Złotoryjanin Dariusz Kotala to człowiek z pasją, który swoich marzeń nie pozostawia jedynie w głowie. Dzięki temu przejechał już na rowerze tysiące kilometrów.
– Rowerowa pasja narodziła się przy stadionie Górnika. Pamiętam mój niebieski rower i to, jak jeździłem na nim gdziekolwiek i kiedykolwiek. Krótkie trasy po naszym wspaniałym mieście i okolicy. W wieku nastolatka zobaczyłem podróżnika na rowerze i w mojej głowie zapaliła się lampka. Pomyślałem „dlaczego by tak nie wsiąść na rower i pojechać w siną dal?”. Tak też zrobiliśmy z kolegą. Pożyczyliśmy rowery. Plecaki na plecy i pedałujemy. Tuż za Świerzawą kolega się odzywa „Darek plecy mnie bolą”. Odpowiadam „Scottie dawaj dalej. Zobaczymy jak będzie za kilometr czy dwa”. Po jakimś czasie kumpel znowu mówi o bolących plecach. Niestety daleko nie zajechaliśmy. Cóż, początki często bywają trudne – wspomina złotoryjanin.
Dariusz Kotala pierwszą poważną podróż rowerową odbył w 2013 roku, na trasie Anglia-Polska (Cambridge-Złotoryja). Ze starego angielskiego miasta do najstarszego miasta w Polsce.
Po dwóch latach ponownie usiadł na rower i objechał Polskę dookoła. Następnie stwierdził, że już nie chce pokonywać tras o długościach podobnych do poprzednich. Chciał pojechać raz, a dobrze. Tak narodził się pomysł okrążenia świata na rowerze.
– Decyzja zapadła w październiku 2016 roku, a gotowy byłem już w marcu 2017. Zła pogoda pokrzyżowała mi plany. W kwietniu wciąż nie było z nią idealnie, ale już nie chciałem czekać. Droga wzywała. Wyruszyłem 13 kwietnia. Przesądny nie jestem. Najpierw kierunek Złotoryja (wtedy pan Dariusz mieszkał już w Anglii), gdzie odpocząłem i spędziłam miło czas z rodziną i przyjaciółmi. Dalej na wschód, Ukraina, gdzie poznałem wspaniałych ludzi i spędziłem z nimi niesamowite chwile. Tam też po raz pierwszy opowiadałem o mojej podróży na festynie rowerowym w Bilohorodce, który odbywał się dzień po moim przyjeździe. Idealne wyczucie czasu. Następnie moja droga wiodła dalej na wschód. Rosja, Kazachstan, Chiny – opowiada Dariusz Kotala.
– W takich podróżach poznaje się kulturę i ludzi. Próbuje się różnorakiego jedzenia. To bardzo wzbogaca, uczy, rozwija i poszerza horyzonty. Odwiedza się wspaniałe miejsca i widzi cuda tego świata. Na mojej liście były miejsc, które bardzo chciałem zobaczyć. Udało się. Wymienię tylko kilka z wielu: Mount Everest, Mur Chiński, Nowa Zelandia, Kasyno w Las Vegas. Jaki jest świat, tam daleko? Poza Złotoryją, Polską czy Europą? Wiele osób zadaje mi to pytanie. Ja odpowiadam, że taki sam i inny. Krajobrazy, natura, obyczaje i kultura są inne. A ludzie jacy? Tacy sami jak my. Na całej trasie spotkałem się z ich zainteresowaniem. Byli dobrzy dla mnie i ofiarowali pomocną dłoń. Zapewniali schronienie, wikt i nawet dawali pieniądze. Dziękuję im z całego serca. Pomoc jest powszechna i przydatna. Szczególnie potrzebowałem jej, gdy złamałem rękę w jednym z krajów. Bezpłatna pomoc w szpitalu i serdeczna gościna u wspaniałych ludzi w domu bardzo mi pomogły. Ten upadek z roweru, gdy złamałem rękę i rozbiłem głowę powstrzymał mnie na 7 tygodni, które spędziłem w Złotoryi. Rekonwalescencja najlepiej przebiega w gronie bliskich i w komfortowym miejscu, jakim jest dla mnie Złotoryja – dodaje rowerzysta.
