Sprzedaż alkoholu w Złotoryi w porze nocnej pozostanie – na razie – bez zmian. Uchwała w tej sprawie nie trafiła nawet na sesję rady miejskiej. Wcześniej radni zaopiniowali ją negatywnie na komisji spraw społecznych. Burmistrz uważa jednak, że sprawa nie jest jeszcze zamknięta.
Ograniczenia sprzedaży alkoholu w godzinach od 22 do 6 to dość kontrowersyjny temat, przez który o naszym mieście w ostatnich tygodniach było znowu głośno. „Będzie prohibicja w Złotoryi?”, „Wrócą czasy prohibicji?” – brzmiały tytuły prasowe. Sprawa jest bardzo medialna, choć nie nowa, bo ciągnie się już 3 miesiące.
Wprowadzenie ograniczeń na alkohol zaproponował pod koniec zeszłego roku Klub Abstynenta Relaks. „(…) z pewnością przyczyni się do zmniejszenia przypadków zakłócania porządku i bezpieczeństwa publicznego, ciszy nocnej oraz aktów wandalizmu na terenie miasta” – czytamy w uzasadnieniu. Nowe przepisy nie obejmowałyby lokali gastronomicznych. Dotyczyłyby natomiast stacji paliw.
Wnioskiem Relaksu zajęła się podległa burmistrzowi miejska komisja ds. rozwiązywania problemów alkoholowych, która przygotowała projekt uchwały. Burmistrz przystał na propozycję abstynentów, bo już wcześniej otrzymywał skargi od mieszkańców na zakłócenia porządku w porze nocnej przy sklepach handlujących alkoholem. – Podobne ograniczenia wprowadzono w innych gminach, np. Kętrzynie, Nowej Soli, Gdańsku czy Krakowie, i tam z takich rozwiązań są zadowoleni – twierdzi Andrzej Ostrowski, sekretarz miasta, który kieruje pracami komisji alkoholowej.
Projekt uchwały po raz pierwszy trafił na forum rady w styczniu – znalazł się w porządku obrad komisji spraw społecznych. Wtedy jednak radni przełożyli dyskusję na koniec lutego, chcąc podeprzeć się opiniami specjalistów, służb mundurowych, przedsiębiorców czy mieszkańców. Ci pojawili się na lutowej komisji, dyskusja się odbyła, ale radni nie zdecydowali się nad projektem zagłosować. Przełożyli to na marzec, argumentując z kolei, że mają zbyt mało danych statystycznych, by podjąć decyzję. W końcu na marcowej komisji doszło do głosowania – już bez wracania do dyskusji. Pomysł zaakceptowało tylko dwóch rajców: Józef Banaszek i Paweł Okręglicki, reszta obecnych na posiedzeniu była przeciw ograniczeniom (wstrzymał się od głosu Dariusz Widomski, a Barbara Listwan, choć była na komisji, głosu nie oddała).
Opinia komisji spraw społecznych (obradowała 28 marca) miała pomóc całej radzie miejskiej w podjęciu ostatecznej decyzji co do ograniczeń w sprzedaży alkoholu. Rada jednak takiej szansy nie dostała, bo przewodniczący Waldemar Wilczyński zdecydował, że nie wprowadzi jej do porządku obrad na marcowej sesji, która z kolei odbyła się 30 marca. – Nie było na to zgody radnych – twierdzi przewodniczący, który wytyka jednocześnie projektowi, że był źle przygotowany. – Od początku twierdziłem, że dla tego projektu została przyjęta nieprawidłowa procedura, że powinien trafić do komisji skarg, wniosków i petycji. Kilka razy dopytywałem, kto jest projektodawcą, ale dopiero na 2 dni przed sesją usłyszałem od burmistrza, że to on jest inicjatorem tej uchwały. Stąd moja decyzja – tłumaczy Wilczyński.
Takim stawianiem sprawy zaskoczony jest burmistrz. – Po pierwsze, nie rozumiem, jakie to ma w istocie znaczenie, kto jest projektodawcą. Jeśli ktoś zgłasza mi propozycję, która zasługuje na uznanie, to nie widzę przeszkód, żeby trafiła pod obrady radnych – mówi Robert Pawłowski. Po drugie, jak podkreśla, wielokrotnie było sygnalizowane na komisji spraw społecznych, że to podległa jemu komisja ds. rozwiązywania problemów alkoholowych przygotowała projekt i ubrała w „szaty prawne” wniosek Klubu Abstynenta Relaks. Dla burmistrza oczywistym jest więc, że to on firmował uchwałę. – Wszystko odbyło się zatem zgodnie z prawem – uważa Pawłowski.
