Debiut podczas święta miasta ma za sobą Złota Dycha. Debiut udany. W biegu wystartowało ponad 300 zawodników, którzy – choć dostali nieźle w kość na wymagającej trasie wśród miejskich murów – na mecie chwalili formułę złotoryjskiej imprezy. Organizatorzy już zapowiadają, że za rok przyjedzie do Złotoryi jeszcze więcej biegaczy.
Wydawałoby się, że trasa poprowadzona ulicami miasta będzie nudna i mało wymagająca. Nic bardziej mylnego – na spółkę z lejącym się z nieba żarem wycisnęła z zawodników siódme poty. – Cały czas mieliśmy podbiegi i zbiegi, było trudniej niż na maratonie – wysapał na mecie zmęczony Robert Kuriata, złotoryjski maratończyk. – Trasa była bardzo wymagająca także ze względu na dużą liczbę zakrętów i zróżnicowane podłoże. Biegliśmy na zmianę po asfalcie, kostce brukowej i szutrze. To potrafi zmęczyć, zwłaszcza jeśli start jest prawie w południe – powiedział nam po biegu inny z zawodników czołówki.
Najlepiej dziś ze złotoryjskich biegaczy zaprezentował się Michał Jokiel reprezentujący OLAWS-a i ZLB. Był trzeci na dystansie 5 km. Po godzinie wystartował ponownie, na 10 km, i ten bieg również ukończył na wysokim miejscu. Na krótszym dystansie przegrał z Witem Grosickim z Legnicy i tryumfatorem biegu Michałem Breszką z Lęborka, zawodowym żołnierzem, instruktorem wychowania fizycznego w dęblińskiej Szkole Orląt. Zwycięzca był pod wielkim wrażeniem Złotoryi i organizacji kryterium ulicznego.
– Jestem pierwszy raz w Złotoryi, miasto jest naprawdę przepiękne. Widać, że bardzo dużo wysiłku zostało włożone, żeby zachować je w takim stanie. Zorganizowanie biegu tymi historycznymi ulicami to świetna promocja miasta, taka formuła jest dużo bardziej atrakcyjna niż zawody gdzieś na obrzeżach miasta. Burmistrz i mieszkańcy powinni być zadowoleni, że taki bieg odbywa się w centrum – podkreślał Michał Breszka, który 5 km pokonał w czasie 17 min. i 10 sek.
Na 5 km (2 pętle wokół starówki) o godz. 14 wystartowało 79 zawodników. Półtorej godziny później na dystansie dwukrotnie większym pojawiło się na starcie już 3 razy tyle biegaczy. Najszybszy z nich był Kamil Makoś, który utrzymywał tempo niczym maszyna. Dobiegł do mety w 33 min. i 13 sek., o prawie minutę szybciej niż drugi zawodnik, którym był jego kolega Krzysztof Wiśniowski, również żołnierz z Bolesławca. Makoś najwolniejszych uczestników biegu zaczął dublować zanim ci ukończyli swoje pierwsze okrążenie. Trzeci na mecie był Sebastian Wąsicki z Lęborka. 5. miejsce zajął Maciej Dawidziuk, najlepszy złotoryjanin.
Adam Skórka, główny motor napędowy biegu (zorganizował go we współpracy z Urzędem Miejskim w Złotoryi i Złotoryjskim Ośrodkiem Kultury i Rekreacji), odtrąbił już sukces Złotej Dychy. – Obawialiśmy się nieco, że przy większej liczbie zawodników ulice Złotoryi mogą być za ciasne, dlatego wprowadziliśmy limity na listach startowych. Ale ładnie się to wszystko od początku rozciągnęło, więc za rok nie będzie limitować zapisów i gwarantuję, że pojawi się jeszcze więcej biegaczy – mówi Adam Skórka, pasjonat biegów długodystansowych.
Dla najlepszych zawodników ufundowane zostały nagrody pieniężne. Zwycięzcy biegli po 500 zł. I oczywiście sławę.