Do naszej redakcji zgłosił się mieszkaniec ulicy Boh. Monte Cassino, który narzeka na gęsty, czarny dym wydobywający się od wielu lat w sezonie grzewczym z komina budynku przy ul. Legnickiej.
- Sprawę tę zgłaszałem zarówno do Straży Miejskiej jak i Straży Pożarnej. Odpowiedzią jaką uzyskałem było, że nie stwierdzono, aby palone były odpady szkodliwe. Ja zapewne podczas kontroli nie pokazałbym, że palę np. butelki PET lub inne szkodliwe odpady. Sadzę, że obecnie istnieją inne niż wizualne możliwości sprawdzenia czym się pali. Mam tu na myśli analizę spalin, popiołu, sadzy itd. Powiem, że w dniach kiedy dym leci na stronę mojego domu, to się po prostu duszę – mówi złotoryjanin.
Straż miejska niejednokrotnie kontrolowała złotoryjankę rzekomo ogrzewającą swoje mieszkanie niedozwolonymi substancjami. – Byliśmy w tym lokalu wielokrotnie. Kontrolowaliśmy zarówno znajdującą się na parterze kotłownię jak i skład opału w piwnicy, gdzie znajdowało się jedynie drewno na rozpałkę i węgiel – mówi komendant SM Jan Pomykała.
Dodatkowo strażnicy sprawdzali wizualnie popiół. – Gdyby było rozpalane plastikowymi butelkami to byśmy to zauważyli w popiele – dodaje Jan Pomykała.
A co z analizą popiołu? Taka możliwość istnieje, jednak nie należy do tanich. Jej koszt to ok. 1 tys. zł, więc może być zastosowana jedynie podczas podejrzenia, że ktoś pali niedozwolonymi substancjami. Wtedy sprawa jest kierowana do sądu, a próbki wysyłane do odpowiednich instytucji zajmujących się ich analizą.
Na podobną sytuację skarżą się nie tylko mieszkańcy ul. Boh. Monte Cassino. Z jednego z budynków przy ul. Hożej (i nie tylko) także wydobywa się gęsty, czarny dym, ale jest taki jedynie podczas rozpalania.
Dlaczego tak się dzieje?
Jak możemy przeczytać w fachowej literaturze - problem tkwi głównie w tym, że zanim pojawi się płomień, kawałek węgla czy drewna musi podgrzać się do temperatury ponad 400 st.C, a zanim do tego dojdzie, paliwo zaczyna wydzielać smoliste gazy, które często wylatują przez komin.
Filtry