Są agresywni, pijani i bardzo wulgarni. Załatwiają swoje potrzeby fizjologiczne na korytarzach, kradną jedzenie i picie pacjentom. Z poczekalni w izbie przyjęć złotoryjskiego szpitala zrobili swój prywatny „folwark”. Grupa 6 bezdomnych już czwarty miesiąc terroryzuje lecznicę, a zdesperowani pracownicy nie wiedzą już, co mają robić i kogo prosić o pomoc. Jednak sami bezdomni nie chcą opuścić dobrowolnie szpitala, bo – jak mówią – jest im tam ciepło.
Jak twierdzą pracownicy, problem bezdomnych w złotoryjskim szpitalu trwa już od przeszło 10 lat. Jednak nigdy nie było aż tak źle jak w tym roku. Bezdomni zaczęli przychodzić do ciepłej poczekalni przy izbie przyjęć, kiedy tylko pojawiły się pierwsze spadki temperatur. – W latach ubiegłych tylko nocowali, a rano opuszczali poczekalnię. Byli spokojni. W tym roku to się zmieniło. Zjawili się nowi bezdomni, którzy rozrabiają – mówią nam pracownicy placówki.
W korytarzach koczują praktycznie cały czas. Najwięcej jednak zjawia się ich w godzinach popołudniowych. Na parapecie mają swój barek. Palą, piją nalewki, zostawiają porozrzucane resztki jedzenia z pobliskiej Biedronki, niedopałki papierosów. Najgorsze jest jednak to, że są bardzo wulgarni i obrażają pracowników.
– Używają wobec nas takich słów, że włosy stają dęba. Żądają ciepłego picia, jedzenia, wszystkiego. W ten weekend przy pełnej poczekalni pacjentów jeden z nich ściągnął spodnie, obnażając przy wszystkich swoje genitalia i krzycząc, co mamy mu zrobić. Tego było już za wiele – irytują się zdesperowani pracownicy, pokazując nam nagrany telefonem z tego zajścia filmik.
Z koszy na śmieci zrobili sobie bidety. – Potrafią sikać po szybach. Inne potrzeby też załatają gdzie chcą, niekoniecznie korzystając z toalet. Musimy po nich ciągle sprzątać. Szorować i odkażać krzesełka. Mają wszy. Przychodzą tu różni pacjenci, w tym po operacjach. Nie możemy pozwolić na to, żeby czekali w takich warunkach. Do tego ten smród, jaki od nich dochodzi. My zwyczajnie się ich boimy i mamy już dość – żalą się pracownicy, z których większość to kobiety.
Z pijanymi bezdomnymi nie mogą sobie poradzić także pielęgniarki, które same na nocnej zmianie nie są w stanie upilnować kręcących się po oddziałach nieproszonych gości. Ostatnio bezdomni wykąpali się na oddziale chirurgicznym, przy okazji wchodząc do sal i kradnąc pacjentom jedzenie czy picie. Pracownicy czują się nie tylko bezradni, ale także boją się o swoje życie i zdrowie.
Bezdomni: „Jesteśmy grzeczni”
Sami bezdomni, zapytani przez nas, dlaczego koczują w szpitalu, odpowiadają krótko: „Bo jest ciepło”. Pytamy więc, co by się stało, gdyby lecznica została zamknięta? – Wtedy byśmy się martwili – mówi jeden z nich. Na pytanie o niewłaściwe zachowanie względem personelu odpowiadają, że to wina pielęgniarek. – Zamykają nam toalety, a my zachowujemy się grzecznie i spokojnie. Nigdy też nie widziałem, żeby ktoś załatwiał swoje potrzeby na korytarzu – mówi jeden z nich.
Ciężko wierzyć w te słowa po nagraniach, zdjęciach i słowach pracowników o karygodnym zachowaniu w ubikacji, gdzie bezdomni mieli na złość rozmazywać fekalia po kafelkach i upychać gdzie się da zabrudzone nimi spodnie.
Pracownicy: „Ochroniarz załatwiłby sprawę”
Problem bezdomnych w szpitalu poruszył w zeszły czwartek na sesji rady powiatu radny Kazimierz Niklewicz. Był świadkiem, jak bezdomni w poczekalni przed izbą śpią na krzesełkach, kręcą się wśród pacjentów i zachowują w sposób niewłaściwy. We wtorek, po medialnej burzy, w tej sprawie w starostwie zwołano spotkanie m.in. przedstawicieli służb mundurowych, dyrekcji złotoryjskiego MOPS-u i dyrekcji szpitala powiatowego.
– Na tyle, ile sytuacja szpitala została mi przekazana przez moją poprzedniczkę, problem ten został już poruszony z moim pracodawcą. W ubiegłym tygodniu zarządziłam montaż domofonu na izbie przyjęć. O tym, jakie będą dalsze poczynania i co będziemy robić, na pewno będę informować na bieżąco – mówi Monika Rudnicka, która dyrektorem szpitala powiatowego została niecałe 2 tygodnie temu, bo 15 lutego.
