Wakacje w Złotoryi zakończą się najprawdopodobniej wystrzałowo, bo piknikiem strzeleckim. Zorganizuje go klub Agat, który świętuje w tym roku okrągłe urodziny. O atrakcjach pikniku, ale także o ambitnych planach złotoryjskich strzelców i apetycie na przekroczenie magicznej bariery 100 punktów w zawodach, zamiłowaniu Polaków do broni palnej, „spóźnionych zawodnikach” oraz o tym, jak klub poradził sobie z wyciszeniem strzelnicy, opowiedział nam Józef Zatwardnicki, trener i wiceprezes Agatu.
Biorąc pod uwagę tylko punkty zdobywane we współzawodnictwie sportowym dzieci i młodzieży organizowanym corocznie przez Ministerstwo Sportu i Turystyki, Agat od kilku lat jest najlepszym klubem w Złotoryi. W tym roku obchodzi 20-lecie powołania do życia. Piknik strzelecki ma być okazją do wspólnego świętowania z mieszkańcami miasta i powiatu okrągłego jubileuszu (a także wkładem klubu w obchody 100-lecia odzyskania przez Polskę niepodległości).
– Chcemy zaprosić władze Polskiego Związku Strzelectwa Sportowego, naszych najlepszych zawodników, którzy rozproszyli się po świecie, członków klubu, a przede wszystkim mieszkańców, którzy będą mogli zwiedzić strzelnicę przy ul. Legnickiej i spróbować, jak się na niej strzela. Planujemy też zorganizować turniej strzelecki dla samorządowców – zapowiada Józef Zatwardnicki, trener Agatu i nestor złotoryjskiego strzelectwa, żywy symbol klubu, który w tym roku obchodzi też swój osobisty jubileusz. Mija właśnie 50 lat od chwili, gdy zaczął pracować na strzelnicy w Złotoryi…
Strzelają, ale po cichu
Piknikiem na obiekcie przy ul. Legnickiej, położonym na skraju parku, Agat chce pokazać złotoryjskiemu społeczeństwu, że „strzelnica nie taka straszna jak ją malują”. – Nie będziemy głośno strzelali, jedynie z broni bocznego zapłonu, czyli kalibru 5,6 mm – uśmiecha się trener, nawiązując do problemów, jakie klub dotknęły w zeszłym roku. Kilku sąsiadów z ul. Parkowej zaczęło wtedy wytykać Agatowi, że strzelnica powoduje za duży hałas. Na obiekcie pojawiła się nawet kontrola z Wojewódzkiego Inspektoratu Ochrony Środowiska we Wrocławiu.
– Nie wykazała nieprawidłowości. Mimo wszystko postanowiliśmy jednak własnym sumptem wprowadzić w życie kilka pomysłów, które mogłyby przyczynić się do wyciszenia strzelnicy. Latem zeszłego roku obudowaliśmy stanowiska strzeleckie płytami OSB i obłożyliśmy wełną mineralną. Postawiliśmy też wzdłuż ogrodzenia 5-metrowej wysokości ściankę z płyt – wylicza Józef Zatwardnicki. Strzelcy mają jeszcze kilka pomysłów na zminimalizowanie odgłosów strzelania, m.in. nasadzenia z roślin pnących, ale – jak podkreślają – już w tej chwili pomiary wypadają na korzyść klubu. – W styczniu tego roku naukowcy z Politechniki Wrocławskiej przeprowadziła badanie hałasu przy ul. Parkowej emitowanego przez naszą strzelnicę. Wyniki pokazują, że w typowe dni treningowe jest on mniejszy od dopuszczalnej wartości 55 decybeli, a podczas szczególnie intensywnych treningów i obozów strzeleckich normy są przekroczone minimalnie. Hałas jest większy o kilka decybeli tylko w czasie zawodów, ale te odbywają się 9 razy w roku, więc jest to uciążliwość występująca sporadycznie, okazjonalnie, jak w przypadku koncertów w centrum miasta – dodaje trener.
