Kolejny grób na ziemi złotoryjskiej został wpisany do ewidencji weteranów walk o wolność i niepodległość naszego kraju. Tabliczka z biało-czerwoną wstęgą i godłem Polski zawisła na mogile Mikołaja Szewczyka, uczestnika obu wojen światowych, który jest pochowany na cmentarzu parafialnym w Pielgrzymce.
Ceremonia oznaczenia grobu w asyście kompani honorowej z 23. Pułku Artylerii z Bolesławca miała miejsce we wtorek 20 czerwca. Poprowadził ją Waldemar Chabior, wiceprezes Związku Kombatantów RP i Byłych Więźniów Politycznych w Złotoryi, który złożył wniosek do Instytutu Pamięci Narodowej o wpisanie grobu weterana z Pielgrzymki do ewidencji.
Starszy sierżant Mikołaj Szewczyk był żołnierzem armii gen. Józefa Hallera. Walczył w wojnie polsko-bolszewickiej. Uczestniczył też w działaniach zbrojnych podczas II wojny światowej, brał m.in. udział w wyzwalaniu Warszawy.
– O życiu nie świadczy jego długość, tylko jakość. Można żyć krótko, a zrobić wiele dobrego. Mikołaj Szewczyk poświęcił swoje życie ojczyźnie i rodzinie – mówił podczas uroczystości na cmentarzu ks. Franciszek Wróbel, proboszcz parafii pw. św. Jana Nepomucena w Pielgrzymce, który poświęcił oznaczony tabliczką weterana grób.
Mikołaj Szewczyk zmarł 6 lutego 1986 r. Doczekał się licznej rodziny – czterech synów i córki oraz 16 wnuków. Jeden z jego synów został zawodowym żołnierzem, podobną drogą poszedł wnuk Piotr Szewczyk, który służy w 23. Pułku Artylerii w Bolesławcu. Krewnych nie zabrakło na uroczystości. Inny z synów pana Mikołaja, Stanisław Szewczyk, odczytał życiorys ojca (który sam przed kilkoma laty spisał), a następnie odsłonił oznaczoną przez IPN tablicę nagrobną.
Grób Mikołaja Szewczyka został wpisany do ewidencji z numerem 5713. Kwiaty na nim złożyli m.in. wójt Pielgrzymki, radna sejmiku dolnośląskiego Jadwiga Szeląg oraz poseł Robert Obaz.
Weryfikację i ewidencję uhonorowanych grobów prowadzi Komisja Ścigania Zbrodni Przeciwko Narodowi Polskiemu przy Instytucie Pamięci Narodowej. W ewidencji jest już prawie 6,4 tys. wpisów. Trzy z nich dotyczą grobów Stefana Karabczyńskiego, Władysława Patulskiego i Kazimierza Puklicza znajdujących się na cmentarzu komunalnym w Złotoryi.
Życiorys starszego sierżanta publikujemy pod artykułem. Został on zamieszczony w 2020 r. przez Stanisława Szewczyka w „Echu Złotoryi”. Wspomnienia zaprezentowano również podczas spotkania z udziałem uczniów SP nr 3 w Złotoryi ph. „Nasi przodkowie w dniach odzyskiwania niepodległości (1914-1920)”.
Mój Ojciec – Mikołaj Szewczyk, syn Jana – urodził się 17 listopada 1898 r. w Rosochaczu, gmina Rosochacz, powiat Gwoździec, województwo Stanisławów w rodzinie rolniczej. Miał dwie siostry i trzech braci. Ukończył 7 klas szkoły podstawowej, a dalszą naukę przerwała mu I wojna światowa. Ponieważ mieszkał na terenie zaboru austriackiego, został powołany w wieku 16 lat do wojska austriackiego. Gdy był w trakcie przeszkolenia, wybuchła I wojna światowa. Austria prowadziła wojnę z Włochami i mój Ojciec trafił na front. Po wielogodzinnym ostrzale armatnim wydano rozkaz walki na bagnety. Austriacy ponieśli klęską. W szeregach austriackich znajdowali się żołnierze różnych narodowości: Polacy, Ukraińcy, Słowacy, Czesi i Węgrzy. Armia ta liczyła ok. 2 tys. żołnierzy. Garstka z nich, ocalała po zakończeniu działań na froncie, schroniła się w okopach, udając rannych. Ojciec znalazł się w grupie 30 rannych, którzy mogli poruszać się o własnych siłach. Zostali oni jeńcami wojennymi i Włosi przetransportowali ich na Sycylię w okolice wulkanu Etna.
