Ponad 140 uczniów ze złotoryjskich podstawówek zostało objętych przesiewowymi badaniami okulistycznymi. Prawie 10 proc. z nich trafi do dalszej diagnostyki u specjalisty. Akcję zorganizowała Przychodnia Rejonowa w Złotoryi, a sfinansowała ją gmina miejska ze swojego budżetu.
W naszym mieście były już prowadzone podobne badania, w 2021 r. Okulista przebadał wtedy 575 dzieci z zerówek, uczniów klas I-III w szkołach podstawowych oraz ósmoklasistów. Miasto sfinansowało wówczas tylko część przesiewową akcji. Wizytę u specjalisty i pogłębioną diagnostykę rodzice musieli sobie zorganizować już we własnym zakresie. Takich przypadków było aż 145.
W tym roku ratusz płaci zarówno za badania przesiewowe, prowadzone na terenie placówek oświatowych, jak i dodatkową wizytę dziecka u specjalisty. Po stronie rodziców pozostaje tylko zakup okularów – jeśli lekarz takie zaleci.
Akcja skierowana była do uczniów miejskich szkół podstawowych z klas I i VIII. – Pierwszoklasistów badamy na wejściu do systemu szkolnego, ponieważ duża część z nich nie miała wcześniej badanego wzroku, więc jeśli wychwycimy wady, będzie jeszcze czas, żeby podjąć leczenie. Natomiast ósmoklasiści stoją przed wyborem dalszego kształcenia w szkołach ponadpodstawowych i zawodu. Badanie okulistyczne pomoże im podjąć właściwą decyzję – wyjaśnia Ireneusz Żurawski, kierownik Przychodni Rejonowej w Złotoryi.
W obu złotoryjskich podstawówkach u okulisty stawiło się 141 uczniów. 11 z nich z podejrzeniem wady wzroku zostało skierowanych do dalszych badań rozszerzonych. – Kilkoro dzieci miało brak widzenia stereoskopowego, u pozostałych zaobserwowałem słabą ostrość wzroku – relacjonuje Dariusz Dura, lekarz specjalista, który prowadził badanie przesiewowe zarówno w tym roku, jak i 3 lata temu. – Generalnie jednak jestem pozytywnie zaskoczony. Dużo dzieci pojawiło się w prawidłowo dobranych okularach, z dobrą ostrością widzenia – dodaje okulista.
Na minus ocenia natomiast niechęć niektórych ósmoklasistów do poddania się badaniu. W SP1 udziału w akcji odmówiła nawet gremialnie jedna klasa. Uczniowie nie przynieśli zgody podpisanej przez rodziców. – Niezrozumiała jest dla mnie taka decyzja – z niedowierzaniem kręci głową lekarz. – To badanie mogło zaoszczędzić części z nich rozczarowań zawodowych w przyszłości, gdyż dałoby im informację, czy mogą pracować w określonych zawodach, np. na wysokości, jako dekarze, murarze, instalatory, czy przy obsłudze maszyn w ruchu z częściami wirującymi – dodaje.
Jedną z najczęstszych wad u małych dzieci jest zez (który może występować w postaci ukrytej). Brak jego korekcji w wieku dziecięcym powoduje w przyszłości niezdolność do podjęcia zatrudnienia w wielu zawodach wymagających stereoskopowego, czyli obuczonego widzenia. To coraz popularniejsze i coraz lepiej płatne stanowiska pracy.
– Nieleczeni za młodu ludzie przeżywają później dramat, gdy kończą kilkuletnią szkołę zawodową, znajdują dobrze płatną pracę jako operator obrabiarki albo jako kierowcy ciężarówek, ale trafiają do gabinetu okulistycznego na badania kwalifikacyjne i dowiadują się, że są niezdolni do pracy przy obsłudze maszyn w ruchu czy też na wysokości. Dlaczego? Bo badanie na stereoskopie pokazuje, że obraz z obu oczu nie zlewa się u nich w obraz przestrzenny – tłumaczy Dura.
Dobra informacja jest taka, że u małych dzieci – jeśli w porę zostaną objęte specjalistyczną opieką – jest duża szansa, aby spowodować, że obraz z obu oczu, które zezują, zacznie się zlewać. Zerówka czy pierwsze klasy szkoły podstawowej to ostatni dzwonek, żeby coś w tym kierunku zrobić, bo zdrowe dziecko powinno zacząć widzieć w pełni stereoskopowo właśnie w wieku 5-7 lat.
– Stereoskopia to podstawowe badanie u małych dzieci. Traktuję je priorytetowo. Specjalistyczny sprzęt komputerowy, którym dysponuje dobrze wyposażony gabinet, pozwala określić, czy jest jeszcze szansa, by za pomocą specjalnych okularów uzyskać powrót do widzenia obuocznego. Pomagamy w ten sposób mózgowi nauczyć się widzenia stereoskopowego – wyjaśnia Dariusz Dura.