Muzycy z Afromental dali w piątek energetyczny i dosłownie wybuchowy koncert. Oprócz momentami ciężkiej muzyki, scena wypełniona była feerią świateł, a nawet wybuchami pirotechnicnymi. Ci, dla których zabrakło miejsca pod sceną, mogli bez problemu oglądać szalejącego na scenie Tomsona i jego ekipy dzięki ogromnemu telebimowi.
Zachęcamy do przeczytania wywiadu z zespołem Afromental. Tuż przed koncertem muzycy znaleźli chwilę, aby z nami porozmawiać. Panowie to, zgodnie z naszymi przypuszczeniami, bardzo sympatyczni i obdarzeni niezwykłym poczuciem humoru ludzie. Dlatego postanowiliśmy zadać im pytania „z jajem”.
Michał Sędrowicz: Jaka była wasza reakcja, gdy manager powiedział, że jedziecie do Złotoryi. Ktoś z was miał pojęcie, gdzie to jest?
Afromental, Tomson: – Kilku z nas pochodzi spod Wrocławia i oni wiedzieli, gdzie leży Złotoryja. Ja z kolei byłem bardzo ciekaw i dzisiaj moja ciekawość została zaspokojona.
Nie wiem, czy wiecie, ale zamiast pieniędzy za występ dostaniecie 3 tony piasku i kilka misek, aby sobie wypłukać złoto. Pasuje wam takie rozwiązanie?
– A jaką my mamy pewność, że to jest dobry piach?
Piasek jest rewelacyjny.
– To myślimy, że możemy się jakoś dogadać.
Który z was jest najbardziej afro? Oczywiście mentalnie.
– Najbardziej afro jest Tores (perkusista – dop. red.).
Lubicie grać przed mniejszą publicznością, tak jak dzisiaj w Złotoryi, czy raczej przed wielotysięcznym tłumem?
– Kurcze, my gramy swoje i dobrze się bawimy. Nie ma różnicy, ilu ludzi nas słucha. Koncerty kameralne mają swój urok i koncerty wielkie też są świetne.
Co was kręci?
– Matko boska, muzyka i dobra zabawa.
Gdzie się ukrywa Łozo?
– Nigdzie się nie ukrywa. Siedzi w domu i być może żałuje, że nie jest teraz w Złotoryi. Ale przywieziemy mu trochę tego piasku.
Ostatnie pytanie. Jak nie wy to kto?
– Jak nie my, to nikt tego lepiej nie zrobi tu.