Problemy ma każdy z nas. Wy decydujecie o waszych problemach, jak z nich wyjdziecie. Będziecie mistrzami świata, gdy powiecie: nie chcę już robić tego, co mi przeszkadza – tak mówił złotoryjskiej młodzieży w kinie Aurum Jerzy Górski, o którym opowiada film „Najlepszy”, zbierający znakomite recenzje i podbijający właśnie polskie kina.
Narkoman z 14-letnim „stażem”, podopieczny MONAR-u, sportowiec, a wreszcie mistrz świata w najbardziej morderczej wersji triatlonu. Nie, to nie różne osoby. Te wszystkie określenia dotyczą jednego człowieka – pochodzącego z Legnicy, a obecnie mieszkającego w Głogowie Jerzego Górskiego, zapalonego sportowca, organizatora kilku popularnych imprez, m.in. słynnego Crossu Straceńców. To ktoś, kto uciekł śmierci spod kosy i mimo wyniszczenia organizmu zdołał się na tyle odbudować, że w 1990 r. wygrał w USA zawody Ironman. Pokonał 8 km wodzie, 360 km na rowerze i 84 km biegiem w niewiele ponad dobę. Ten niesamowity wyczyn okazał się doskonałym materiałem na książkę i film.
Gdy „Najlepszy” wchodził do kina Aurum, Górski dostał zaproszenie do Złotoryi, by spotkać się z młodzieżą z Liceum Ogólnokształcącego i Zespołu Szkół Zawodowych. Przyjechał w poniedziałek. Dwa spotkania, zorganizowane w złotoryjskim ośrodku kultury, poprowadziła Iwona Pawłowska. – Czy ten film jest rzeczywiście o panu? –zapytała gościa zaraz na początku polonistka z LO.
Górski odpowiedział wymijająco. – Nie ja jestem najlepszy. Najlepszy to mój idol, Marek Kotański (twórca MONAR-u – przyp. red.). To on mi powiedział, że tylko najlepsi wychodzą z narkomanii – podkreślał. I tłumaczył, że film „Najlepszy” jest jedynie inspirowany jego życiem: – To nie jest film dokumentalny. Wszystko, co się w nim dzieje, co prawda miało miejsce, ale w innych okolicznościach. Czasem jedna postać w filmie łączy 3 osoby, które pojawiły się w moim życiu. W filmie wszystkiego po prostu nie da się zmieścić. Po wszystko odsyłam do książki.
Jak podkreślał głogowian, „Najlepszy” nie jest filmem o narkomanii. – Nie jest też filmem o triatlonie, nie mówi do widza, że ma robić to, a czego ma nie robić. Mam natomiast nadzieję, że po jego obejrzeniu dotrze do was, że to wy decydujecie, co w życiu robicie. Nie mama, nie tata, nie nauczyciel – oni mogą wam tylko pomóc. Absolutnie od was wszystko zależy. Nie dajcie sobie wmówić, że jest inaczej. Możecie robić złe rzeczy, ale też fantastycznie dobre – tłumaczył młodzieży. To przesłanie powtarzał zresztą podczas kilkudziesięciominutowego spotkania wielokrotnie.
Pawłowska zapytała także Górskiego, po co były narkotyki w jego życiu. – Miało być zarąbiście. Tak mi mówili. Do pewnego momentu tak było. Co było później, widać na filmie – odpowiedział triatlonista, który zaczął się narkotyzować jako 15-latek. Trwał w nałogu 14 lat. – Nie dajcie się zwieść. Przez narkotyki będziecie zniewoleni, będziecie musieli robić coś, czego nie chcecie. One nie rozwiążą waszych problemów, problemy i tak będą. Trzeba spróbować z nich wyjść, zrobić coś ze sobą, zerwać z tym, co przeszkadza. To jest mistrzostwo świata – tłumaczył uczniom, podkreślając zarazem z entuzjazmem, że najpiękniejszy stan w życiu to być wolnym i robić siebie. – Gdy ktoś mnie pyta, czy naprawdę przez tyle lat nic nie brałem, to odpowiadam, że ćpam. Ćpam życie. Kocham to, co robię, nie robię nic na siłę. Biorę życie jakim jest, to moja pasja.
fot. Ł. Rycąbel/GZ