Czy od poniedziałku uczniów czekają przymusowe wakacje? W szkołach mało kto już wierzy, że uda się uniknąć zapowiadanego od wielu tygodni strajku nauczycieli, walczących o wyższe płace. Ma się rozpocząć w najbliższy poniedziałek. To oznacza, że nie będzie lekcji. Protestować będą też przedszkola. Dyrektorzy złotoryjskich podstawówek apelują do rodziców, żeby zapewnili swoim dzieciom opiekę we własnym zakresie. A ratusz i miejskie instytucje mobilizują się, by wesprzeć tych, którzy na pomoc babci czy dziadka nie mogą liczyć.
O ile w przypadku strajku starsze dzieci po prostu zostaną w domach, to ze znalezieniem opieki dla przedszkolaków i uczniów klas I-III rodzice mogą mieć poważny kłopot. Co prawda złotoryjskie szkoły czy przedszkola publiczne nie zostaną zamknięte, jeśli do zaostrzenia akcji protestacyjnej rzeczywiście dojdzie. Teoretycznie będzie można do nich przyprowadzić dzieci. Problem jednak w tym, że najprawdopodobniej nie będzie miał się kto nimi zaopiekować – nawet w formie zajęć świetlicowych. Zamknięte będę też stołówki, protestują także pracownicy administracyjni.
W Złotoryi 100 proc. miejskich placówek oświatowych zamierza przystąpić do strajku. W zdecydowanej większości opowiedzieli się za nim nauczyciele w szkołach podstawowych. W SP nr 3 w referendum wzięło udział 68 z 87 pedagogów i pracowników obsługi. Aż 88 proc. zagłosowało za akcją strajkową. W SP nr 1 na 50 głosujących w referendum osób za strajkiem opowiedziało się 47. Podobne proporcje są w obu przedszkolach – wszędzie zamierza protestować prawie 90 proc. załogi.
Dyrektorzy i wicedyrektorzy, choć w wielu przypadkach z protestującymi nauczycielami sympatyzują, do strajku nie przystąpią, gdyż są stroną w tym sporze zbiorowym ze związkami zawodowymi. Wiadomo już też, że strajkować nie zamierzają katecheci.
– Jeśli do szkoły przyjdzie kilkudziesięciu uczniów, damy jakoś radę się nimi zaopiekować. Jeden nauczyciel może mieć pod opieką do 25 dzieci. Gdyby jednak w poniedziałek pojawiła się większa grupa dzieci, będziemy mieli problem – mówi Bożena Kraska, dyrektorka Szkoły Podstawowej nr 1 w Złotoryi.
Ilu nauczycieli w poniedziałek rzeczywiście nie podejmie się pracy, jeśli przez weekend centrale związkowe i rząd nie dojdą do porozumienia? Tego nikt na razie nie wie. Spodziewać się można, że do pracy przyjdą ci, którzy głosowali w referendum przeciw zaostrzeniu protestu. Duże znaczenie może mieć tu czynnik finansowy – za czas strajku nauczyciele najprawdopodobniej nie będą mieli zapłacone. – Są w tej sprawie wątpliwości prawne. Badamy, czy jest taka możliwość, by podczas strajku nauczyciele otrzymali wypłaty – mówi burmistrz Robert Pawłowski.
Danuta Boroch, dyrektorka Szkoły Podstawowej nr 3 w Złotoryi, wystosowała wczoraj przed południem na stronie internetowej szkoły apel do rodziców, informując, że prawdopodobnie od poniedziałku 8 kwietnia większość pracowników szkoły przystąpi do strajku.
„Z tego powodu mogą nastąpić poważne problemy z realizacją zajęć zgodnie z planem. Zwracam się do Państwa z prośbą o przewidzenie możliwości zapewnienia swojemu dziecku opieki. Ze względu na brak możliwości zapewnienia dzieciom higienicznych i bezpiecznych warunków pracy może dojść do sytuacji, w której opieka w świetlicy szkolnej będzie niemożliwa, jeśli liczba uczniów przekroczy dopuszczalne maksimum” – pisze pani dyrektor.
Podobny apel po południu znalazł się na stronie SP nr 1. Bożena Kraska zaznaczyła, że w związku z protestem oświatowym zajęcia mogą być odwołane bezterminowo, a szkoła nie będzie w stanie zapewnić opieki dzieciom. „W trosce o bezpieczeństwo wszystkich uczniów apeluję, w miarę Państwa możliwości, o zapewnienie w tych dniach opieki we własnym zakresie” – pisze dyrektorka.
Z kolei dyrekcja Przedszkola Miejskiego na 1 przypomina na swojej stronie internetowej, że rodzice, którzy nie mogą pójść do pracy, gdyż muszą sprawować osobistą opiekę nad zdrowym dzieckiem do lat 8 z powodu nieprzewidzianego zamknięcia żłobka, przedszkola lub szkoły, mają usprawiedliwioną nieobecność w pracy. Zgodnie z rozporządzeniem ministra pracy i polityki socjalnej, dowodem usprawiedliwiającym nieobecność jest w tym przypadku oświadczenie pracownika. Warunek jest jednak taki, że pracownik powinien uprzedzić pracodawcę o przyczynie i przewidywanym okresie nieobecności w pracy. A przyczyną może być m.in. właśnie ogłoszenie strajku w przedszkolu, do którego uczęszcza dziecko pracownika. Za czas nieobecności w pracy rodzic otrzyma zasiłek opiekuńczy w wysokości 80 proc. przeciętnego wynagrodzenia z ostatnich 12 miesięcy.
