Bez medalu od prezydenta, ale za to w towarzystwie setki przyjaciół, wśród których znaleźli się nawet parlamentarzyści z sejmu i senatu – tak wczoraj w Złotym Lesie świętowali złote gody Grażyna i Ryszard Raszkiewiczowie. Było ponownie wyznanie miłości z bukietem czerwonych róż i pierwszy taniec dla gości. A potem biesiada przy muzyce i dziczyźnie.
Raszkiewiczowie pobrali się 24 listopada 1973 r. Sakramentalne „tak” powiedzieli sobie w kościele w Zagrodnie. Tydzień wcześniej odbyła się ceremonia w Urzędzie Stanu Cywilnego w Złotoryi. Doczekali się trójki dzieci i szóstki wnucząt.
– Kochanie, zawsze przy mnie byłaś: gdy było radośnie i w najtrudniejszych chwilach życia. Minęło 50 lat, ale ciągle będziesz dla mnie tą samą jasnowłosą dziewczyną, która zdecydowała się być moją żoną na dobre i na złe. Bardzo ciebie kocham i dziękuję – wyznał pani Grażynie pan Ryszard.
Niewiele jednak brakowało, żeby do tego wyznania i całej sobotniej uroczystości w ogóle nie doszło. W lutym 2022 r. Raszkiewiczowie ulegli groźnemu wypadkowi drogowemu. Zostali potrąceni na przejściu dla pieszych w Pielgrzymce przez kierowcę, który wsiadł za kierownicę po narkotykach. Główny impet uderzenia wziął na siebie były starosta, który nieprzytomny i w ciężkim stanie trafił do szpitala. Pogotowie ratunkowe z nieco lżejszymi obrażeniami zabrało również jego żonę.
Na szczęście lekarzom udało się ich postawić na nogi. Wczoraj jubilaci zatańczyli nawet na swoim „drugim weselu”, choć, jak przyznają, skutki wydarzeń sprzed prawie dwóch lat odczuwają boleśnie do dzisiaj.
Raszkiewiczowie są jedną z 50 par małżeńskich ze Złotoryi, które w tym roku świętują 50-lecie pożycia. Przypomnijmy, że zbiorowa uroczystość złotych godów tradycyjnie odbyła się pod koniec września w ZOK-u. Wzięło w niej udział tylko 18 małżeństw. Większość tegorocznych jubilatów nie zdecydowała się w niej uczestniczyć. Wśród tych, którzy nie chcieli dekoracji medalem za długoletnie pożycie małżeńskie nadawanym przez prezydenta Andrzeja Dudę, byli również były starosta z małżonką. Dlaczego państwo odmówili? – pytamy złotych małżonków. Pan Ryszard odpowiada krótko: – Czekamy na innego prezydenta.
Raszkiewiczowie złote gody wyprawili po swojemu – hucznym przyjęciem w Złotym Lesie. Kolejka gości z życzeniami była naprawdę długa, a powitania, uściski i wymiana serdeczności trwały blisko godzinę. Wśród winszujących dostrzec można było wiele bardzo znanych w Złotoryi i powiecie twarzy. Poza rodziną z kwiatami i prezentami pojawili się przyjaciele Raszkiewiczów i byli współpracownicy starosty.
– Dziękujemy za to, że byliście z nami i że z nami jesteście. Są wśród nas lekarze, którym wiele zawdzięczamy – mówił były starosta przy powitaniu gości, wymieniając m.in. Danutę Charytoniuk i Romualda Mularczyka. – Na wasze ręce składamy podziękowanie dla wszystkich lekarzy, którzy w trudnych chwilach nam pomagali i pomagają. Jest też z nami legenda złotoryjskiej pediatrii, doktor Maria Wolańczyk, której dziękujemy za opiekę nad naszymi dziećmi i wnukami – dodał.
Wśród wielu zacnych osobistości, które przybyły na uroczystość, był też Marcin Zawiła (w środku na zdjęciu), nowy senator Rzeczypospolitej Polskiej, który o mandat w październikowych wyborach walczył m.in. na ziemi złotoryjskiej.
– Rysia Raszkiewicza znam od stu lat. Tak się złożyło, że w 1990 r. byłem pierwszym prezydentem Jeleniej Góry, szefem konwentu wójtów, burmistrzów, prezydentów, później starostów, w związku z czym towarzysko znamy się od bardzo długiego czasu. A poza tym bardzo go lubiłem, bo Rysiu jest człowiekiem bardzo wesołym, bardzo pogodnym, po prostu nie da się go nie lubić. Zaproszenie na dzisiejszą uroczystość poczytałem sobie w związku z tym za zaszczyt. Jestem też bardzo wdzięczny za pomoc w kampanii wyborczej, której mi udzielił, bo rzeczywiście była ona bardzo intensywna i ważna dla mnie – usłyszeliśmy od świeżo upieczonego senatora.
Przy stole biesiadnym zasiadła również Iwona Krawczyk, posłanka Platformy Obywatelskiej. I czuła się przy nim bardzo swobodnie. Skąd jej obecność na uroczystości? – Tu wszędzie wokół siedzi moja rodzina – wyznała z szerokim uśmiechem. A po chwili dodała: – Ryszard i Grażynka to moje wujostwo, jesteśmy spokrewnieni, chciałam więc z nimi kultywować tradycje rodzinne. Z drugiej strony jestem tu także ze względów zawodowych. Uzupełniamy się, prowadzimy wspólne przedsięwzięcia, realizujemy wspólne projekty od lat z Jadwigą Szeląg, która jest tutaj obecna, a za jej sprawą również właśnie z Ryszardem, który był moim pełnomocnikiem wyborczym w ostatniej kampanii, prowadził działania związane z wizualizowaniem mojej kampanii na terenie powiatu złotoryjskiego. Stąd mogę mówić o podwójnym charakterze mojej obecności na dzisiejszej uroczystości – tłumaczyła posłanka. – Dla mnie złote gody są wspaniałym momentem do świętowania w gronie rodziny, przyjaciół. My się sprawdziliśmy, bo za nami są te dobre chwile, ale są też i te złe. Tutaj są wszyscy ci, którzy się sprawdzili, tu wszyscy jesteśmy w gronie przyjaciół, na których możemy polegać i liczyć.
Dla Iwony Krawczyk (na zdjęciu obok z jubilatami) to druga przygoda z sejmem – posłanką była już przez kilka miesięcy w roku 2019. Jak ocenia pierwsze dni w nowym parlamencie? – Tak naprawdę pracujemy na razie z dnia na dzień, czekamy na kwestie, które są niezwykle istotne, by móc wdrażać 100 konkretów na 100 dni, ale nie mamy możliwości powołać swojego rządu, bo te działania są utrudniane przez tych, którzy nie chcą odejść – powiedziała.
Skorzystaliśmy z okazji, by zadać pani poseł pytanie, które najczęściej pojawia się w ostatnich dniach w polskich mediach: czy dzwonił do niej premier Morawiecki, by porozmawiać o poparciu swojego rządu. – Dzwonili do mnie wczoraj w tej sprawie z TVN-u. Powtórzę dokładnie to samo: ani nie dzwonił pan premier, ani nikt przez niego upoważniony, ani nikt z PiS-u – odpowiedziała Iwona Krawczyk. – To wszystko wirtualna rzeczywistość stworzona przez pana premiera – dodała z ironicznym uśmiechem.