Do Straży Miejskiej w Złotoryi wpłynął list od mieszkanki Wrocławia, która dziękuje mundurowym za nietypową pomoc.
Złotoryjscy strażnicy wielokrotnie pokazali, że są nie tylko po to, aby wypisywać mandaty i upominać, ale często też by pomagać mieszkańcom, nie tylko naszego miasta.
W ciągu ostatniego miesiąca dwukrotnie otrzymali od mieszkańców innych miejscowości prośbę o sprawdzenie, czy z ich krewnymi, którzy nie odbierają telefonu, jest wszystko w porządku. – Poproszono nas o sprawdzenie, czy mieszkający sami członkowie ich rodzin są zdrowi i mają się dobrze. W obu przypadkach wszystko skończyło się pozytywnie. Powodem braku kontaktu były wyciszone dzwonki telefonów – mówi komendant Jan Pomykała, którego podwładni pomagali także mieszkańcom przy odpalaniu pojazdów, które odmówiły posłuszeństwa, mimo że zima została już dalekim wspomnieniem.
Oto fragment listu, otrzymany przez strażników od mieszkanki Wrocławia:
„Jestem mieszkanką Wrocławia, a w Złotoryi mieszka mój daleki krewny (wuj), który jest obecnie samotnym, schorowanym, mocno starszym człowiekiem (…) prawie tydzień czasu nie mogłam się do niego dodzwonić, więc pozwoliłam sobie poprosić Państwo o „interwencję” i sprawdzenie pod adresem (…), co się mogło stać. Zakładałam najgorsze.
Funkcjonariusz Straży Miejskiej w Złotoryi, który pełnił służbę w piątek, 30 czerwca, w godzinach 13-15, nie dość, że sprawdził stan faktyczny, to jeszcze był tak uprzejmy, że naprawił mojemu wujkowi telefon komórkowy, w którym, z powodu nieznajomości podstawowych zasad obsługi, wujek wyłączył sobie fonię. W tym miejscu pragnę serdecznie podziękować, zarówno temu funkcjonariuszowi, jak i całej ekipie SM w Złotoryi.
Wykazaliście się Państwo profesjonalizmem, empatią i zrozumieniem. Bardzo byliście pomocni w rozwiązaniu mojej, przecież tylko prywatnej, sprawy. Wiem, że można na Państwo liczyć (…).