Złotoryjski ratusz założył konta walutowe, bo uchodźcom przebywającym w naszym mieście chcą pomagać również osoby mieszkające za granicą. Cały czas „akcja ratunkowa” trwa również tu, na miejscu. Najpilniejsze potrzeby w tej chwili to łóżka z materacami, meble kuchenne, urządzenia AGD i środki czystości, a także… ciężarówka, która mogłaby przywieźć jedzenie z banku żywności. Złotoryjan już teraz za wielkie serca chwali burmistrz.
– Skontaktowaliśmy się z dwiema osobami ze Stanów Zjednoczonych. Chcą tam uruchomić zbiórkę na uchodźców przebywających w Złotoryi i włączyć się w niesienie pomocy. Dlatego założyliśmy już dwa konta walutowe: w dolarach i euro, na które będzie można wpłacać darowizny – mówi Robert Pawłowski (numery kont podajemy w ramce pod artykułem).
Z burmistrzem Złotoryi skontaktowała się także burmistrzyni niemieckiego Pulsnitz, naszego miasta partnerskiego. – Zapytała, czego nam potrzeba. Nie skorzystamy na razie z tej pomocy, ale na pewno nadejdzie taki moment, że się po nią zgłosimy, zostawiamy tę pomocną dłoń w rezerwie. Obawiam się, że uchodźców będzie tylu, że w końcu sami sobie nie damy rady – dodaje Pawłowski.
Dwa dni temu pisaliśmy, że złotoryjanka z Berlina zrobiła zbiórkę, dzięki której udało się wyposażyć w pościel setkę łóżek przygotowanych dla uchodźców w Szkole Podstawowej nr 1 (więcej o tym TUTAJ). Do Złotoryi jadą również 2 tiry z darami z Wielkiej Brytanii. Transport z pomocą organizuje mieszkający tam złotoryjanin, Krystian Klicki, który prowadzi własne przedsiębiorstwo na Wyspach. Szykowane jest już miejsce na dary – Urząd Miejski porozumiał się z TBS-em, któremu przekazał wcześniej pod budowę mieszkań czynszowych budynek starej drukarni przy ul. Mickiewicza. Kamiennogórska spółka zgodziła się tymczasowo użyczyć magazynu.
W niesienie pomocy uchodźcom zaangażowana jest rzesza złotoryjan. – Dzięki wolontariuszom i zaangażowaniu władz miasta ten uruchomiony naprędce system pomocy jakoś się trzyma, bo gdybyśmy bazowali tylko na mizernym wsparciu państwa absolutnie byśmy sobie nie poradzili – podkreśla Iwona Pawlus, dyrektorka Miejskiego Ośrodka Pomocy Społecznej w Złotoryi. – Wolontariusze, prywatne osoby stają na wysokości zadania. Codziennie od godz. 16 do 19 otwarty jest magazyn MOPS-u przy ul. Chojnowskiej i darczyńcy cały czas przywożą tutaj kartony różnych potrzebnych rzecz. Na bieżąco przewozimy je do klasztoru, do punktu pomocy, gdzie korzystają z nich zarówno uchodźcy przebywający w mieście, jak i na terenie powiatu. Nikomu nie odmawiamy wsparcia.
Szefowa MOPS-u podkreśla, że działania pomocowe zazwyczaj spotykają się z pozytywnym odzewem wśród złotoryjan. – A jeśli swoimi działaniami zakłóciliśmy czyjś spokój i komfort, to prosimy o wyrozumiałość. My naprawdę działamy w pośpiechu i warunkach kryzysowych, czasami zdarzy nam się zastawić chodnik czy trochę pohałasować w remontowanym mieszkaniu – uśmiecha się pani Iwona.
Dyrektorka zaznacza, że uchodźcy są bardzo wdzięczni mieszkańcom naszego miasta za przyjęcie. – Ci ludzie nie chcą być dla nas ciężarem, gdy już ochłoną po przejściach, pytają, jak mogą pomóc. Chcą pracować, być niezależni, nie chcieliby siedzieć nam na głowach. Każdego przy rejestracji w urzędzie jest pytany o zawód, więc wiadomo, że niektórzy ze swoim fachem są wręcz pożądani. Stowarzyszenie Hortus angażuje ich także w wolontariat w klasztorze – dodaje.
Urząd dał pracę już dwóm Ukrainkom: matce i córce. Zatrudnił je jako tłumaczki. Jedna z nich pomaga przy rejestracji uchodźców w ratuszu, druga jest oddelegowana do punktu pomocy w klasztorze franciszkanów. Pracę znajdzie jeszcze trzecia tłumaczka, która jest potrzebna w MOPS-ie.
