W najbliższą niedzielę, o godz. 19, w Centrum Aktywności Społecznej „Wulkan” (ul. M. Konopnickiej 22 w Złotoryi) odbędzie się spotkanie z piosenką i poezją patriotyczną.
O pierwszym takim spotkaniu pisaliśmy tutaj.
Każdy, kto chce sobie pośpiewać może sobie wydrukować poniższy śpiewnik pieśni patriotycznych.
Warszawianka
Oto dziś dzień krwi i chwały
Oby dniem wskrzeszenia był
W tęczę Franków Orzeł Biały
Patrząc lot swój w niebo wzbił
A nadzieją podniecany
Woła na nas z górnych stron:
Powstań Polsko, skrusz kajdany
Dziś Twój tryumf, albo zgon!
Hej, kto Polak na bagnety!
Żyj swobodo, Polsko Żyj!
Takim hasłem cnej podniety
Trąbo nasza wrogom grzmij
Trąbo nasza wrogom grzmij.
Grzmijcie bębny, ryczcie działa
Dalej dzieci w gęsty szyk
Wiedzie hufce wolność, chwała,
Tryumf błyska w ostrzu pik!
Leć nasz Orle w górnym pędzie,
Sławie, Polsce, światu służ!
Kto przeżyje wolnym będzie,
Kto umiera wolny już.
Hej, kto Polak na bagnety!
Żyj swobodo, Polsko Żyj!
Takim hasłem cnej podniety
Trąbo nasza wrogom grzmij
Trąbo nasza wrogom grzmij.
O, Francuzi! Czyż bez ceny
Rany nasze dla was są?
Z pod Marengo, Wagram, Jeny
Drezna, Lipska, Waterloo.
Świat was zdradzał, my dotrwali,
Śmierć czy tryumf, my gdzie wy!
Bracia! my wam krew dawali,
Dziś wy dla nas nic prócz łzy?
Hej, kto Polak na bagnety!
Żyj swobodo, Polsko Żyj!
Takim hasłem cnej podniety
Trąbo nasza wrogom grzmij
Trąbo nasza wrogom grzmij.
Pożegnanie
Bywaj dziewczę zdrowe, Ojczyzna mnie woła,
Idę za kraj walczyć wśród rodaków koła,
I choć przyjdzie ścigać jak najdalej wroga,
Nigdy nie zapomnę, jak mi byłaś droga.
Po cóż ta łza w oku, po cóż serca bicie?
Tobiem winien miłość, a Ojczyźnie życie!
Pamiętaj, żeś Polka, że to za kraj walka,
Niepodległość Polski, to twoja rywalka.
Polka mnie zrodziła, z jej piersi wyssałem:
Być Ojczyźnie wiernym, a kochance stałym.
I choć przyjdzie zginąć w ojczystej potrzebie,
Nie rozpaczaj dziewczę, zobaczym się w niebie.
Czuję to, bom Polka: Ojczyzna w potrzebie,
Nie pamiętaj o mnie, nie oszczędzaj siebie;
Kto nie zna jej cierpień i głos jej przytłumi,
Niegodzien miłości i kochać nie umie.
Ty godnie odpowiesz, o to się nie troszczę,
Że jesteś mężczyzną tego ci zazdroszczę,
Ty znasz moje serce, ty znasz moją duszę,
Żem niezdolna walczyć, tyleż cierpieć muszę.
Nie mów o rozpaczy, bo to słabość duszy,
Bo mię tylko jarzmo mego kraju wzruszy,
Gdzie bądź się spotkamy, spotkamy się przecie
Zawsze Polakami, chociaż w innym świecie.
Ostatni mazur
Jeszcze jeden mazur dzisiaj,
nim poranek świta,
"Czy pozwoli panna Krzysia?"
młody ułan pyta.
I tak długo błaga, prosi,
boć to w polskiej ziemi:
W pierwszą parę ją unosi,
a sto par za niemi.
On jej czule szepce w uszko
ostrogami dzwoni,
W pannie tłucze się serduszko
i liczko się płoni.
Cyt, serduszko, nie płoń liczka,
bo ułan niestały:
O pół mili wre potyczka,
słychać pierwsze strzały.
Słychać strzały, głos pobudki,
dalej na koń, hurra!
