Pod wiatą przy klasztorze franciszkanów stanęła dziś lodówka społeczna, która ma zapobiegać marnowaniu jedzenia. To już drugie tego typu urządzenie w naszym mieście – pierwsze od blisko pięciu lat funkcjonuje z powodzeniem na targowisku miejskim. – Serce się raduje, to piękny prezent z okazji dzisiejszego święta – cieszy się Iwona Pawlus, szefowa Miejskiego Ośrodka Pomocy Społecznej w Złotoryi.
Tak jak za pierwszym razem, w lutym 2019 r., lodówkę dostarczyła fundacja weźpomóż.pl, której jednym z założycieli jest Jan Piontek, wrocławski motorniczy, który – jak pisaliśmy kilka lat temu – nie mógł się pogodzić z faktem, że tyle jedzenia wyrzuca się do śmietników. I tak jak poprzednio, przywiózł urządzenie całkowicie bezpłatnie, wraz z „pakietem startowym”, czyli suchym prowiantem w postaci m.in. pieczywa, ciasta i kanapek.
– Czekaliśmy na nią z niecierpliwością od dwóch miesięcy, gdy do wiaty przy klasztorze udało się w końcu doprowadzić energię elektryczną. A dziś rano w drodze do pracy dostałam telefon od pana Janka, że właśnie dojeżdża z lodówką do Złotoryi. Wspaniała niespodzianka na „dzień dobry” w Dniu Pracownika Socjalnego i Dniu Życzliwości – mówi Iwona Pawlus, która nie kryje radości i wzruszenia. – Z lodówki od razu, z marszu, gdy ją jeszcze ustawialiśmy, skorzystało kilka potrzebujących osób, które akurat tamtędy przechodziły. Widać było radość i wdzięczność w ich oczach. Życzyłabym sobie w dniu naszego święta zawodowego, aby codziennie trafiało do lodówki jakieś jedzenie, to byłby dla nas najlepszy prezent.
Idea stawiania witryn chłodniczych w przestrzeni miejskiej jest prosta: mają zapobiegać marnowaniu żywności. Jeśli posiadamy za dużo jedzenia w domu, wiemy, że nie zdążymy go zjeść przed upływem terminu ważności albo zanim się zepsuje, możemy je włożyć do lodówki. I w drugą stronę: jeśli jedzenia potrzebujemy, możemy je stamtąd wyciągnąć. Dzięki takiemu działaniu zamiast wyrzucać nadmiar żywności obdarowujemy nią innych, którzy naprawdę jej potrzebują. Przy czym nie chodzi tylko o jedzenie paczkowane, ze sklepu, ale również to ugotowane samodzielnie.
– Zdarza się, że nagotujemy za dużo zupy w domu. Jeśli nam jej zbywa, wystarczy przelać ją do słoika i zostawić w lodówce na targowisku lub przy klasztorze. Ktoś na pewno ją chętnie zje. Dobrze jest w takim przypadku nakleić kartkę z datą, kiedy została ugotowana. Chodzi o to, żeby była jeszcze przydatna do spożycia, żeby nikt się nie zatruł – podkreśla szefowa MOPS-u.
Lodówka od jutra ma być podłączona do prądu. O czystość w niej zadba Stowarzyszenie Hortus, które opiekuje się „minicentrum” dobroczynności mieszczącym się przy ul. Klasztornej, w sąsiedztwie franciszkańskiego klasztoru. Przypomnijmy, że pod stojącą tu wiatą mieści się też szafa społeczna na ubrania oraz skrzynka ze środkami higienicznymi, która ma służyć walce ze zjawiskiem ubóstwa menstruacyjnego.
Jak już wspomnieliśmy, druga lodówka społeczna pojawiła się w Złotoryi dokładnie w Dniu Pracownika Socjalnego. To święto wszystkich osób zatrudnionych w złotoryjskim MOPS-ie, którym dziś życzenia złożyła dyrektorka placówki oraz burmistrz Robert Pawłowski ze swoim zastępcą Pawłem Kuligiem.
– Irena Sendlerowa powiedziała, że „każdemu, kto tonie, należy podać rękę”. Na taką pomocną dłoń zawsze mogą liczyć nasi mieszkańcy: czy to bezdomni, czy ubodzy, uzależnieni, samotni rodzice, rodziny w kryzysie, seniorzy, niepełnosprawni. Nieraz wystarczy mały gest, odruch naszego serca, żeby polepszyć życie drugiego człowieka, nakierować na właściwe tory. Kto jak nie wy wie o tym najlepiej? Życzę wam satysfakcji z pracy, której wykonywanie wymaga nie tylko wiedzy i umiejętności, ale zrozumienia dla ludzkiej słabości oraz głębokiego przekonania, że człowiek w obliczu problemów i cierpienia nie może pozostać sam. Życzę wam, kochani, możliwości zwolnienia tempa pracy, zmniejszenia natłoku obowiązków i oby jak najmniej tych trudnych spraw, kiedy to w naszych rękach spoczywają bardzo odpowiedzialne decyzje i losy drugiego człowieka – mówiła Iwona Pawlus, dziękując wszystkim swoim pracownikom za codzienną życzliwość i cierpliwość, umiejętność zrozumienia drugiego człowieka oraz za zaangażowanie i poświęcenie w sprawy mieszkańców. – To dzięki wam drzwi MOPS-u są dla nich zawsze otwarte. Nasza praca jest misją, która dzięki otwartości waszych serc przynosi tak pozytywne efekty – dodała.
Dziś w MOPS-ie były kwiaty i słodki poczęstunek w postaci tortu. Były też listy gratulacyjne dla pracownic, które obchodzą w tym roku jubileusze 20- i 40-lecia pracy zawodowej: Sylwii Maliszewskiej, kierowniczki sekcji świadczeń rodzinnych, oraz opiekunki Haliny Leśnickiej.