Bonifikata w wysokości 200 tysięcy złotych jest uczciwa, nas satysfakcjonuje – mówi Józef Zatwardnicki, prezes Klubu Strzeleckiego Agat. To reakcja na zamieszanie na poniedziałkowej komisji gospodarczej, która zajmowała się sprzedażą strzelnicy przy ul. Legnickiej. Jedna z radnych podczas posiedzenia forsowała… 90-proc. zniżkę, która mogłaby uszczuplić dochody miasta o kilkaset tysięcy złotych – choć klub w ostatnim czasie wcale o to nie zabiegał.
Agat użytkuje strzelnicę od 1998 r., wcześniej przez prawie 30 lat gospodarzyła tu sekcja strzelecka LOK. W 2018 r. klub wystąpił do gminy miejskiej, by obiekt przy Legnickiej sprzedała mu w drodze bezprzetargowej (w przypadku m.in. stowarzyszeń prowadzących działalność sportową prawo dopuszcza taką możliwość).
– Chcemy inwestować na swoim. Nie ukrywam, że zamierzamy wystąpić o środki unijne na modernizację strzelnicy – wyjaśnia Józef Zatwardnicki, wieloletni prezes i trener Agatu. – To będzie obiekt wyczynowy, służący tylko profesjonalistom, dlatego chcemy m.in. poszerzyć go o większą liczbę stanowisk z obsługą elektroniczną. Strzelnica będzie przeznaczona do strzelania broni małokalibrowej, z bocznym, a nie centralnym zapłonem, co pozwala ograniczyć hałas.
Ratusz wyraził zgodę na transakcję, problemem były jednak pieniądze – kwota wynikająca z wyceny rzeczoznawcy początkowo przerastała możliwości finansowe klubu (pierwsza, z 2018 r., mówiła o 391 tys. zł). Rozmowy między magistratem i Agatem trwały kilka lat.
– Sporo zrobiliśmy, żeby ta cena była niższa – wyjaśnia Jacek Janiak, naczelnik Wydziału Architektury Geodezji i Rozwoju Miasta w Urzędzie Miejskim w Złotoryi. – Przede wszystkim przeprowadziliśmy na wniosek Agatu podział geodezyjny działki, na której zlokalizowana jest strzelnica. Chodziło o to, żeby zmniejszyć koszty dla klubu, by nie musiał płacić za ziemię, której tak naprawdę nie potrzebuje do funkcjonowania strzelnicy i za którą musiałby płacić później niepotrzebnie podatek od nieruchomości.
Po kilku latach, w 2022 r., rzeczoznawca oszacował wartość „odchudzonej” niemal o połowę działki, liczącej teraz 5 tys. m kw. powierzchni, na 586 tys. zł. Klub zaakceptował tę cenę – pod warunkiem, że zostaną od niej odliczone nakłady w wysokości 200 tys. zł, które poniósł od 2012 r. na remonty i które jest w stanie udokumentować.
Te ustalenia zostały „spisane” w uchwale przygotowanej przez burmistrza, którą musi teraz przegłosować rada miejska. Bez tego sprzedaż nieruchomości bez przetargu i z bonifikatą nie będzie możliwa. Uchwała ma się znaleźć w porządku czwartkowej sesji. Przedwczoraj została poddana pod dyskusję na komisji gospodarczej.
– Dlaczego nie daliśmy większej bonifikaty? – dopytywała burmistrza radna Barbara Zwierzyńska-Doskocz. – Jeśli organizacja jest organizacją pożytku publicznego i od lat jest w czołówkach rankingów sportowych, mamy jako gmina możliwość podjąć taką uchwałę, żeby sprzedać tę działkę z bonifikatą (w uzasadnieniu do uchwały jest zapis, że Agat nie prowadzi działalności pożytku publicznego – dop. red.). Gminy to praktykują, bardzo wiele gmin tak robi, nawet całe kamienice oddawały organizacjom pożytku publicznego, na zawsze, za 1 proc. wartość, za 10 proc. wartości. Prawo na to pozwala. Dlaczego nie daliśmy tak zasłużonemu klubowi możliwości zakupu po cenie symbolicznej? Gmina nie ma żadnego pomysłu ani potencjału, żeby zarobić na tym choćby złotówkę, nikt inny się tym nie zajmie. A my z kieszeni klubowi wyciągamy 350 tys. zł? To kolosalne koszty jak za strzelnicę, którą klub się od lat opiekuje. Klub pracuje z młodzieżą, jest rozpoznawalny na arenie ogólnopolskiej, prowadzi bardzo znaną i docenianą w mieście działalność – dodała radna, sugerując, że miasto chce zarobić na klubie.
