Nie żałuję ani dnia, ani godziny z tych 50 lat bycia złotoryjaninem – mówi Andrzej Kowalski, znany złotoryjski przedsiębiorca i działacz społeczny, który w sobotę w restauracji Przy Miłej miał swój benefis. 1 kwietnia minęło dokładnie pół wieku od chwili, gdy zamienił Płock i tamtejszą Petrochemię na Złotoryję i kopalnię miedzi Lena. – Nie zawsze było kolorowo w moim życiu zawodowym, samorządowym, ale lata spędzone w najstarszym mieście w Polsce są dla mnie i moich bliskich powodem do dumy.
Wśród ok. 120 osób, które w sobotę gościł jubilat, nie zabrakło jego przyjaciół, dawnych górników, samorządowców. – Andrzeja poznałem przy okazji budowy jego „ukochanego dziecka”, czyli skansenu górniczo-hutniczego w Leszczynie – mówi starosta złotoryjski Wiesław Świerczyński, jeden z uczestników benefisu. – Pracowałem wówczas w centrali KGHM Polska Miedź i służbowo „pilotowałem” kilka spraw przy budowie skansenu, zwłaszcza w odniesieniu do rekonstrukcji starego pieca hutniczego. To chyba wyjątkowy człowiek, który pozostanie wierny swojej miłości czy Staremu Zagłębiu Miedziowemu i zawsze będzie starał się, aby kierownictwo miedziowego koncernu znalazło w sobie chociażby odrobinę życzliwości dla Złotoryi i powiatu złotoryjskiego.
– Czasy zawodowej świetności i aktywności Andrzeja Kowalskiego to czasy bycia prezesem Vitrum, prezesowania Społem. O tych czasach ciepło się wypowiada i wspomina bardzo wielu złotoryjan – zaznacza burmistrz Robert Pawłowski. – Ja te czasy pamiętam mniej, bo wówczas mnie w Złotoryi nie było. Pamiętam, że kiedy został wolą kapituły Człowiekiem Ziemi Złotoryjskiej 11 lat temu, to zrobiłem o nim artykuł dla „Echa Złotoryi” i to był chyba taki początek naszej bliskiej znajomości.
– Z Andrzejem Kowalskim sporo nas łączy – zauważa z kolei Jan Tymczyszyn, wójt Złotoryi. – Nasz urząd gminy jest praktycznie naprzeciwko kompleksu Przy Miłej. I druga sprawa: na terenie gminy w Leszczynie znajduje się skansen wybudowany dzięki staraniom ZTTG z Andrzejem Kowalskim na czele. Dzisiaj próbujemy znaleźć pomysł – a zarazem pieniądze – na dalsze funkcjonowanie obiektu. Skansen jest częścią miedziowej tożsamości ziemi złotoryjskiej i mam nadzieję, że przetrwa, że powrócimy do organizowania Dymarek Kaczawskich.
Kowalski to jedna z barwniejszych postaci w najnowszej historii naszego. Przyjechał do Złotoryi jako młody chłopak, z żoną Barbarą i córką Beatą. Zaczął od pracy z Zakładach Górniczych Lena, gdzie w latach 1973-76 był sztygarem. Z kopalnią wiązał swoją przyszłość, jednak życie napisało inny scenariusz.
– Wezwano mnie do komitetu Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej. Chwalono za pracę w kopalni, za pomysły racjonalizatorskie itp. I nagle ktoś powiedział: wy, Kowalski, jesteście przyszłością Złotoryi. Od jutra zostajecie prezesem Spółdzielni Vitrum (obecny Vitbis – do. red.). Próbowałem oponować, że jestem za młody, nie mam doświadczenia itp. Usłyszałem tylko: w kopalni daliście sobie radę, to i w bombkach sobie poradzicie – wspomina jubilat.
Prezesem „bombek” był równe 10 lat. Potem został prezesem PSS Społem w Złotoryi. – To był trudny czas dla Polski, po odwilży stanu wojennego. Na naradach mówiono, że mamy gonić Zachód, a w sklepach nic nie było. Uczono się dopiero takich określeń jak promocja, marketing itp. – dodaje.