W podróży nie zawsze było lekko, łatwo i przyjemnie. Pan Dariusz dźwigał ze sobą nie tylko ciężar w plecaku i sakwach. Dodatkowo wiózł ze sobą chorobę. Od ponad 20 lat cierpi na chorobę afektywną dwubiegunową, która skutecznie uprzykrza mu życie. W podróży także dawała o sobie znać. – Spowodowała m.in. to, że mając już wszystko zorganizowane, nie pojechałem do Hongkongu i Japonii. Wpadłem w depresję, która u mnie trwa kilka dni, do tygodnia – mówi pan Dariusz.
Na szczęście po tym ciężkim okresie kontynuował swoją podróż i szczęśliwie dojechałem do końca trasy, która biegła przez 17 krajów (plus Tybet): Anglię, Francję, Belgię, Niderlandy, Niemcy, Polskę, Ukrainę, Rosję, Kazachstan, Chiny, Laos, Tajlandię, Malezję, Singapur, Australię, Nową Zelandię, USA (z przystankiem na Hawajach).
– Myślałem, że podróż, którą odbyłem pomiędzy 2017, a 2018 będzie podróżą życia, jednak się myliłem. W pierwszej podróży brakowało mi czegoś. Uświadomienie sobie tego przyszło po dwóch latach. Wtedy nie było możliwości przejechać rowerem po wodzie. Nie da się oczywiście. Trzeba było zapakować rower i lecieć samolotem nad oceanami. Zabrakło pokonania wody przy pomocy własnych sił. Bez żagla i silnika. Tylko ja, mięśni, ciało i mój duch. To napędy, których użyję w tej nowej podróży. I ona będzie podróżą życia. 30 krajów, 2 morza i 2 oceany. Amazonka do przepłynięcia wpław i pięć kontynentów. Każdy centymetr trasy dookoła świata tylko i wyłącznie przy pomocy własnych sił. Niestety dopiero w tym roku rozpocząłem żmudne i długi przygotowania. Chciałoby się wyruszać na taką wyprawę już, ale bez przygotowań ani rusz. Przygotowań, które prowadzą do osiągnięcia tego odległego i trudnego, ale jak pięknego celu. Szacuję, że przygotowania potrwają przynajmniej 3 lata, a sama podróż pięć, a może i sześć. Ktoś powiedział, że życie jest podróżą. Tak jest dla mnie. Przygotowania i podróż, którą chce odbyć jest częścią życia. W mojej przygodzie nie chodzi tylko o podróżowanie i wyczyn, ale również o promowanie pozytywnych wartości. Na moim przykładzie chcę pokazać jak wygląda proces realizacji marzeń. Z jakimi problemami trzeba walczyć. Jakie poświęcenie z tym się wiąże. I jaka jest nagroda. Również przy okazji podnosić świadomość społeczną, co do zdrowia, a szczególnie zdrowia psychicznego z naciskiem na depresję. Zdrowia, które jest tak ważne w naszym życiu. Siebie użyje jako przykładu. Choroba psychiczna, nienajlepsze zdrowie i kondycja fizyczna. Jestem przykładem osoby, która mimo wielu niedogodności stara się realizować swoje marzenia. Przygotowania ruszyły dopiero w tym roku i będą długie, bo wiele jest do zrobienia, ale wiem, że mi się uda. Jestem optymistą. Mam siłę i wiele innych cech, które pomogą mi pokonać przeszkody, jakie powstaną na mojej drodze – mówi na koniec Dariusz Kotala.
Więcej można zobaczyć na kanale You Tube Dariusza Kotali (TUTAJ), a o nowym projekcie poczytać TUTAJ.
(Umieszczone w galerii zdęcia mają w większości błędnie ustawioną datę)