Zwrotnica na stacji Złotoryja została dziś przestawiona na właściwy tor, po którym w ciągu najbliższych lat, jak za dawnych czasów świetności kolei żelaznej, znowu pojadą pociągi pasażerskie z Legnicy do nieodległych Jerzmanic Zdroju… To oczywiście pewna przenośnia, faktem jest jednak, że we wtorek 14 marca na złotoryjskim dworcu podpisano umowę, która ma być gwarantem likwidacji białej plamy na mapie komunikacyjnej Dolnego Śląska i powrotu połączeń kolejowych do naszego miasta. Historia dzieje się więc na naszych oczach.
Gdy wkrótce po pierwszym wyborze na burmistrza Robert Pawłowski zaczął roztaczać wizję szybkiej podróży pociągiem do Legnicy i Wrocławia, wielu pukało się w czoło, mówiąc, że to marzenie ściętej głowy. Powrót pociągów pasażerskich do Złotoryi był traktowany jako pomysł z gatunku „science fiction”. I trudno się zresztą temu dziwić, patrząc choćby na katastrofalny stan dworca PKP w naszym mieście… Minęło jednak dobrych kilka lat i dziś burmistrz może mieć satysfakcję. Dużą, bo upartym chodzeniem i jeżdżeniem „za pociągiem”, dzięki pomocy decydentów na różnych szczeblach, doprowadził do tego, że kolej pasażerska jednak powróci po 30 latach do Stolicy Polskiego Złota.
– Dla nas optymistyczna wiadomość – podkreśla Pawłowski. – Kilkanaście lat temu, gdy syn mi powiedział: „Tata, ale dobrze byłoby pojechać pociągiem do Legnicy, a później do Wrocławia, to popatrzyłem się i pomyślałem: „Młody człowiek, nie wie, o czym mówi”. Ale później, jak zacząłem drążyć temat, okazało się, że jesteśmy region naprawdę wykluczony komunikacyjnie. Niby jeżdżą autobusy czy busy, ale praktycznie codziennie ok. 5 tys. ludzi musi dojechać do pracy poza Złotoryją. To generuje niesamowity ruch na drodze wojewódzkiej do Legnicy, dziś przejeżdża tamtędy 12 tys. samochodów dziennie, więc mam nadzieję, że część przynajmniej z tych ludzi przesiądzie się do pociągu. Ale ten pociąg zlikwiduje też wykluczenie kulturowe, o którym się niewiele mówi. Dzieci czy dorośli mieszkańcy będą mogli przemieścić się szybko do większego ośrodka miejskiego i pójść choćby do teatru. Natomiast do Krainy Wygasłych Wulkanów kolej dowiezie turystów.
Semafor dla powrotu pociągu do Złotoryi otworzyła podpisana dziś na dworcu PKP w Złotoryi umowa dotycząca modernizacji linii 284 Legnica-Złotoryja-Jerzmanice Zdrój. Podpisy na umowie złożyli Ireneusz Merchel, prezes PKP PLK, i marszałek Dolnego Śląska Cezary Przybylski. Oprócz tego popisano umowy na rewitalizację linii kolejowej z Bogatyni do Zgorzelca i budowę infrastruktury pozwalającej uruchomić kolej metropolitalną z Dworca Świebodzkiego we Wrocławiu w kierunku Środy Śląskiej. To 3 z 34 zadań inwestycyjnych, które uzyskały dofinansowanie w ramach rządowego programu Kolej+. Koszt tych inwestycji to 800 mln zł, z czego 15 proc. to wkład samorządów (głównie województwa dolnośląskiego). Najszybciej z tych trzech projektów ma być zakończona modernizacja 24-kilometrowego odcinka przez Złotoryję, która będzie realizowana w systemie „projektuj i buduj”.
