Projektanci pokazali wizualizację placu Władysława Reymonta po generalnej przebudowie, którą planuje złotoryjski ratusz. Projekt, mimo że ma już wszystkie uzgodnienia, w tym z konserwatorem zabytków, a także pozwolenie na budowę, stanął jednak pod znakiem zapytania. Radni zapowiedzieli bowiem, że nie zgodzą się na zmianę lokalizacji pomnika noblisty, choć już ponad dwa lata temu zdecydowano o wyborze takiej koncepcji zagospodarowania terenu, która uwzględnia jego przesunięcie. Burmistrz liczy, że w rozwiązaniu patowej sytuacji pomogą przedstawiciele Fundacji im. Alfredy Poznańskiej, autorki pomnika, którzy na początku grudnia gościli w Złotoryi.
Aleja noblistów z łukowych elementów, schemat złotoryjskiej starówki ułożony z kostki brukowej (tzw. złota ścieżka), podświetlana fontanna z granitowymi kulami, „zielony” przystanek autobusowy i wiata rowerowa oraz nowy układ chodników krzyżujących się w miejscu, w którym obecnie stoi pomnik – to najbardziej charakterystyczne elementy w projekcie przebudowy placu Reymonta, który powstał kilka miesięcy temu (więcej o nim pisaliśmy TUTAJ). Nie wszystkim przypadł jednak do gustu.
– Za dużo tych wszystkich elementów, jest jak na placu zabaw. A co za dużo, to niezdrowo – podsumowała na komisji gospodarczej, która odbyła się pod koniec listopada, Barbara Zwierzyńska-Doskocz. – Tu ma być przede wszystkim zieleń, miejsce do spędzenia wolnego czasu, ławeczki – dodała radna. A Eugeniusz Pożar użył nawet określenia „projekt discopolowy”.
Projekt różni się w kilku miejscach od koncepcji zagospodarowania placu Reymonta, która 2 lata temu wygrała konkurs zorganizowany przez miasto i która, sądząc po komentarzach w sieci, została raczej dobrze przyjęta przez złotoryjan (pisaliśmy o niej TUTAJ). Dlaczego?
– Zgodnie z koncepcją ograniczyliśmy komunikację kołową na placu, podkreśliliśmy kierunki w przestrzeni, otworzyliśmy plac na Basztę Kowalską – tłumaczyła podczas wspomnianej już komisji Lucyna Wojnarowska-Wierzchoś, architektka z zespołu, który opracował projekt przebudowy. – Nie mogliśmy się jednak trzymać ściśle koncepcji ze względu na ograniczenia techniczne, np. różnice wysokości, których nie uwzględnili jej autorzy. Musieliśmy zrezygnować m.in. ze szpaleru drzew oddzielających plac od ronda z uwagi na duże nagromadzenie sieci podziemnych w tym miejscu. Drzew nie da się tu po prostu posadzić. Nie uwzględniliśmy też w projekcie niecek retencyjnych w postaci ogrodów deszczowych, bo to środowisko gnilne, które nie sprawdza się w przestrzeniach miejskich w centrum.
W ostatecznym projekcie zrezygnowano też z ławeczki z figurą Władysława Reymontem, która była ujęta w koncepcji. – To rozwiązanie, które jest już bardzo powszechne, widać je w wielu miastach. Dlatego zaproponowaliśmy coś nowatorskiego w postaci alei noblistów – wyjaśniała projektantka.
Aleja ma symbolicznie zastąpić monumentalny pomnik noblisty, który zostanie przesunięty w inną część placu. – Pomnik jest masywny i przytłaczający. Autorzy koncepcji stwierdzili, że powinna być zmieniona jego lokalizacja. My też tak uważamy. Jest zbyt dominującym elementem na placu i przysłania praktycznie basztę (widać to na zdjęciu obok, zrobionym od strony przejścia dla pieszych przy hotelu – dop. red.). A to ona powinna tutaj dominować – tłumaczyła Wojnarowska-Wierzchoś, demonstrując wizualizację rozwiązań projektowych. Przesunięcie pomnika ma stworzyć osie widokowe na basztę i gmach ośrodka kultury oraz ułatwić przejście przez plac. – To ma być miejsce bez schodów, dostosowane do potrzeb osób niepełnosprawnych, musimy więc cały plac wyprofilować, wykonać niwelację terenu. Z pomnikiem w miejscu, w którym stoi obecnie, nie da się tego zrobić.