Lube dziewczę porzuć smutki,
zatańczym mazura.
Jeszcze jeden krąg dokoła,
jeden uścisk bratni,
Trąbka budzi, na koń woła,
mazur to ostatni.
Nasz Chłopicki
Nasz Chłopicki wojak dzielny, śmiały
Powiedzie naszych zuchów
W pole zwycięstw, chwały.
Huk armat, szczęk pałaszy
Zaborców wnet odstraszy
Hej, bracia w imię Boże
Bóg nam dopomoże!
Nieraz Polak walczył, płoszył, gromił
Ale na obce on się
Nigdy nie łakomił.
Poniszczyć wrogów roty
To polskich ojców cnoty
Hej, bracia w imię Boże
Bóg nam dopomoże!
Dalej, bracia, walczmy dzielnie, śmiało
Nasz Orzeł skończy walkę
Dla narodu z chwałą.
Tnie chwacko tęga kosa
Nią wrogom utrzem nosa
Hej, bracia w imię Boże
Bóg nam dopomoże!
Tam na błoniu
Tam na błoniu błyszczy kwiecie,
Stoi ułan na widecie,
A dziewczyna jak malina,
Niesie koszyk róż.
Stój, poczekaj, moja duszko!
Skąd tak drobną stąpasz nóżką?
– Jam z tej chatki – rwałam kwiatki,
I powracam już!
Próżne twoje są wymówki,
Pójdziesz ze mną do placówki,
– Ach ja biedna, sama jedna,
Matka czeka mnie!
Stąd Moskale o pół mili
Pewnie ciebie namówili,
Jam, nieboga, wcale wroga
Nie widziałam, nie!
Może kryjesz wrogów tłuszczę,
Daj buziaka, to cię puszczę.
– Jam nie taka, dam buziaka;
Tylko z konia zsiądź!
Z konia zsiądę, prawo złamię,
Za to kulę w łeb dostanę.
– Jakiś prędki, dość twej chętki,
Bez buziaka bądź!
Choć to życie ma kosztować,
Muszę ciebie pocałować,
Żal mi ciebie, jak Bóg w niebie,
Bo się zgubisz sam.
A jak wartę mą porzucę
I szczęśliwie z wojny wrócę?
– Bądź spokojny, wrócisz z wojny,
Pocałunek dam!
Gdy szczęśliwie wrócę z boju,
Gdzież cię szukać mam w pokoju?
– Tu w tej chatce, przy mej matce,
Nad tą rzeczką w wyż!
A jak zginę, co tak snadnie,
To buziaczek mi przepadnie!
– Wierna tobie, na twym grobie,
Pocałuję krzyż!
Walecznych tysiąc
Walecznych tysiąc opuszcza Warszawę,
Przysięga klęcząc: naszym świadkiem Bóg!.
Z bagnetem w ręku pójdziem w świętą sprawę,
Śmierć naszem hasłem, niechaj zadrży wróg!
Już dobosz zagrzmiał, już sojusz zawarty,
X panewką próżną idzie w bój pułk czwarty.
Wiadoma światu ta sławna Olszyna,
Gdzie nieprzyjaciel twardym murem stał:
Paszcz tysiąc zieje, rzeź się krwawa wszczyna,
Już mur zwalony, nie padł ani strzał.
Okropny postrach poniósł tłum rozżarty,
Spokojnie wrócił do Pragi pułk czwarty.
Pod Ostrołęką wróg się dumnie zrywa,
Otacza wolnych dzikiej hordy wał;
Śmierć albo życie, tu wyboru niema,
Z bagnetem w ręku, nie padł ani strzał.
I już dla naszych odwrót jest otwarty,
I któż to zdziałał? a był to pułk czwarty!
On to po ciężkiej i krwawej rozprawie,
Jak ostry piorun, jako bitwy pan,
Ponuro wracał ku tęsknej Warszawie,
Krew obmył w Wiśle już z przyschniętych ran:
Czerwono płynie w morzu prąd niestarty;
Krew to walecznych, przelał ją pułk czwarty.
Daremne męstwo! Ojczyzna zgubiona,
Ach! nie pytajcie, kto spełnił ten czyn;
Zabójczy potwór wyszedł z matki łona
Ojczyzny zgubą jest wyrodny syn!
