Nad złotoryjskim zalewem trwają eliminacje, będące zarazem półfinałami międzynarodowych otwartych mistrzostw Polski. W tym roku w płukanie złota wkracza elektronika.
Wyjątkowo udana pogoda powoduje, że drobinki złota błyszczą na dnie misek niesamowicie intensywnie. Płuczą dzieci, płuczą dorośli, płuczą kobiety i mężczyźni – wszyscy w swoich kategoriach wiekowych lub grupowo.
W tym roku nowością jest elektroniczny pomiar czasu. Każdy zawodnik ma przed sobą przycisk, który musi nacisnąć po ukończeniu płukania. Dzięki takiemu rozwiązaniu wynik jest podawany błyskawicznie, a przy tym wyjątkowo dokładnie.
– To świetny pomysł. Na zawodach bywa różnie. Wystarczy, że sędzia sekundę później zauważy, że zawodnik skończył płukać i już jego czas nie jest odnotowany właściwie – uważa Tadeusz Wasilewicz, sędzia główny zawodów i mistrz świata z roku 2010.
O tym, jak dokładność pomiaru może wpłynąć na wynik, pan Tadeusz Przekonał się boleśnie w roku 2006. – O 2 sekundy przegrałem wtedy tytuł mistrza świata. Gdyby pomiar był elektroniczny, to bym wygrał – dodaje.