Rodzice o rozwoju sytuacji mają być informowani na bieżąco za pośrednictwem stron internetowych szkół.
Burmistrz Pawłowski zapowiedział, że w związku z planowanym strajkiem pracownicy ratusza mogą przyjść po niedzieli do pracy z dziećmi. – Chcemy pomóc rodzicom przetrwać czas strajku. Mam nadzieję, że w podobny sposób do problemu podejdą pozostali złotoryjscy pracodawcy i że będą wyrozumiali dla rodziców – mówi burmistrz.
W złotoryjskich instytucjach miejskich trwa mobilizacja na wypadek przyszłotygodniowego strajku. Miejska Biblioteka Publiczna, Hala Sportowa Tęcza i Złotoryjski Ośrodek Kultury i Rekreacji są przygotowane, by podczas strajku zapewnić opiekę tym dzieciom, z którymi rodzice nie będą mieli co zrobić. W tych trzech placówkach zorganizowane zostaną dwugodzinne bloki zajęć tematycznych. Zaczną się o godz. 8 w hali, następnie o godz. 10 dziećmi zajmą się pracownicy biblioteki, a od 12 – ZOKiR. Rodzice muszą jednak przyprowadzić swoje pociechy do tych placówek i podpisać zgodę.
– W szkołach i przedszkolach będziemy się starali zabezpieczyć opiekę nad dziećmi tymi nauczycielami, którzy przyjdą do pracy – dodaje burmistrz.
Zajęcia dla dzieci mają być też zorganizowane w Klubie Seniora/Stowarzyszeniu Nasze Rio i sali zabaw Słoneczko.
Strajk zbiegnie się z terminami egzaminów zewnętrznych: gimnazjalnego i ósmoklasisty. Ten pierwszy ma się odbyć już w przyszłym tygodniu, w dniach 10, 11 i 12 kwietnia. Tydzień później, 15, 16 i 17 kwietnia, zaplanowany jest egzamin ósmoklasisty. Danuta Boroch zapowiada, że w jej szkole, choć z trudnościami, egzaminy najprawdopodobniej się odbędą.
– Będziemy się starali je przeprowadzić, bo nie jest intencją środowiska nauczycielskiego, by strajk godził w uczniów. Jeśli członkowie zespołów nadzorujących będą strajkować, obsadzimy komisje trójką katechetów pracujących w naszej szkole, którzy deklarują swoją pomoc. Zasiądzie w nich także dwóch wicedyrektorów. To już razem 5 osób, a w mamy 4 dwuosobowe komisje. Jeśli rzeczywiście żaden z pozostałych nauczycieli nie przystąpi do pracy, zgodnie z ostatnią nowelizacją rozporządzeń w sprawie komisji egzaminacyjnych ich członkiem może być każda osoba z wykształceniem pedagogicznym. Będziemy szukali awaryjnych rozwiązań – tłumaczy pani dyrektor.
W „jedynce”, w której odbędzie tylko egzamin ósmoklasisty (w szkole nie ma ostatnich klas gimnazjalnych), w komisjach najprawdopodobniej zasiądzie wicedyrektor i dwójka katechetów. Bożena Kraska liczy na to, że skład komisji uda się uzupełnić nauczycielami niebiorącymi udziału w strajku, także z innych szkół.
Nauczyciele w całej Polsce walczą o podniesienie płac. Podwyżki pensji zapowiadane przez minister edukacji są ich zdaniem za niskie. Chodzi o trzy 5-procentowe podwyżki. Dwie z nich zostały już wprowadzone, trzecią rząd chce przesunąć ze stycznia przyszłego roku na wrzesień tego roku. Nauczyciele żądają jednak zupełnie innych kwot. Negocjacje trwają od stycznia. Do wtorku głównym postulatem wysuwanym przez związkowców była 1000-złotowa podwyżka dla każdego pedagoga. 3 dni temu związki nauczycielskie wycofały się jednak z tego żądania na rzecz 30-procentowego wzrostu wynagrodzeń. Według związkowców, oznacza to dla nauczyciela stażysty na poziomie zwiększenia wynagrodzenia o jakieś 720-730 zł miesięcznie, natomiast dla nauczyciela dyplomowanego to kwota około 990 zł. Te oczekiwania nie zyskały przychylności rządu i rozmowy w środę zostały zawieszone do piątku. Mają być wznowione dzisiaj.
W strajku, wg ZNP, ma uczestniczyć blisko 80 proc. szkół i przedszkoli. Nauczyciele chcą strajkować aż do spełnienia postulatów.