Strażnicy miejscy złapali na gorącym uczynku dwie kobiety, które rozlepiały w niedozwolonych miejscach ogłoszenia, zanieczyszczając miasto. Pomógł im w tym jeden z mieszkańców Złotoryi, który nagrał całą sytuację i natychmiast zgłosił o wykroczeniu straży.
Umieszczanie ogłoszeń, plakatów, afiszy, ulotek czy napisów w miejscu publicznym do tego nieprzeznaczonym to występek z art. 63a kodeksu wykroczeń. Dość uciążliwe, bo szpeci ulice i przestrzeń miejską. Podlega karze ograniczenia wolności albo grzywny. Zazwyczaj ciężko ją jednak wyegzekwować, bo – jak tłumaczą złotoryjscy strażnicy miejscy – odpowiedzialność ponosi nie ta osoba, która zleca umieszczanie ogłoszeń, lecz bezpośrednio klejąca je w miejscach niedozwolonych.
– Jeżeli nie uda się sprawców wykroczenia złapać na gorącym uczynku, wymierzenie kary jest praktycznie niemożliwe. A zatrzymanie ich w trakcie procederu jest bardzo trudne. W większości przypadków sprawcy to osoby spoza Złotoryi. Rozlepiają ogłoszenia po rynnach, przystankach czy słupach oświetleniowych wieczorem. Świadomie ukrywają twarz, najczęściej pod kapturami, żeby nie można było ich rozpoznać na monitoringu. Mają taką wprawę w przyklejaniu ogłoszeń, że w zasadzie nie zatrzymują się przy słupach. Z boku wygląda to, jakby szli po prostu spacerem przez miasto – opowiada Jan Pomykała, komendant straży miejskiej, która w ubiegłym roku ukarała za to wykroczenie 3 osoby, a każda otrzymała po 500 zł mandatu.
Tym razem udało się ukarać sprawczynie dzięki czujności jednego z mieszkańców. Zauważył w okolicach ul. Solnej dwie kobiety rozklejające na rynnach plakaty. Poinformował o tym telefonicznie straż miejską. Dyżurny wysłał natychmiast patrol strażników, informator zaś podążył śladem kobiet i przekazywał na bieżąco przez telefon wskazówki, w jakim kierunku podążają sprawczynie. Na wszelki wypadek nagrał całe zajście.
– Panie były zaskoczone, gdy wyciągając plakaty z torby, zobaczyły nagle przed sobą funkcjonariuszy w mundurach. Za to wykroczenie przewidziana jest grzywna w wysokości do 500 zł. Otrzymały po 300 zł mandatu, bo posprzątały z rynien wcześniej naklejone przez siebie plakaty – relacjonuje Jan Pomykała, który jednocześnie chwali postawę zgłaszającego mężczyzny. – Bez współdziałania obywateli w takich przypadkach nie uda nam się złapać sprawców na gorącym uczynku – dodaje komendant.
Przy okazji strażnicy miejscy przestrzegają przed telefonowaniem na numery podawane na ogłoszeniach w sprawie atrakcyjnych pożyczek czy kredytów. – W niektórych przypadkach wcale nie chodzi o udzielenie pożyczki, tylko o naciąganie na połączenie telefoniczne. Minuta rozmowy potrafi kosztować ponad 7 zł. Rozmowa jest celowo przedłużana przez osobę po drugiej stronie słuchawki. Po kilku minutach połączenie się urywa, a kredytu żadnego nie ma, a klientowi zostaje wysoki rachunek doz zapłacenia – ostrzega szef straży miejskiej.