalnego rozkładu mogą potrwać jeszcze wiele lat, a obserwacja tego, jak przebiegają w potężnym niegdyś drzewie, może stanowić ważny element edukacji ekologicznej. – Dlatego odstąpiliśmy od wywozu martwego drewna spod korony w celu zwiększenia bioróżnorodności wokół pnia, zostawiliśmy je do samoistnego rozkładu. Obecność konarów daje poza tym obserwatorom możliwość podziwiania rozmiarów osiągniętych przez drzewo w jego szczytowej formie – dodaje pani ogrodnik.
Urząd nie wyklucza jednak kolejnych cięć w przyszłości, jeśli wymagałyby tego względy bezpieczeństwa. Pień dębu ma być sprawdzany co roku pod kątem statyki.
Co ciekawe, dąb szypułkowy w parku, choć prawdopodobnie najstarszy (jego wiek szacuje się na ok. 250 lat), nie był ani największym, ani najwyższym drzewem wśród złotoryjskich pomników przyrody. Największą wysokość osiągnął dąb szypułkowy rosnący przy ul. Stanisława Staszica – 22 m. Największym natomiast obwodem pnia, 482 cm, oraz najbardziej rozłożystą koroną – 31 m – może się pochwalić dąb czerwony stojący przy ul. 3 Maja. – Jego stan niestety także stopniowo się pogarsza z uwagi na obecność grzybów przyrannych, zasiedlających system naczyniowy drzewa. W jego koronie założono 5 wiązań elastycznych, celem zmniejszenia ryzyka rozłamania konarów oraz zwiększenia bezpieczeństwa osób przebywających w jej zasięgu – mówi Łupkowska.
Stan zdrowotny sześciu pozostałych pomników przyrody jest oceniany jako bardzo dobry i dobry, choć wszystkie wymagały zabiegów pielęgnacyjnych polegających na usunięciu posuszu, który stanowił 10-20 proc. masy koron. Pnie są w bardzo dobrym stanie, nie zaobserwowano w nich ubytków.