Na przesunięcie dzieła autorstwa Alfredy Poznańskiej i Alojzego Gryta, profesorów Akademii Sztuk Pięknych we Wrocławiu, zgodził się już konserwator zabytków. Ratusz chce go umieścić po zachodniej stronie, przodem do placu i ośrodka kultury, w miejscu, gdzie do niedawna stał kiosk.
Ten pomysł budzi jednak ogromne kontrowersje wśród radnych. Pierwszym obrońcą Reymonta jest Eugeniusz Pożar. Powiedzieć, że ma ogromny sentyment do pomnika, to nic nie powiedzieć. Uważa go za obiekt niemal idealny, najpiękniejszy z pomników Reymonta w Polsce. – Komu on przeszkadza? – pytał kilkukrotnie na komisji. – Dlaczego konserwator zabytków zgadza się na jego przesunięcie? Dlaczego przez lata nikt o niego nie dbał?
Dla byłego przewodniczącego rady miejskiej Reymont jest gospodarzem placu i należy mu się miejsce w centrum, a sam pomysł na jego przesunięcie uważa za profanację i nieprzyzwoitość, zwłaszcza na 2 lata przed rocznicą śmierci noblisty. – Musimy sobie przecież zdawać sprawę, że może być uszkodzony lub zniszczony podczas przesuwania – uważa. Jakiekolwiek ruchy przy Reymontowskim sacrum Pożar traktuje jako obrazę uczuć. Czyich? – Naszych, patriotycznych, miłośników jego twórczości – grzmiał na komisji. – Jeśli ktoś podniesie rękę za jego likwidacją bądź przesunięciem, to zrobię wszystko, żeby się nie dostał do rady, jeśli będzie ponownie kandydował na wiosnę, postaram się przeszkodzić. Tacy ludzie nie powinni decydować o naszym mieście – dyskwalifikował Pożar.
Głos w tej sprawie zabrała również Zwierzyńska-Doskocz. – Kochani radni, decyzje są już dawno podjęte, nikt was się o nic nie pytał, jak ogłaszał konkurs dla studentów, zlecał wykonanie projektu, akceptował go, wysyłał do wydziału budownictwa celem uzyskania pozwolenia na budowę, jak również do konsultacji z konserwatorem. Tu jest pies pogrzebany. W naszym kochanym mieście robi się wszystko na opak – stwierdziła.
Przypomnijmy więc: o kierunku przebudowy placu Reymonta i zmianie lokalizacji pomnika noblisty zdecydowali radni rady miejskiej. Dwoje z nich: Barbara Zwierzyńska-Doskocz i Adam Bartnicki (jako przewodniczący) zasiadali latem 2021 r. w komisji, która rozstrzygała konkurs na wspomnianą już koncepcję zagospodarowania placu na nowo (byli w niej również architektka Magdalena Macierz-Obertaniec, urbanista Krzysztof Łopusiewicz oraz Jacek Janiak, naczelnik Wydziału Architektury, Geodezji i Rozwoju Miasta w Urzędzie Miejskim w Złotoryi). To komisja decydowała o wygranej. A wygrała koncepcja, w której pomnika w centrum placu nie ma.
Rok temu natomiast 14 radnych jak jeden mąż głosowało za budżetem miejskim na rok 2023 (w sesji nie uczestniczyła wtedy Zwierzyńska-Doskocz), w którym jedną z pozycji było opracowanie konkretnego projektu na podstawie zwycięskiej koncepcji; była też wpisana kwota, jaką miasto zamierza na to przeznaczyć. O tych faktach radnym rozwodzącym się nad kwestią przesunięcia pomnika przypomniał na komisji burmistrz.
– Byliście państwo świadomi, że w projekcie wykonanym w oparciu o koncepcję pomnika na placu nie będzie – tłumaczył Robert Pawłowski, odpierając oskarżenia Zwierzyńskiej-Doskocz o to, że decyzje w mieście podejmuje się „jednoosobowo, bez włączenia radnych, mieszkańców, z brakiem konsultacji”. – Zarzuty, że czegoś nie konsultujemy, że tu siedzi dyktator, który wszystkim narzuca swoją wolę, to imaginacja pani radnej, która nic wspólnego z rzeczywistością nie ma – stwierdził burmistrz, przypominając rolę, jaką Zwierzyńska-Doskocz odegrała przy wyborze koncepcji ze zmianą lokalizacji Reymonta.