Losy uchwały zdecydowały się prawdopodobnie jednak już miesiąc temu, na lutowej komisji. Dyskusja, która miała wtedy miejsce, pokazała, że wśród radnych niewielu jest zwolenników „nocnej prohibicji”. Wątpili, czy takie rozwiązanie coś da. W kolejnych dniach dyskusja przetoczyła się również przez media społecznościowe. Propozycja ograniczeń w sprzedaży alkoholu spotkała się z dużą krytyką mieszkańców, co także mogło mieć wpływ na zamrożenie prac nad projektem uchwały.
– Czy wprowadzając takie przepisy, chcemy zaprowadzić więcej spokoju w mieście czy przeciwdziałać większemu spożyciu alkoholu? – dopytywał Eugeniusz Pożar. – Nie wiem, czy istnieją badania, które pokazują, jakie relacje zachodzą między ograniczeniem sprzedaży alkoholu w określonych godzinach a spadkiem spożycia i większym spokojem w mieście, my takich badań nie prowadzimy. Historia jednak pokazuje, choćby przykład z PRL-u, że gdy było ograniczenie sprzedaży od godz. 13, to nie przyniosło spodziewanych skutków. Błędne jest oczekiwanie, że po podjęciu tej uchwały będziemy mieli mniej pijaństwa w mieście i więcej spokoju, to byłoby zbyt proste – stwierdził radny.
Wtórował mu Leszek Antonowicz. – Mamy coraz więcej zakazów we współczesnym świecie, w imię szczytnych ideałów coraz więcej się zakazuje, dla dobra człowieka, tylko ten człowiek jeszcze o tym nie wie – zżymał się.
Głosy takie jak Barbary Listwan, która przypomniała, że radni powinni działać w kierunku ograniczenia spożycia alkoholu i eliminowania zakłóceń porządku, należały do mniejszości.
Radni dopytywali także podczas komisji, ilu dokładnie punktów sprzedaży dotyczyłoby ograniczenie oraz w jakich godzinach pracują. I takich precyzyjnych danych nie otrzymali od przedstawicieli Urzędu Miejskiego w Złotoryi (co z pewnością nie pomogło projektowi uchwały). Nie usłyszeli też danych o liczbie interwencji wobec osób zakłócających spokój pod sklepami nocnymi i na terenie całego miasta, mimo że na komisji był przedstawiciel złotoryjskiej policji. – Zapraszając przedstawicieli komendy na komisję, prosiliśmy o przygotowanie takich statystyk – zaznacza jednak burmistrz.
– Radnym zabrakło konkretnych informacji do podjęcia decyzji. Albo podchodzimy rzetelnie do tematu, albo nie podchodzimy wcale – zauważa Wilczyński. Co ciekawe, zapowiada: – Nie mówię, że ta uchwała nie będzie dalej procedowana. Musi być jednak dobrze przygotowana.
Za wygraną nie daje natomiast burmistrz Pawłowski. Zapowiada, że ratusz będzie chciał wrócić do sprawy ograniczenia sprzedaży alkoholu nocą, powołując się m.in. na to, że coraz więcej gmin decyduje się na to. – Alkohol jest tak naprawdę zalegalizowanym narkotykiem. Powinien być używany przez osoby świadome, odpowiedzialne. A takie osoby nie mają potrzeby kupować alkoholu w nocy – uważa. – Nie mówię, że propozycja klubu Relaks rozwiąże wszystkie problemy związane z nadużywaniem alkoholu, nie łudźmy się. Ale może spróbujemy coś zrobić, sprawdźmy nowe rozwiązanie przez jakiś czas, zobaczmy, jaki będzie miało skutek.
Zwolennikiem ograniczenia sprzedaży napojów wyskokowych jest również Bożena Popławska, psychoterapeutka, która pełni funkcję miejskiego pełnomocnika ds. uzależnień. – Dostęp do alkoholu jest zbyt łatwy. Jeszcze nigdy nie był tak łatwy – podkreśla. – Opinia osób uzależnionych, z którymi rozmawiałam, jest taka, że gdyby nie było możliwości picia w nocy, to by nie pili, bo gdzie by biegali? Nie chciałoby im się nigdzie iść. Dajmy szansę tej propozycji. Jeśli jej nie wprowadzimy, to nie sprawdzimy, jak działa. My nie chcemy przecież ograniczyć korzystania ludziom z chleba. Alkohol to nie jest artykuł pierwszej potrzeby – przekonywała radnych na lutowej komisji.
Jak się okazało, bezskutecznie.
W uzasadnieniu do uchwały czytamy, że od stycznia do listopada 2022 r. Komenda Powiatowa Policji w Złotoryi wdrożyła 121 procedur Niebieska Karta, z czego 59 w stosunku do osób, wobec których istniało podejrzenie, że stosują przemoc w rodzinie, będąc pod wpływem alkoholu. W tym samym okresie w pomieszczeniach dla osób zatrzymanych w złotoryjskiej komendzie zatrzymano do wytrzeźwienia 105 osób. Natomiast strażnicy miejscy interweniowała w zeszłym roku 52 razy w stosunku do osób znajdujących się pod wpływem alkoholu.