– Możemy powiedzieć z dumą, że Dolny Śląsk przeżywa renesans kolei – mówiła tuż przed podpisaniem umowy Elżbieta Witek, marszałkini Sejmu, która mocno się zaangażowała w projekt kolei dla Złotoryi. – Dziś mamy kolejny etap tego wielkiego programu, który przede wszystkim ma służyć naszym mieszkańcom. Bardzo się cieszę, że to się odbywa właśnie tu, w Złotoryi, gdyż często na spotkaniach z mieszkańcami Złotoryi, powiatu, ale i kolejnych powiatów aż do Bogatyni słyszałam, że ludzie mają potężny problem przez brak połączeń komunikacyjnych, że mieszkają w małych miejscowościach, ale pracują w tych większych i nie mają się czym dostać. My z tym wykluczeniem zarówno w rządzie, jak i samorządzie walczymy. Zależy nam na tym, żeby to wykluczenie komunikacyjne zlikwidować, po to, żeby szczególnie młodzi ludzi, którzy pochodzą z mniejszych miejscowości, którzy są świetnie wykształceni i pełni inicjatyw, nie wyjeżdżali stąd, żeby dzięki szybkiemu dojazdowi pociągiem mogli pracować tam, gdzie chcą, w tych większych miejscowościach, ale żeby potem wracali tutaj, bo bardzo ich potrzebujemy w tych małych ojczyznach.
Gwarantem, że umowy dziś podpisane będą szybko i sprawnie realizowane, ma być minister Andrzej Adamczyk, który zarządza programem Kolej+. – Niedawno zarzucono rządowi, a szczególnie ministerstwu Infrastruktury, że mają serce z asfaltu. To nieprawda, bo to, co się dzieje dziś tutaj, jest przykładem, że jesteśmy równie zdeterminowani, aby odnawiać szlaki kolejowe, na których, mamy nadzieję, będą dominowały srebrzące się szyny. Tutaj, w Złotoryi, te zardzewiałe szyny są symbolem tego, co uczyniły rządy lewicy przed ponad dwudziestu laty. Mamy nadzieję, że czas wielkiej likwidacji połączeń kolejowych nigdy już do Polski nie powróci. Ważne jest to, by Polacy nie czuli się wykluczeni komunikacyjnie i cywilizacyjnie – mówił szef resortu infrastruktury, który także pojawił się dziś w Złotoryi.
Ambitny cel odtwarzania połączeń kolejowych na Dolnym Śląsku postawił sobie kilka lat temu samorząd województwa. – Zakładaliśmy, że przejmiemy ponad 20 odcinków zlikwidowanych linii kolejowych. Wydawało się to utopią, ale w tej chwili mamy przejęte już ponad 20 odcinków, to jest ok. 300 km szlaków kolejowych, z tego na 50 już przywróciliśmy połączenia. Do końca tego roku następne ok. 150 km powróci do ruchu pasażerskiego – wyliczał na złotoryjskim dworcu Cezary Przybylski, który zwracał też uwagę, jak program kolejowy realizowany przez samorząd województwa podnosi atrakcyjność nie tylko turystyczną, ale i gospodarczą regionu. – W tej chwili, kiedy przychodzi inwestor, to pierwsze pytanie jest o dostępność transportową, która gwarantuje możliwość przywozu surowców i wywozu gotowych produktów, ale także transport pracowników. Dolny Śląsk jest jednym z najszybciej się rozwijających regionów w Unii Europejskiej. Tę dynamikę rozwoju możemy podtrzymać tylko poprzez takie inwestycje, jak dziś podpisujemy – dodał marszałek.
Podpisanie umowy pomiędzy województwem dolnośląskim a PKP PLK było dużym wydarzeniem medialnym. – Tylu przedstawicieli prasy, kamer telewizyjnych dawno w Złotoryi nie było – mówili z niedowierzaniem obserwatorzy tego, co działo się dziś przy ul. Dworcowej. Poza Witek i Adamczykiem na obiekcie PKP pojawili się także m.in. Andrzej Bittel, pełnomocnik rządu ds. przeciwdziałania wykluczeniu komunikacyjnemu, senator Krzysztof Mróz oraz wicewojewoda Jarosław Kresa. Tę okazję wykorzystał burmistrz Pawłowski, by podziękować osobom, które najbardziej wsparły projekt.