Radna tłumaczyła się, że zmieniła podejście do pomnika ze względu na opinię społeczną. – Wcześniej nie miałam do niego wielkiego sentymentu – przyznała. – Zmieniłam zdanie, gdy zapoznałam się ze zdaniem dziesiątek mieszkańców, którzy bronili pomnika w internecie po tym, jak wyniki konkursy poszły do informacji publicznej. Okazało się wtedy, że pomnik jest ważny dla mieszkańców.
Radni nie mówią jednak jednym głosem w sprawie pomnika. – Powinniśmy go zostawić, ale bez tych betonowych bloków, które są ohydne. Przecież Reymont napisał więcej dzieł niż tylko „Chłopi” – powiedziała Barbara Listwan.
– Pomnik taki jak jest w tej chwili nie będzie pasował do nowego placu – stwierdził z kolei Paweł Maciejewski, który zaproponował… jego zmniejszenie.
Odpowiedziała im projektantka: – Przy zachowaniu pomnika w obecnej formie i lokalizacji cały projekt jest do wyrzucenia. To praca wykonana na marne.
Podczas komisji pojawiła się nawet propozycja zrobienia referendum. – Przestawienie pomnika noblisty jest decyzją o tak dużym znaczeniu dla lokalnej społeczności, że ja bez szerokich konsultacji społecznych, choćby w formie referendum, nie chciałbym w tej chwili komuś narzucać swojego zdania, to może mieć różny odbiór w społeczeństwie – stwierdził Paweł Okręglicki.
– Jest nas tylko 15. To za mało, żebyśmy mogli decydować o pomniku – dodała Agnieszka Zawiślak.
Jeden z uczestników komisji, radny Stanisław Pazera, następnego dnia zrobił minisondaż wśród 15 przypadkowych osób, które spotkał. – Zdecydowana większość jest za przesunięciem. 10 osób tak mi odpowiedziało. Jedna była przeciw, a 4 powiedziały, że pomnik powinien zostać na placu, ale w mniejszej formie, np. figury na ławeczce – zdradził nam.
Tymczasem we wtorek 5 grudnia, czyli kilka dni po komisji gospodarczej, w złotoryjskim ratuszu gościła dwójka przedstawiciel Fundacji im. Alfredy Poznańskiej (na zdjęciu na dole), w tym jej prezeska Małgorzata Linowska (z którą już wcześniej, bo w 2021 r., kontaktowało się kilkoro złotoryjskich radnych).
– Z przebiegu naszej rozmowy wynikało, że była to rodzina pani profesor – relacjonuje burmistrz. – Przyjechali do Złotoryi z nastawieniem, że usłyszą, że chcemy ten pomnik zniszczyć, rozebrać, natomiast wyjechali w przeświadczeniu, że absolutnie nie ma o tym mowy i chodzi ewentualnie jedynie o przesunięcie. Byliśmy na pl. Reymonta, oglądali pomnik oraz miejsce, gdzie ewentualnie można go przesunąć. Najważniejsza konkluzja po spotkaniu jest taka, że zadeklarowali chęć zorganizowania spotkania z prof. Grytem, współautorem pomnika, a także z innym profesorem ASP, który jest jednym z wybitniejszych uczniów pani profesor.
Pawłowski mówił radnym o tym spotkaniu na piątkowej komisji spraw społecznych: – Nie wiem, czy państwo wiedzą, ale były dwa odsłonięcia pomnika Reymonta w Złotoryi. Pierwszy to odsłonięcie formy betonowej, a później ceramicznej bryły, która stoi do dziś. Przy obróbce termicznej doszło do zniekształceń, co potwierdzili goście z fundacji. Mieliśmy już takie sygnały wcześniej od pracowników urzędu, bo pani profesor Poznańska była około roku 1999 lub 2000, miała wtedy mówić, że nie bardzo jest zadowolona z końcowego efektu swojej pracy.
Burmistrz zdradził, że podczas spotkania z gośćmi z fundacji pojawił się nawet pomysł, żeby pomnik zrobić od nowa. – Szukamy najlepszego rozwiązania problemu, żeby nikogo nie urazić, żeby wypracować jakieś wspólne stanowisko – podkreślał na ostatniej komisji Pawłowski. – Dla mnie dużo będzie znaczyć rozmowa z fachowcem, jakim jest prof. Gryt, współautor tego pomnika. Wydaje mi się, że to chyba najrozsądniejsza droga, żeby ocenić, co dalej. Nic nas nie goni, rozmawiajmy. Pieniędzy w budżecie miasta na realizację projektu i tak na razie nie ma, a bez dofinansowania nie ruszymy z przebudową placu.