Niewiele ponad 20 dzieci przyszło dziś na zajęcia do złotoryjskich przedszkoli publicznych i szkół podstawowych, w których od rana trwa strajk. Przystąpiła do niego ogromna większość nauczycieli. Tych, którzy nie strajkują, można policzyć na palcach jednej ręki. Rodzice przygotowali się na protest i zapewnili swoim pociechom opiekę.
We wszystkich czterech miejskich placówkach oświatowych od rana reżim strajkowy – nauczyciele są w szkołach i przedszkolach, ale lekcji nie prowadzą. Siedzą w pokojach nauczycielskich i zastanawiają się, jak długo to wszystko potrwa. Są zdeterminowani prowadzić akcję do skutku, czyli do uznania żądań płacowych. – Boimy się tylko jednego: że rząd nas przetrzyma w czasie, jak kiedyś niepełnosprawnych w sejmie. Po to, żeby utrudnić życie rodzicom i zniechęcić do nas społeczeństwo. A my chcemy pracować, uczyć dzieci, ale za godną płacę – mówią strajkujący nauczyciele ze Szkoły Podstawowej nr 1 w Złotoryi.
Przy wejściach do podstawówek i przedszkoli protestujący pełnią dyżury przy stoliku. Każdy, kto wchodzi do placówki i z niej wychodzi, musi się wpisać na listę. Z dokładnym podaniem godziny. – Jesteśmy tutaj po to, by informować rodziców i uczniów, gdzie mogą się udać, jeśli nie mają opieki – usłyszeliśmy od nauczycieli dyżurujących w „jedynce”, do której rano przyszło na lekcje tylko 4 dzieci. Trójka mimo strajku została, czwarte rodzice zabrali z powrotem do domu.
– Do strajku przystąpiło 24 nauczycieli naszej szkoły, a więc większość. Ale są osoby, które nie chcą strajkować. Trzeba jednak pamiętać, że część nauczycieli przyjdzie na późniejsze godziny do pracy, więc na razie trudno mi oszacować skalę protestu – powiedziała kilka minut po godz. 8 Bożena Kraska, dyrektorka SP nr 1.
Babcie na pomoc
W Szkole Podstawowej nr 3 nauczyciele wypowiadają się w podobnym tonie. – Strajkujemy, ponieważ zostaliśmy do tego zmuszeni. Naszą misją jest praca dla dzieci i dla dzieci jest nasza szkoła. Naprawdę nikt z nas nie chciał strajkować. Nie wiemy, do kiedy strajk będzie trwał, ale liczymy na mądrość rządzących i na to, że zależy im na oświacie. Bardzo chcielibyśmy, aby rodzice nas wspierali i rozumieli w tej nietypowej i trudnej dla nauczycieli sytuacji – powiedział nam jeden ze strajkujących w „trójce” pedagogów.
Rodzice w dużej większości są wyrozumiali dla protestujących. – Specjalnie poprosiłam mamę, aby przyjechała ponad 200 km i zaopiekowała się moim dzieckiem na czas strajku. Rozumiem nauczycieli, popieram to, co robią i trzymam za nich kciuki – mówi jedna z matek. – Nie jest to dla mnie łatwe, ale całkowicie popieram strajk nauczycieli. Oby wywalczyli swoje – dodaje kolejna. Ale nie wszyscy podchodzą w ten sposób do sprawy. – Jak oni mogą robić z dzieci i rodziców materiał przetargowy… Na rolników blokujących drogi zapewne pluli, a teraz nie są lepsi – żali się kolejna z matek.
Najbardziej dzisiejszy strajk pasuje chyba uczniom. – Miałem mieć dziś sprawdzian, ale widzę, że nie będzie zajęć. Mnie to cieszy – powiedział nam uczeń, który stał z mamą w holu szkoły, oczekując na dalszy rozwój wydarzeń.
Nie wszyscy nauczyciele w SP nr 3 strajkują. – Wykonuję swoją pracę, to, do czego się zobowiązałem. W dużej mierze solidaryzuję się z postulatami kolegów i koleżanek, natomiast nie uważam za stosowne zaczynanie strajków w okresie egzaminów gimnazjalnych. Uważam, że można się spierać i dyskutować, ale nie kosztem dzieci – usłyszeliśmy od jednego z nich. Takich nauczycieli jest w „trójce” trzech. – Nie prowadzą lekcji, ale w ramach swoich godzin prowadzą zajęcia opiekuńczo-wychowawcze dla dzieci, które przyszły dziś do szkoły. A mamy takich uczniów 11. I cały czas jeszcze dochodzą – tłumaczy Danuta Boroch, dyrektorka SP nr 3.
W przedszkolach pusto
Rodzice wzięli sobie do serca apele dyrektorów i w ogromnej większości przypadków nie przyprowadzili dzieci do przedszkoli. W miejskiej placówce przy ul. Staszica na 75 dzieci przyszło jedynie sześcioro 5- i 6-latków. Od rana opiekuje się nimi dyrektorka Iwona Wodniak. Pozostała piątka nauczycieli przystąpiła do strajku. – Udało nam się zapewnić całodzienne wyżywienie dla dzieciaczków, mimo że pracownicy obsługi strajkują – podkreśla pani dyrektor (na zdjęciu ze swoimi podopiecznymi obok).
W Przedszkolu Miejskim nr 2 przy ul. Górniczej dyrektor Jolanta Smolińska ma pod opieką 1 dziecko. W jej placówce, do której na co dzień uczęszcza ponad 170 przedszkolaków, strajkują także wszyscy nauczyciele.
– Rodzice solidaryzują się z nami, wyrażają poparcie i zrozumienie. Ale to jest dopiero pierwszy dzień strajku i dzieci przyszło niewiele, bo rodzice byli w stanie wziąć sobie wolne z pracy i zapewnić im opiekę. Obawiam się jednak, że jeśli strajk potrwa dłużej, coraz więcej osób zacznie przyprowadzać swoje dzieci i będę miała problem, bo nie będę w stanie wszystkimi się zaopiekować – zauważa Iwona Wodniak.
Przypomnijmy, że w czasie strajku zajęcia tematyczne dla dzieci, którym rodzice nie mogli we własnym zakresie zapewnić opieki, organizują miejskie instytucje. Od rana przez 2 godziny prowadziła je hala „Tęcza”. Po godz. 8 korzystało z nich 6 dzieci. Od godz. 10 dziećmi zajmą się bibliotekarki z MBP, a od 12 – złotoryjski ośrodek kultury. – Mamy zaproszenie do kina na film, z którego chętnie dziś skorzystamy – uśmiecha się Iwona Wodniak.