W kawałki znowu kraj polski rozdarty;
Krwawemi łzami zapłakał pułk czwarty.
Żegnajcie bracia, których nam przy boku
Za świętą sprawę wzięła śmierci dłoń;
Wam lepszy udział dostał się w wyroku,
Nam chytra zdrada wzięła z ręki broń.
Jak biedny tułacz na kiju oparty,
W kraj obcy idzie nasz dzielny pułk czwarty.
Dziesięciu mężów obłąkanym krokiem
Przechodzi chwiejnie przez graniczny słup;
Ciekawem zewsząd patrzą na nich okiem.
Z nich każdy idzie jak bez życia trup.
Kto idzie? stójcie! krzykną pruskie warty —
My to dziesięciu — cały to pułk czwarty!
Gdyby orłem być
Gdyby orłem być,
Lot sokoli mieć,
Skrzydłem orlem lub sokolem
Unosić się nad Podolem.
Tamtem życiem żyć!
Droga ziemia ta,
Myśl ją moja zna,
Tam najpierwsze szczęście moje,
Tam najpierwsze niepokoje.
Tam najpierwsza łza.
Tam bym noc i dzień,
Jak zaklęty cień,
Tam bym latał jak wspomnienie,
Pierś orzeźwiał, czerpał tchnienie,
Boże, w orła zmień!
Gdyby gwiazdką być,
Nad Podolem tkwić,
Jasnem okiem w noc majową
Nad kochanki lubej głową
Do poranka lśnić.
Albo z poza mgły,
Zsyłać słodkie sny!
Jak w jeziora tle przejrzystem,
Odbijać się światłem czystem
W kropelce jej łzy!
Albo noc i dzień,
Jak zaklęty cień,
Niewidzialnem patrząc okiem,
Zachwycać się jej widokiem —
Boże w gwiazdkę zmień.
Próźno się tych dni
Obraz duszy śni;
Zapłacz luba gorzkim płaczem
Nad Podolem, nad tułaczem,
Co był miły ci!
Orzeł Biały
Jak długo w sercach naszych
Choć kropla polskiej krwi,
Jak długo w sercach naszych
Ojczysta miłość tkwi:
Stać będzie kraj nasz cały,
Stać będzie Piastów gród,
Zwycięży orzeł biały,
Zwycięży polski lud.
Jak długo na Wawelu
Brzmi Zygmuntowski dzwon,
Jak długo z gór karpackich,
Rozbrzmiewa polski ton:
Stać będzie i t. d.
O wznieś się orle biały,
O Boże spraw ten cud:
Zwycięstwo polskiej sławy
Ogląda polski lud.
Stać będzie i t. d.
Jak długo nasza wiara
Rozgrzewa polską krew,
Tak długo Polska cała,
Bo Polak to jak lew.
Stać będzie i t. d.
MIEJCIE NADZIEJĘ
Miejcie nadzieję! Nie tę lichą, marną
Co rdzeń spróchniały w wątły kwiat ubiera,
Lecz tę niezłomną, która tkwi jak ziarno
Przyszłych poświęceń w duszy bohatera.
Miejcie odwagę! Nie tę jednodniową,
Co w rozpaczliwym przedsięwzięciu pryska,
Lecz tę, co wiecznie z podniesioną głową
Nie da się zepchnąć z swego stanowiska.
Miejcie odwagę! Nie tę tchnącą szałem,
Która na oślep leci bez oręża,
Lecz tę, co sama niezdobytym wałem /
Przeciwne losy stałością zwycięża. / x2
Przestańmy własną pieścić się boleścią,
Przestańmy ciągłym lamentem się poić!
Kochać się w skargach jest rzeczą niewieścią, /
Mężom przystoi w milczeniu się zbroić. / x2
Lecz nie przestajmy czcić świętości swoje
I przechowywać ideałów czystość;
Do nas należy dać im moc i zbroję, /
By z kraju marzeń przeszły w rzeczywistość . / x2
Miejcie nadzieję! Nie tę lichą, marną
Co rdzeń spróchniały w wątły kwiat ubiera,
Lecz tę niezłomną, która tkwi jak ziarno /
Przyszłych poświęceń w duszy bohatera. / x2