Problem bezdomnych w szpitalu to w dużej mierze problem zarządzania placówką. Jak to możliwe, że swobodnie poruszają się oni pomiędzy chorymi? Trudno w to uwierzyć w dzisiejszych czasach, ale… w złotoryjskiej lecznicy nie ma ochrony, która mogłaby zaradzić podobnym sytuacjom! – Jesteśmy chyba jedynym szpitalem, który jej nie ma – twierdzą pracownicy złotoryjskiej placówki. Ochronę ma zapewnioną chociażby legnicki szpital.
– Nie ma u nas sytuacji, że bezdomni śpią na terenie szpitala czy aby byli agresywni w stosunku do personelu. W takich przypadkach takimi osobami od razu zajmuje się ochrona, która wyprowadza takiego delikwenta na zewnątrz – tłumaczy Tomasz Kozioł, rzecznik prasowy Wojewódzkiego Szpitala Specjalistycznego w Legnicy.
– Szpital jest w spółce, więc ja nie jestem w tej kwestii osobą decyzyjną. Na pewno jakieś kroki będą w tym kierunku podejmowane. Każdy problem poprzez spotkania jest przeze mnie przekazywany szefowi. Będziemy się starać robić wszystko, aby było jak najlepiej i na co pozwoli nam budżet – zapewnia dyrektor Monika Rudnicka.
Jak się okazuje, złotoryjska policja wszystkich interwencji na terenie szpitala i izby przyjęć od 1 stycznia 2017 roku do 26 lutego 2018 miała 54, z czego 26 było wywołanych przez osoby pod wpływem alkoholu.
Zamiast poczekalni - ogrzewalnia?
W samej Złotoryi jest 18 bezdomnych, z czego 5 przebywa obecnie w zakładzie karnym, a 8 osób objętych jest pracą socjalną. 1 osoba przebywa u rodziny poza Złotoryją. Udało nam się ustalić, że w szpitalu koczuje 3 bezdomnych, którzy ostatnie zameldowanie mieli na terenie miasta. Dwóch podlega pod gminę wiejską Złotoryję, a jeden jest z Chojnowa. Na terenie gminy wiejskiej jest obecnie 12 osób, nad którymi GOPS sprawuje opiekę, 3 zaś przebywają w schroniskach.
Jak tłumaczy dyrektorka MOPS-u Iwona Pawlus, bezdomni to często osoby, które z różnych przyczyn znalazły się w trudnej sytuacji życiowej. – Akcja „zima” trwa od października. Przygotowujemy się do niej wcześniej, na bieżąco uaktualniamy ewidencję takich osób. Prowadzimy zbiórkę odzieży i obuwia. Od poniedziałku do piątku zapewniamy gorący posiłek wydawany w Klubie Emaus. Jeśli się trafią osoby bezdomne, które nie korzystają ze świadczeń pomocy społecznej, my takiego posiłku im także nie odmówimy. Cały czas informujemy takie osoby o możliwości wydania decyzji kierującej do schroniska dla osób bezdomnych. Dobrą współpracę mamy z taką placówką w Żukowicach, gdzie mamy zagwarantowane co najmniej 2 miejsca. Także bezdomni cały czas wiedzą, że mają możliwość skorzystania ze schroniska, jednak świadomie nie wyrażają zgody na pobyt –tłumaczy pani dyrektor.
Bezdomni mają często problemy alkoholowe i nie chcą nic z tym faktem zrobić. – Praca socjalna skierowana jest też na to, aby te osoby podjęły leczenie od uzależnień. Skierowanie do schroniska wiąże się jednak z zawarciem kontraktu socjalnego i utrzymywaniem trzeźwości w schronisku. Oni tej trzeźwości na co dzień nie chcą utrzymać. MOPS stara się im pomóc, kierując m.in. do pełnomocnika ds. uzależnień i do poradni zdrowia psychicznego. Sami umawiamy ich na te spotkania, na które nie przychodzą. To są pełnoletnie osoby, których do niczego nie możemy przymusić – mówi Iwona Pawlus.
W złotoryjskim ratuszu od jakiegoś czasu mówi się o budowie w naszym mieście noclegowni. Jak podkreśla jednak burmistrz Robert Pawłowski, inwestycja wiąże się z dużymi kosztami. – Pomysł jest dobry, ale na razie nie stać nas na noclegownię. Alternatywnym rozwiązaniem jest tzw. ogrzewalnia, czyli ciepłe pomieszczenie z ławkami i łazienką, które byłoby otwierane na noc – wyjaśnia burmistrz. Urzędnicy miejscy szacują obecnie koszty funkcjonowania ogrzewalni.