Ta SOWA to mały krok dla Centrum Nauki Kopernik, ale duży skok dla takiego miasta jak Złotoryja – powiedział dziś Zbigniew Gruszczyński, dyrektor Złotoryjskiego Ośrodka Kultury, parafrazując słowa Neila Armstronga – astronauty, który jako pierwszy człowiek stanął na Księżycu. Strefa Odkrywania Wyobraźni i Aktywności jest już oficjalnie otwarta. Od jutra czeka na spragnionych wiedzy i ciekawych świata.
– Trudno mi sobie wyobrazić coś piękniejszego niż strefę SOWA w najstarszym mieście w Polsce. To jest przepiękne miejsce, cudowne miasto – zachwyca się Irena Cieślińska. To dyrektorka programowa Centrum Nauki Kopernik w Warszawie, które jest opiekunem naukowym projektu SOWA. Wzięła udział w dzisiejszym otwarciu centrum nauki w Złotoryi. Jej słowa są o tyle godne uwagi, że dla Kopernika to nie pierwszy, a już 40. tego typu ośrodek otwarty w Polsce.
Złotoryjska SOWA zrobiła zresztą duże wrażenie nie tylko na pani dyrektor z Kopernika. W kuluarach porównywana była do otwartego niedawno Centrum Witelona w Legnicy. – Na plus dla Złotoryi jest większa różnorodność eksponatów, które wyglądają na bardziej solidne – usłyszeliśmy od jednego z legnickich dziennikarzy.
Stanowisk badawczych, pozwalających zgłębiać tajemnice zjawisk przyrodniczych, jest na wystawie w holu ZOK-u aż 16. Za ich jakość ręczy Ewelina Walendziak-Genco, zastępczyni dyrektora w departamencie Analiz Strategicznych i Popularyzacji Nauki w Ministerstwie Nauki i Szkolnictwa Wyższego, które jest z kolei mecenasem projektu.
– Mamy je już przećwiczone w innych SOWA-ch. Są nie tylko atrakcyjne dla zwiedzających, ale także trwałe, powinny posłużyć przez kilka lat. Takie same eksponaty są też w Centrum Nauki Kopernik, dotykają ich i doświadczają co roku miliony zwiedzających, i one się nie zużywają – uspokaja przedstawicielka MNiSW.
Na strefę SOWA w Złotoryi ministerstwo przeznaczyło ok. 1 mln zł. To pieniądze na przygotowanie eksponatów i animatorów. Po stronie ZOK-u było zorganizowanie przestrzeni na wystawę i majsternię (czyli część warsztatową, w której „po godzinach” ma funkcjonować centrum młodzieżowe). Remonty i przystosowanie pomieszczeń kosztowały kasę miejską ponad 180 tys. zł.
– Bardzo się cieszymy w ministerstwie, gdy otwieramy kolejne centrum SOWA. Jesteśmy przekonani, że to nie są pieniądze wydane, tylko zainwestowane w przyszłość dzieci i Polski. One poznają tutaj, czym jest nauka, tutaj buduje się zaufanie do nauki naukowców. Wierzymy, że to w przyszłości zaprocentuje. Mam nadzieję, że złotoryjskie dzieci i młodzież będą zadowoleni, bo pięknie to wszystko wygląda, a majsternia jest po prostu cudownie zorganizowana – podkreśla Walendziak-Genco.
SOWA to pomysł Pawła Kuliga, który w zeszłym roku, jeszcze jako zastępca Roberta Pawłowskiego, namówił dyrektora ZOK-u, żeby wziął udział w konkursie, w którym nagrodą był grant na lokalne centrum nauki. W czwartek, przecinając wstęgę, burmistrz nie krył wielkiej satysfakcji.
– Jestem dumny, że SOWA zawitała do najstarszego miasta w Polsce. Cieszę się, że Kopernik przyjął nas do tak zacnego grona. Nawiązujemy dziś ścisłą współpracę z jednym z największych centrów nauki w Europie. Nasi pracownicy, którzy będą obsługiwać Strefę, korzystają z doświadczenia Kopernika. Dla nas to inwestycja w przyszłość, poczyniona przede wszystkim z myślą o najmłodszych pokoleniach złotoryjan, ale z tego lokalnego centrum wiedzy korzystać będą mogli wszyscy, od 5 do 105 lat – zapowiada Kulig.
Jako pierwsza z nowej złotoryjskiej atrakcji skorzystała grupa uczniów z „jedynki” i „trójki”, która przetestowała podczas dzisiejszego otwarcia eksponaty i majsternię. Dzieciaki pokazały, że strefa SOWA to strzał w dziesiątkę i raczej trudno się tu nudzić. Hitem okazało się stanowisko z wiszącymi piłkami, ale dzieci z zapamiętaniem rysowały też w lustrze i grzebały we wnętrznościach człowieka. – Zrobiłyśmy właśnie z koleżanką pierwszą w życiu operację – cieszyła się jedna z piątoklasistek. – To o wiele lepsze niż rysunki w książce, bo samemu można wszystkiego dotknąć i obejrzeć z każdej strony – podkreślała inna. – Wszystko mnie tu tak ciekawi, że mogłabym tu spędzić cały dzień – zachwycała się kolejna dziewczynka.
W holu ZOK-u było głośno od emocji najmłodszych złotoryjan. – I tak ma tu być na co dzień, to miejsce powinno tętnić życiem, ma być gwarno. Widząc entuzjazm tych dzieci, jestem spokojny o to, że tak będzie – uśmiecha się burmistrz, który ma nadzieję, że nowa atrakcja przyciągnie także mieszkańców powiatów ościennych. – Ten projekt jest nie tylko dla Złotoryi.
Podobnego zdania jest przedstawicielka ministerstwa. – Po pierwszej wizycie to miejsce nie straci na atrakcyjności. Są tutaj eksponaty, których się doświadcza, wchodzi się w interakcje, to nie jest rzecz, którą się ogląda i potem odstawia na półkę. Mam małe dzieci, więc sama bywam dosyć często w warszawskim Koperniku, i tyle razy, ile byłam, to za każdym razem jest to frajda, i dla mnie, i dla moich dzieci. Myślę, że w Złotoryi będzie identycznie – mówi Ewelina Walendziak-Genco, która po przecięciu wstęgi umieściła nazwę „Złotoryja” na specjalnej mapie z lokalizacjami placówek inspirowanych przez Kopernika.
SOWA jest coraz bardziej znana w Polsce. Minicentra nauki powstają w miejscowościach liczących do 130 tys. mieszkańców. Korzystają z nich szkoły, przyciągają dzieci i młodzież, ale przychodzą też dziadkowie z wnukami, żeby pobawić się w eksperymentowanie.
A co dokładnie do zaproponowania ma SOWA złotoryjska, można się przekonać już jutro. Placówka, która jest obsługiwana przez dwójkę pracowników ZOK-u, otwiera się dla zwiedzających o godz. 10. Ponoć żeby obejść całość i wszystko zobaczyć, potrzeba ok. 90 minut. Wejście jest płatne, ale do końca roku obowiązuje promocja na bilety, więc warto skorzystać. Jak zapewnia jednak burmistrz, będą też okazje, żeby lokalne centrum nauki zwiedzić bezpłatnie.
– Będziemy inicjować różne konkursy i zabawy, w których nagrodą będzie korzystanie ze strefy – zapowiada Kulig.