Strzelnica przy ul. Legnickiej funkcjonuje od ponad 100 lat. Aktualnie jest na niej 26 stanowisk do strzelania z pistoletu (na 25 m) i 19 dla karabinów (50 m). Po wieloletnich modernizacjach prowadzonych jeszcze w ubiegłym stuleciu, jest jednym z najważniejszych tego typu obiektów na mapie Polski i drugą pod względem wyposażenia i pojemności strzelnicą na Dolnym Śląsku, po WKS Śląsk Wrocław. Można na niej organizować zawody dla setki strzelców, a nawet ogólnopolską olimpiadę młodzieży.
„Spóźnieni zawodnicy” i młodzież z olimpijskimi ambicjami
Piknik odbędzie się najprawdopodobniej pod koniec wakacji, bo dla klubu to ostatni wolny termin przed „strzeleckimi żniwami”, które ruszają we wrześniu. Kalendarz złotoryjskich strzelców pęka wtedy w szwach od startów w zawodach. – We wrześniu wchodzimy w najważniejszą fazę walki o punkty we współzawodnictwie sportowym dzieci i młodzieży. Rok temu zdobyliśmy ich 74, ale teraz postawiliśmy sobie za cel przekroczenie bariery 100 pkt. W historii klubu nigdy się to jeszcze nie udało, ale w tym roku mamy podstawy, by mierzyć w setkę. Brakowało nam w ostatnich latach młodzieżowców, zawodnicy w wieku 21-23 lat często rezygnowali ze sportu lub wyjeżdżali do większych miast. Teraz jednak dochowaliśmy się trójki mocnych strzelców, którzy wchodzą w wiek młodzieżowca i zostają w klubie. To Sandra Musielak, Michał Słowik i Szymon Matuszewski. Liczymy, że przysporzą nam sporo radości i punktów. Mamy też zdolnych juniorów, juniorów młodszych i młodzików – tłumaczy trener Zatwardnicki.
Przez dwie ostatnie dekady Agat przeszkolił około tysiąca zawodników. – To już mała armia – uśmiecha się pan Józef. W klubie w tej chwili trenuje ok. 50 dzieci i młodzieży. Dla Agatu to działalność statutowa, misja, dla której powołany został do życia. Trening młodych zawodników na coraz wyższym poziomie (zakup coraz lepszej broni czy strojów strzeleckich otwierających drogę do rywalizacji z krajową czołówką) możliwi jest jednak w dużym stopniu dzięki rosnącej wśród Polaków z roku na rok chęci posiadania broni kulowej do celów sportowych. Ten, kto chce się nią posługiwać legalnie, musi najpierw przejść kurs w klubie strzeleckim i zdać egzamin zakończony przyznaniem patentu poświadczającego, że potrafi bezpiecznie się posługiwać bronią i celnie strzelać. To wszystko kosztuje. Ale środki, które w ten sposób trafiają do kasy Agatu, pomagają szkolić młodzież – być może przyszłych olimpijczyków.
Wśród ludzi, którzy zapałali pasją strzelecką dopiero w dorosłym życiu, są m.in. lekarze, prawnicy, żołnierze, policjanci, biznesmeni, a nawet… księża, których kilku także ćwiczy na obiekcie pod Górką Mieszczańską. Pan Józef nazywa ich żartobliwie „spóźnionymi zawodnikami”. – Po zaliczeniu egzaminu wiążą się z naszym klubem na dłużej. Przyjeżdżają na nasz obiekt ludzie z całego Dolnego Śląska. Myślę, że dobrze się tu czują. Mamy w tej chwili ok. 400 dorosłych członków klubu, którzy trenują w Złotoryi. Tutaj też startują w zawodach, oczywiście na własny rachunek, bo każdy, kto posiada licencję na broń, musi wziąć udział w zawodach kilka razy w roku. To amatorzy, ale rywalizują z powodzeniem z najlepszymi zawodnikami w kraju – dodaje trener Zatwardnicki.
O konkretnym terminie pikniku będziemy informować na naszym portalu.