Ojciec wraz z innymi niewolnikami pracował tam 2 lata po 10 godzin dziennie w dużym państwowym gospodarstwie, za co otrzymywał 2 liry za godzinę. Po wypełnieniu swoich obowiązków mógł za dodatkowe 3 liry pracować u włoskiego rolnika. Po 2 latach we Włoszech zaczęto tworzyć Legiony Polskie. Rząd włoski zgodził się na zwolnienie jeńców, a tym, którzy wstępowali do Legionów, wypłacono ekwiwalent pieniężny za niewolniczą pracę. Ogromna liczba Polaków zgłaszała się do Legionów. Po zakończeniu mobilizacji zostali oni przewiezieni do Francji. Tam też były Legiony Polskie pod dowództwem gen. Hallera. W tym czasie Francja walczyła z Niemcami, a jej wojskami dowodził Marszałek Petain. Gen. Haller zwrócił się do Francuzów o przekazanie dla Polski sprzętu wojskowego przywiezionego po rozwiązaniu oddziałów francuskich w koloniach w Algierii i Maroku w zamian za pomoc w pokonaniu Niemców. Pociągami przetransportowano go do Leszna.
Część legionistów, w tym mój Ojciec, udała się z gen. Hallerem nad Bałtyk, gdzie w Pucku dokonano symbolicznych zaślubin Polski z morzem. W tym czasie Legiony brały udział w walkach z Niemcami i bolszewikami. Część legionistów połączono z armią polską, która udała się na pomoc obrońcom Lwowa. Ukraińcy chcieli opanować Lwów i zrobić go stolicą zachodniej Ukrainy. Mieszkańcy Lwowa chwycili za broń i postawili opór wrogowi. Udało się pokonać Ukraińców.
W czasie pobytu w Francji Ojciec uzyskał stopień wojskowy: sierżant łączności-telegrafista. Musiał zabezpieczać łączność pomiędzy pierwszą linią frontu a sztabem na tyłach. Nosił na plecach kołowrotek z nawiniętym przewodem. Gdy został on przerwany, musiał go naprawiać pod ostrzałem.
Po wypędzeniu Ukraińców ze Lwowa armia polska przesuwała się na wschód w kierunku Kijowa, dokąd dotarli po 6 miesiącach. Tam stacjonowała ogromna armia bolszewicka z kawalerią pod dowództwem Budionnego. Wobec przewagi bolszewików wycofywali się z powrotem pod Lwów. Tam dopiero rozbito armię bolszewicką. W tym samym czasie broniono Warszawy. Bolszewicy doznali klęski pod Warszawą pokonani przez wojska Józefa Piłsudskiego – nazwano tę bitwę „cudem nad Wisłą”.
Po zakończeniu wojny z bolszewikami i podpisaniu pokoju w Rydze w 1920 r. Ojciec mój powrócił w swoje rodzinne strony. Wybudował murowany, pokryty blachą dom, stajnię i stodołę. W 1939 r. do wybuchu II wojny światowej szkolił młodzież od 14. roku życia w ramach przysposobienia wojskowego, tworząc drużyny strzeleckie. Młodzi bardzo się do nich garnęli. Każda osoba, która stawała do poboru do służby wojskowej, była całkowicie przeszkolona do jej pełnienia i obrony kraju przed najeźdźcą. Ojciec nie został od razu po wybuchu wojny powołany do wojska z powodu przekroczenia wieku poborowego.
Gdy w 1939 r. na nasze tereny wkroczyli Rosjanie, zaczęto wywozić inteligencję i bogatszą ludność na Sybir. Ojciec musiał co drugi dzień meldować się w sztabie rosyjskim w Gwoźdźcu oddalonym o 10 km od naszego miejsca zamieszkania. W tym czasie wszystkich mężczyzn wywożono do koszenia żyta, przygotowując teren pod budowę lotniska. Ojciec był wraz z rodziną na liście do wywózki na Sybir. Przerwano wywózki, gdy Niemcy napadli na Związek Radziecki. Wkroczyli Niemcy, potem po poniesionej klęsce wycofali się i znowu wkroczyli Rosjanie. Zaczęto mobilizację do wojska polskiego. Ojciec dostał się do armii polskiej w Żytomierzu. Przeszedł szlak bojowy aż do Berlina. Brał udział w wyzwoleniu Warszawy, w bitwie o Wał Pomorski, o Nysę Łużycką pod Budziszynem. Otrzymał wiele odznaczeń: Złoty Krzyż Bojowników Wojskowych, Krzyż Grunwaldu, Medal za Odrę, Nysę i Bałtyk.
Po zakończeniu wojny wraz z sześcioosobową rodziną przyjechał na Ziemie Odzyskane. Osiedlił się w Pielgrzymce. Prowadził gospodarstwo rolne. Pracował jako naczelnik poczty, był sołtysem, ławnikiem sądowym. Brał udział w wielu pracach społecznych we wsi. Zmarł w wieku 87 lat.