O Kowalskim jako prezesie złotoryjskiego Społem zrobiło się głośno. W sercu miasta otworzył salon obuwniczy Balerina skrojony na wzór ekskluzywnych sklepów z obuwiem znanych z Francji czy Włoch. – Okazało się, że w Polsce robi się markowe obuwie, ale wszystko idzie na eksport. Jeździłem od producenta do producenta i załatwiałem, aby partie luksusowego obuwia szły do Społem – opowiada.
Otwarcie było huczne. Sklep w złotoryjskim Rynku przeżył takie oblężenie, że VIP-ów uczestniczących w inauguracji trzeba było ponoć „ewakuować” tylnym wyjściem. Po tygodniu okazało się, że Balerina zarobiła tyle, co pozostałe sklepy Społem zarabiały przez kilka miesięcy. Kowalskiego nazwano gospodarczym cudotwórcą, bo na zakupy do Złotoryi przyjeżdżano nie tylko z Legnicy czy Lubina, ale i Wrocławia. Do tego sprzedaż markowych butów nie była reglamentowana.
W 1989 r. Kowalski awansował z prezesa spółdzielni na naczelnika miasta i gminy Złotoryi. Długo jednak nie piastował tego stanowiska – w czerwcu 1990 r. w urzędzie zastąpił go pierwszy burmistrz z wyboru rady miejskiej, Kazimierz Zwierzyński.
Pod koniec 1990 wraz z nastaniem nowej rzeczywistości społeczno-gospodarczej w Polsce Kowalski zajął się biznesem na własny rachunek. Na bazie stołówki pracowniczej Złotoryjskich Zakładów Obuwia stworzył kompleks gastronomiczno-hotelarski Przy Miłej. – Bywało ciężko, nawet bardzo ciężko – wspomina dzisiaj. – Był moment, kiedy na serio szukałem kupca na cały obiekt, bo zjadały nas odsetki kredytu. Był nawet kupiec z południa Włoch... Ale chyba dobrze, że wytrwałem, ku chwale głodnych i spragnionych, nie tylko złotoryjan.
W roku 2012 Andrzej Kowalski został Człowiekiem Ziemi Złotoryjskiej. Kapituła przyznała mu tytuł w nagrodę za stworzenie unikalnego miejsca na ziemi złotoryjskiej – skansenu górniczo-hutniczego w Leszczynie.
– W Polsce w latach 40. XX w. po odzyskaniu Dolnego Śląska ruszyły pierwsze kopalnie miedzi: Lena, Nowy Kościół, Konrad. Stąd pierwsi górnicy w latach 60. i 70. XX w. gremialnie zasilili kadrowo Nowe Zagłębie Miedziowe, które budowało ZG Lubin, ZG Polkowice czy ZG Rudna. Ich udział był tak znamienny, że powstało wówczas w KGHM słynne powiedzenie: „zamienię dyplom inżyniera na pochodzenie z Leny” – przypomina jubilat. – Ten skansen to mój i Złotoryjskiego Towarzystwa Tradycji Górniczych hołd dla braci górniczej Starego Zagłębia Miedziowego, a Dymarki Kaczawskie to pielęgnowanie tradycji i miedziowej tożsamości ziemi złotoryjskiej. Mam cichą nadzieję, że obecne władze KGHM, tak mocno życzliwe regionowi, zechcą łaskawym okiem spojrzeć na skansen i jego potrzeby – dodaje Kowalski, ceniący sobie przyjaźń z byłymi prezesami KGHM: Stanisławem Siewierskim i Jerzym Sadeckim (obaj byli obecni na benefisie w Złotoryi).
Po 50 latach życia w Złotoryi Andrzej Kowalski jest złotoryjaninem spełnionym. Kilka dni przede benefisem został… pradziadkiem, a to oznacza, że Kowalscy w Złotoryi mocno zapuścili korzenie. Jak przystało na sztygara ZG Lena, prawnuczka otrzymała imię Lena.
źródło: e-legnickie.pl