– Ta epopeja trwa wiele lat, na tej drodze spotkaliśmy wielu sprzymierzeńców. Chciałbym bardzo serdecznie podziękować pani marszałek Elżbiecie Witek, mam nadzieję, że się nie obrazi, gdy nazwę ją matką chrzestną tego przedsięwzięcia. Chcę podziękować panu ministrowi Adamczykowi, że pod względem formalno-prawnym przygotował tę całą zawiłą dokumentację, że to wszystko staje się możliwe – wymieniał burmistrz. – Ale przede wszystkim chcę tu podziękować zarządowi województwa dolnośląskiego, który sprawia, że od wielu lat dzięki Kolejom Dolnośląskim możemy czuć się dumnymi Dolnoślązakami, pociągi w białych i żółtych barwach podnoszą nas na duchu, gdy je widzimy. Dziękuje też Piotrowi Karwanowi, który jest wielkim orędownikiem przywrócenia kolei do Złotoryi i cały czas chodzi za tą sprawą, a jak go wyrzucą drzwiami, to wejdzie oknem.
Kiedy złotoryjanie będą mogli wsiąść do pociągu wcale nie byle jakiego, bo takiego, którym pojadą jakieś 100 km na godz. do Legnicy i dalej do Wrocławia? Tu podczas dzisiejszej konferencji prasowej pojawił się pewien zgrzyt. – Dziś jest historyczny moment, proszę zapisać tę datę wyraźnie, bo za 2 lata tutaj będą jeździć pociągi, za 2 lata Złotoryja ponownie zostanie włączona w system połączeń kolejowych. Mieszkańcy miasta i powiatu mogą już rozpoczynać odliczanie dni, kiedy będą mogli świętować powrót kolei po kilkudziesięciu latach jej nieobecności – mówił z entuzjazmem Tymoteusz Myrda, który w zarządzie województwa dolnośląskiego zajmuje się rozwojem kolei.
Nastroje ostudził jednak nieco Ireneusz Merchel, szef PKP PLK, które będzie realizowało inwestycję. – W najbliższych dniach podpiszemy przetarg. Umowę z wykonawcą podpiszemy na jesieni z czasem realizacji 36 miesięcy. Marzy mi się, że jak dojedziemy w 2026 r. do Jerzmanic, to również Kolej Dolnośląska będzie miała przygotowaną linię kolejową, żebyśmy mogli jechać dalej w Polskę.
Powrót połączeń pasażerskich to jedno, drugie to sprawa powrotu cywilizacji na złotoryjski dworzec. – Wygląda makabrycznie – podsumował dziś minister Adamczyk. Remontem dworca ma się zająć PKP, choć obiekt w Złotoryi jest dopiero na 151. miejscu w kolejce. Burmistrz zapewnia jednak, że miasto przygotowuje się do zagospodarowania terenu wokół, który chce przejąć od PKP.
– Na pewno samorząd województwa poniesie bardzo duże wydatki na remont linii kolejowej, natomiast my poniesiemy bardzo duże wydatki, żeby przystosować do obsługi pasażerów cały teren dworca, który chcemy przekształcić w centrum przesiadkowe, m.in. z dworcem autobusowym i infrastrukturą pozwalającą tu swobodnie dojechać samochodem czy rowerem, zaparkować i skorzystać z połączeń kolejowych. Wszystko jest oczywiście kwestią pieniędzy. W nowej perspektywie unijnej są jednak środki na takie projekty intermodalne, więc to naprawdę nie powinien być tak odległy czas, żeby z tą inwestycją ruszyć do przodu – zapewnia Pawłowski. I dodaje: – Jesteśmy w trochę niekorzystnej sytuacji, ponieważ choć centrum miasta jest oddalone od dworca tylko o 600 m, to po drodze jest dosyć stroma górka. W środę podpisujemy jednak umowę na dofinansowanie zakupu autobusów elektrycznych, które będą kursować tutaj, dowożąc mieszkańców na dworzec PKP i autobusów dalekobieżnych.
Dodajmy na koniec, że umowa zwiastująca przywrócenie pociągów do Złotoryi to ważna sprawa także dla Lwówka Śląskiego, który jest jeszcze bardziej wykluczony komunikacyjnie niż nasze miasto. W kuluarach można było dziś usłyszeć, że gdy kolej do Złotoryi wreszcie ruszy, będzie to znak do odbudowy linii do Lwówka, którą przejął już samorząd województwa dolnośląskiego.