– Klub nie wnosił o większą bonifikatę – odpowiedział jej burmistrz Robert Pawłowski.
Radna przypomniała mu jednak o piśmie, w którym Agat prosił o zbycie strzelnicy z 90-proc. bonifikatą. Taki wniosek rzeczywiście wpłynął za pośrednictwem urzędu do rady miejskiej – w sierpniu 2020 r. Tyle że wtedy nikt nie podjął inicjatywy uchwałodawczej w tej sprawie – ani burmistrz, ani radni. I temat nie stanął na forum rady miejskiej.
– To była inna sytuacja, przed podziałami działki. Agat był też w innej sytuacji, a dziś jest w innej. To jest odpowiedzialny klub, który mówi: My nie chcemy czegoś za darmo, wiemy, że to ma jakąś wartość. Zróbmy to w sposób sprawiedliwy, taki, że gmina będzie coś z tego miała i klub będzie coś z tego miał. Nie mogliśmy przez wiele lat dojść do tego, w jaki sposób rozliczyć nakłady na remonty ze strony klubu ze względu na to, że tam był duży wymiar pracy społecznej, którą trudno wycenić. Stąd taka prośba o bonifikatę. Ustaliliśmy, że gdy udzielimy 200 tys. zł bonifikaty, to ta kwota pokryje ponoszone nakłady. I klub na to przystał – tłumaczył w poniedziałek burmistrz.
Kandydatki na burmistrzynię jednak nie przekonał. Zwierzyńska-Doskocz zarzuciła Pawłowskiemu, że okłamał radę, wspomniała też o „chachmęceniu” przez urząd w sprawie wysokości bonifikaty, o którą wnosił klub. Burmistrz, nie kryjąc oburzenia słowami radnej, wyszedł poirytowany z komisji przed jej zakończeniem. – W taki sposób nie będziemy rozmawiać – powiedział na odchodne. A pozostali radni doszli do wniosku, że przed głosowaniem uchwały na sesji najlepiej będzie spotkać się jeszcze z przedstawicielami klubu. – Może taka bonifikata im odpowiada, a my chcemy na siłę ich uszczęśliwić – stwierdzili Agnieszka Zawiślak i Paweł Maciejewski.
Wyjaśnienia burmistrza potwierdza jednak prezes Zatwardnicki, z którym rozmawialiśmy po komisji.
– Wnosząc 4 lata temu o te 90 proc. bonifikaty, mieliśmy jako klub mniejsze możliwości finansowe. Później jednak uznaliśmy, że uczciwym i korzystnym rozwiązaniem, zarówno dla klubu, jak i dla miasta, będzie odliczenie od ceny nieruchomości poniesionych przez nas nakładów. Dlatego zdecydowaliśmy się prowadzić rozmowy z urzędem w tym kierunku. Te 200 tys. zł bonifikaty, która uwzględnia nasze wysiłki remontowe, w zupełności nas satysfakcjonuje – podkreśla trener złotoryjskich strzelców, który wykazuje się w tej sprawie dość szlachetną postawą. – Jesteśmy klubem, który się rozwija, mamy sporo członków, szkolimy ludzi. Dajemy sobie radę, a w mieście są kluby na dorobku. Lepiej, żeby te środki, które miasto przeznaczyłoby na bonifikatę dla nas, poszły na inne dyscypliny sportowe, żeby sport w Złotoryi rozwijał się równomiernie – dodaje.
Agat nie prowadzi działalności gospodarczej. Utrzymuje się głównie ze składek członkowskich i kursów strzeleckich, które organizuje. Gdy pytamy Zatwardnickiego, ilu członków liczy klub, uśmiecha się tajemniczo. – Mamy batalion wojska – zdradza. Agat zrzesza ok. 900 osób. – To są ludzie przeróżnych profesji, często wykorzystujemy w działalności klubu ich możliwości zawodowe i kompetencje. Pracujemy, nie stoimy w miejscu – dodaje prezes.
Dodajmy, że radni podczas komisji ostatecznie zaakceptowali warunki transakcji ustalone między miastem i klubem. Poza jednym, który się wstrzymał od głosu, wszyscy byli za sprzedażą strzelnicy z bonifikatą 200 tys. zł.