Mimo wszelkiego rodzaju trudności, jakie niesie ze sobą życie, są małżeństwa, którym udało się stworzyć szczęśliwą i trwałą rodzinę. Swoje złote gody świętowały tym razem w Urzędzie Stanu Cywilnego w Złotoryi dwie pary z terenu gminy Zagrodno: Krystyna i Antoni Pawlusowie oraz Zofia i Franciszek Tarnowscy.
Mieszkańcy Modlikowic, czyli Krystyna i Antoni Pawlusowie, to małżeństwo, które zanim zdecydowało się stanąć na ślubnym kobiercu, znało się 2 lata. – Nasze pierwsze spotkanie wyglądało tak, że mąż krzyknął za mną „Hej panna”. Później jako kolega mojego brata przychodził do nas i jakoś tak się złożyło, że zostaliśmy małżeństwem – mówi z uśmiechem pani Krystyna, która tłumaczy, co spowodowało, że przyjęła oświadczyny. – Był bardzo spokojny i chociaż początkowo go dobrze nie znałam, to wszyscy mówili, że to dobry i grzeczny chłopak. I okazało się, że serce nie sługa – mówi. – Żona była bardzo ładna, bystra i obrotna, zresztą nadal taka jest – mówi z kolei o swej wybrance pan Pawlus.
Małżonkowie doczekali się 3 dzieci i 3 wnucząt. Jak mówią, nie ma jako takiej recepty na długoletni związek, po prostu trzeba się wzajemnie kochać. – Życie nie jest usłane różami, są w nim wzloty i upadki, raz jest dobrze, a raz źle. Nie wierzę w małżeństwa idealne, jedno po prostu musi zrozumieć drugie. Uważam jednak, że w związkach, gdzie nie ma nałogów, można się jakoś dogadać. Mąż całe życie mnie wspierał i pomagał i to też jest bardzo istotne – mówi pani Krystyna. – Trzeba też pamiętać o tym, aby być wyrozumiałym, dogadywać się i rozmawiać. Wydaje mi się, że każdy może tyle lat wspólnie przeżyć. Życzę wszystkim, aby doczekali takiego jubileuszu jak nasz – dodaje pan Antoni.
Kolejna para, czyli Zofia i Franciszek Tarnowscy z Radziechowa, poznali się dość nietypowo, bo na pogrzebie. – Było to na pogrzebie ojca mojego męża. Zanim zdecydowaliśmy się na ślub, znaliśmy się 14 miesięcy – mówi pani Krystyna, która zdradza także, że przystojny młodzieniec z pięknymi lokami, który miał zostać jej przyszłym mężem, oświadczał się aż 3 razy. – W końcu go przyjęłam – mówi z uśmiechem. Mimo różnych charakterów, państwo Tarnowscy uzupełniają się, co czyni ich wyjątkowym małżeństwem.
Jak się okazuje, dla małżonków najważniejsza jest rodzina: dzieci, których mają 3, oraz wnuki – 7. To właśnie ona jest ich tajemniczą recepta na udany związek. – Rodzinna się najbardziej liczy i nic nie jest ważniejsze niż dzieci i wnuki, które bardzo kocham – tłumaczy pani Tarnowska. – Młodzi myślą, że w życiu jest zawsze dobrze, ale tak nie może być ciągle. Musi być też źle, aby doceniać to, co się ma – uważa pan Franciszek. – Za wszelką cenę powinno się starać utrzymać swoje małżeństwo, a dzieci oraz wnuki rekompensują wszystko, co złe – twierdzą zgodnie jubilaci.
Chociaż obydwie pary przeżyły ze sobą 50 lat, każda z nich, odbierając z rąk wójta gminy Zagrodno Tadeusza Szklarza medale, przyznane przez Prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej za długoletnie pożycie małżeńskie, uważa, że w życiu w miłości nie odczuwa się przemijającego czasu.
Naprawdę szczerze podziwiam, gratuluję i życzę samych szczęśliwych dni w gronie kochanych, najbluzych sercu osób!