Na prawie 4 m wezbrała Kaczawa w Świerzawie. – Słabo to wygląda – nie kryje niepokoju Paweł Kisowski, tamtejszy burmistrz. Masa wody spływa w dół, w kierunku Złotoryi. W stolicy powiatu rzeka sięgnęła już maksymalnego stanu z soboty. Wyłączona z ruchu została ul. 3 Maja.
Wg ostatnich oficjalnych komunikatów Kaczawa w Złotoryi miała 350 cm (to dane z ok. godz. 15), ale z naszych informacji wynika, że może już sięgać na wodowskazie nawet 380 cm. Zdzisław Iwiński, zajmujący się zarządzaniem kryzysowym w złotoryjskim magistracie, uspokaja jednak, że sytuacja w mieście jest stabilna.
– Rzeka dotąd nie podtopiła żadnych posesji. Wzdłuż ul. 3 Maja służby i mieszkańcy cały czas układają prewencyjnie wał, żeby woda nie przelała się przez drogę. Worków z piaskiem nie brakuje, są dowożone na bieżąco. Przejazd ul. 3 Maja został zamknięty ze względu na bezpieczeństwo pracujących przy wale ludzi – relacjonuje. – Z prognoz synoptyków wynika, że apogeum opadów mamy prawdopodobnie już za sobą.
Sztab kryzysowy sprecyzował, gdzie mieszkańcy miasta mogą się zgłaszać po worki i piasek – dostępne są na miejskiej oczyszczalni ścieków. Gdy przygotowany zapas się skończy, worki z piaskiem będą dostępne na nowym PSZOK-u pod zadaszeniem, co ułatwia pracę w trudnych warunkach pogodowych” – czytamy na Facebooku.
Bardzo trudna sytuacja jest natomiast na terenie gminy Świerzawa.
– Mamy odciętych przez wodę wiele miejsc, do których nie można w tej chwili dojechać. W Nowym Kościele, do którego służby mogą teraz dotrzeć tylko od góry, od Biegoszowa, konieczna jest ewakuacja kilkorga mieszkańców. Trudno powiedzieć, żeby sytuacja się normowała, raczej jest coraz gorzej niestety.
Kaczawa w Świerzawie sięgnęła w południe 387 cm, ponad 20 cm więcej niż w sobotę. Rzeka przelała się przez oczyszczalnię ścieków znajdującą się przy drodze wyjazdowej na Złotoryję. Obiekt znalazł się metr pod wodą. O 13:30 odczyt ze stacji hydrologicznej wskazał na Kaczawie 370 cm. Wydaje się, że rzeka powoli opada, ale burmistrz Kisowski podkreśla, że jej poziom cały czas „faluje”, w zależności od tego jak popada z nieba.
– Ok. godz. 15 sprawdzałem wodowskaz, bo padła aplikacja IMGW. Ma 3,9 m, a był prawie cały pod wodą – dodaje.
Zdjęcie poniżej przedstawia zalaną Sędziszową i fragment drogi wojewódzkiej pod wodą (wykonał je Robert Maciąg).