Pod ogromnym wrażeniem złotoryjskiego wolontariatu i mobilizacji, jaka w związku z przyjazdem uchodźców nastąpiła w Złotoryi, jest również burmistrz Pawłowski. – Chciałbym bardzo serdecznie podziękować wszystkim wolontariuszom za to, co robią dla tych ludzi uciekających przed wojną. Szczególnie pani Iwonie Pawlus, dyrektorce MOPS-u, która piątek, świątek czy niedziela od rana do wieczora, także w swoim wolnym czasie, urządza mieszkania komunalne, rozwozi sprzęty. Świetnie zorganizowały się złotoryjskie stowarzyszenia, zwłaszcza Hortus i Nasze Rio, bardzo dziękuję za to paniom Beacie Majewskiej i Barbarze Zwierzyńskiej. Ogromną pomoc otrzymujemy od parafii św. Jadwigi i klasztoru franciszkanów. Zaangażowani są także pracownicy RPK, urzędu miejskiego i MOPS-u, którzy w czasie wolnym m.in. remontują mieszkania. Mamy takie swoiste pospolite ruszenie, to naprawdę robi niesamowicie pozytywne wrażenie – z satysfakcją podkreśla samorządowiec.
Odzew ze strony złotoryjan jest szeroki, ale wyzwań pojawia się jeszcze więcej, bo wciąż pomocy w Złotoryi szukają nowi uchodźcy. Dziś ma przyjechać ok. 50-osobowa grupa. Przypomnijmy, że gmina miejska otrzymuje od wojewody 40 zł dziennie za pobyt uchodźca. Burmistrz podkreśla, że to zdecydowanie za mało, żeby pokryć wszystkie koszty, jakie ponosi samorząd miasta. Dlatego szuka dodatkowych możliwości wsparcia. Jedną z nich jest bank żywności we Wrocławiu, który oferuje bezpłatnie artykuły żywnościowe. Problem w tym, że palety trzeba przetransportować ciężarówką. – Jeśli ktoś mógłby przewieźć żywność charytatywnie albo z dużą promocją, proszę o kontakt – apeluje Pawłowski.
Urzędowi udało się pozyskać kilka dni temu łóżka polowa z Rządowej Agencji Rezerw Strategicznych. Miało być ich 200, ostatecznie przyjechało 150, ale to i tak ratuje w dużym stopniu sytuację w mieście. Trafiły do sali gimnastycznej w SP1 do świetlicy w SP3. – 30 łóżek przekazaliśmy naszej siostrzanej gminie wiejskiej, która miała jeszcze większy problem niż my. Dzięki temu będą mogli przygotować więcej miejsc dla siebie – zauważa burmistrz.
Dodajmy, że miasto podpisało umowę z jedną ze złotoryjskich aptek. Ma zamiar sfinansować zakup lekarstw na receptę tym uchodźcom, których sprowadziło do obiektów miejskich. – NFZ wprawdzie finansuje im opieką medyczną, o lekarstwach jednak nikt nie pomyślał. A ci ludzie nie mają za co przecież wykupić później przepisanych leków, więc nie są w stanie się wyleczyć – podkreśla Pawłowski.
O przekazywanie medykamentów: środków przeciwbólowych i przeciwzapalnych, w tym maści, a także wapna, również w syropach dla dzieci, prosi dyrektorka MOPS-u. – Mamy w klasztorze na wolontariacie pielęgniarkę, panią Janę Kałużę, wydajemy te lekarstwa tylko po konsultacji z nią – zapewnia Beata Majewska z Hortusa. Potrzebna jest też dla uchodźców chemia gospodarstwa domowego w każdej ilości.
Konto USD
Gmina Miejska Złotoryja, pl. Orląt Lwowskich 1, 59-500 Złotoryja
Konto: Powiatowy Bank Spółdzielczy w Złotoryi
SWIFT/BIC: POLUPLPR
Iban: PL 10 8658 0009 0000 3506 2000 1170
Konto EURO
Gmina Miejska Złotoryja, pl. Orląt Lwowskich 1, 59-500 Złotoryja
Konto: Powiatowy Bank Spółdzielczy w Złotoryi
SWIFT/BIC: POLUPLPR
Iban: PL 61 8658 0009 0000 3506 2000 0640
fot. Stowarzyszenie Hortus/Facebook
Filtry