Projekt pierwszego w historii Złotoryi serialu fabularnego spalił na panewce – przynajmniej w tym roku. Producenci, którzy mieli ambicję sfilmować nasze miasto w stylu Woody’ego Allena, zrezygnowali z przeprowadzenia castingu. Powód? Zbyt małe zainteresowanie ze strony mieszkańców.
Jak tłumaczy reżyser i producent Grzegorz Jadowski, na casting zgłosiła się zbyt mała liczba osób, które mogłyby być brane pod uwagę przy obsadzie. – Do obsadzenia było 11 ról, a na każdą potrzebowaliśmy 4-5 kandydatów mogących wcielić się postać – po to, aby ostatecznie wybrać tylko jedną. Liczyliśmy na to, że zgłosi się minimum ok. 100-150 osób chcących zagrać w serialu. Jednak na pierwszy casting swoje zgłoszenia przysłały tylko 42 osoby ze Złotoryi, z których moim zdaniem 3-4 może mogły być brane pod uwagę do dwóch ról. Na drugi, otwarty casting, który próbował zorganizować Urząd Miejski, nie zgłosił się w ciągu tygodnia nikt – mówi filmowiec.
Zamysł reżysera był taki, aby zrobić w Złotoryi serial fabularny, w którym główne role zagraliby sami mieszkańcy miasta. Wcześniej mieli przejść warsztaty przygotowujące do pracy aktorskiej. Niewielki budżet projektu nie pozwalał bowiem zatrudnić zawodowych aktorów. 45 tys. zł na serial obiecało przekazać miasto. – Większość z tych pieniędzy i tak pozostałaby w Złotoryi, bo tutaj zamierzaliśmy zaopatrywać się w rekwizyty, kostiumy, na miejscu też wykupilibyśmy catering i zakwaterowanie dla ekipy filmowej, a zatem część środków finansowych zostałaby w mieście, w tym podatki od umów aktorskich i wynajmu lokali mieszkalnych – dodaje reżyser.
Kilkuodcinkowy serial miał opowiadać poruszające historie dwóch kobiet, nakręcone na tle najważniejszych wydarzeń kulturalnych i sportowych odbywających się w ciągu roku w naszym mieście. – Pierwszy wątek dotyczył dojrzałej kobiety, która przyjeżdża do Złotoryi z metropolii i zakochuje się w miasteczku. Chcieliśmy nakręcić Złotoryję tak, jak Woody Allen pokazywał w swoich filmach najpiękniejsze miasta świata: Paryż czy Barcelonę. Druga historia miała być o młodej dziewczynie, która zamierza zrobić film o Złotoryi, dedykując go swojemu choremu ojcu, a który później prezentowany byłby na Festiwalu Złoty Samorodek. Czyli w trakcie realizacji serialu powstałby też film o Złotoryi – zdradza Grzegorz Jadowski.
Producent wyszedł z propozycją realizacji projektu do kilku dolnośląskich miast. Złotoryja zgłosiła się jako pierwsza. – Przykro nam, że tak się potoczyły sprawy. Pracowaliśmy nad scenariuszem 4 miesiące. Chcieliśmy zrobić coś fajnego przy niewielkich kosztach, zwrócić na Złotoryję uwagę mediów, mieliśmy już w głowach plan ogólnopolskiej kampanii promocyjnej serialu. To miało być coś wyjątkowego, nie kolejny paradokument w stylu „Dlaczego ja”, który reżyserowałem wcześniej, ani żadna kampania wyborcza burmistrza – jak przeczytałem w mediach społecznościowych. Wraz z grupą filmowców z Wrocławia nie rezygnujemy z tego projektu i będziemy chcieli go zrealizować jak nie w Złotoryi, to w innym dolnośląskim mieście – zapowiada reżyser.
Dwa tygodnie temu w internecie pojawiły się nieprzychylne pomysłowi nakręcenia serialu komentarze, m.in. sugerujące, że film ma być elementem kampanii Roberta Pawłowskiego przed nadchodzącymi wyborami samorządowymi. Poprosiliśmy więc burmistrza o komentarz w tej sprawie. Ten nie owija w bawełnę.
– Scenariusz serialu był napisany tak, by promować w Polsce nasze miasto, a nie ludzi. Nie przewidywał występów burmistrza. To nie ten burmistrz i nie to miasto, żeby takie rzeczy robić. Wychodzi na to, że najbezpieczniej byłoby, gdybym na rok przed wyborami zamknął urząd i nie robił nic – irytuje się Robert Pawłowski.
Burmistrz uważa też, że miasto więcej by zyskało niż straciło na realizacji serialu, ale nie pozwoliła na to negatywna atmosfera, która powstała wokół całego projektu. – Szkoda, bo to była fajna okazja do promocji Złotoryi. Teraz, żeby osiągnąć podobny efekt marketingowy, będziemy musieli włożyć więcej pieniędzy miejskich i pracy. Oczekujemy wszyscy, że miasto będzie przyciągało nowych inwestorów, że będzie obecne w mediach, że będzie budziło zainteresowanie turystów, a jednocześnie z góry i bezpardonowo negowane są pomysły, które mogą do tego doprowadzić. Niektórym łatwo jest rzucić oszczerstwo, ale już dużo trudniej zrobić coś pozytywnego dla miasta – dodaje Pawłowski.
fot. pixabay