Złotoryja od soboty 7 grudnia może się pochwalić największą sztafetą ozdabiania choinki w Polsce. Rekord udało się pobić, ale emocji nie brakowało, bo wcale nie była to taka bułka z masłem – potrzebne były aż 4 próby!
– Bombek na pewno dziś nie zabraknie, nawet jeśli kilka się stłucze – zapewniał tuż przed godz. 13 Błażej Prus, prezes fabryki ozdób choinkowych Vitbis, która zorganizowała we współpracy ze złotoryjskim ratuszem próbę pobicia rekordu Polski. – Wzbogaciliśmy sztafetę, dając możliwość każdemu uczestnikowi napisania życzeń do św. Mikołaja i zamknięcia tych życzeń w bombkach. Są to bombki z nieco większym otworem niż zwykle, przygotowane specjalnie na dzisiejsze wydarzenie. Będą sobie do świąt spokojnie wisiały na Rynku.
Złotoryjanom pomysł z ubieraniem choinki na czas chyba się spodobał, bo na starówkę przyszli dziś tłumnie, ustawiając się w długą kolejkę przy saniach mikołaja. Czuć było wielką mobilizację mieszkańców oczekujących niecierpliwie na start. Wyzwanie, przed którym stanęli, to 125 osób – przynajmniej tyle musiało wziąć udział w sztafecie, żeby rekord został pobity.
– Sztafeta musi przebiegać płynnie. Każdy musi mieć swoją bombkę i ta bombka nie może się stłuc przy wieszaniu, bo rekord nie zostanie zaliczony. Każdy ma mniej więcej 10 sekund na zawieszenie bombki i dopiero potem może podejść kolejna osoba – tłumaczyła przed startem Elżbieta Olszewska, sędzia z Biura Rekordów w Poznaniu.
Pierwsze ozdoby z werwą zawiesili Beata Tadla (która gościła w sobotę w Złotoryi na gali Złotego Dyktanda), burmistrz Paweł Kulig i prezes Prus.
– Ręce mi trochę drżały – przyznała z uśmiechem znana dziennikarka telewizyjna. – To była ogromna odpowiedzialność, bo gdyby przeze mnie trzeba było zaczynać bicie rekordu od nowa, byłabym bardzo smutna.
– Stres był spory – wtórował jej burmistrz – ale to jest sztafeta. Gdy bombka spadnie, sztafeta zostaje przerwana i zaczynamy od nowa.
I tak też się niestety stało. Po kilkudziesięciu minutach okazało się, że powieszenie bombki na choince wcale nie musi być taką prostą sprawą, zwłaszcza gdy trzeba to zrobić pod presją czasu, a choinka jest żywa, kłuje i ugina się pod ciężarem kolejnych ozdób. Pani sędzia przerywała sztafetę trzykrotnie, bo albo podczas wieszania stłukła się bombka, albo w ogóle nie została powieszona w wymaganym czasie. Po jednej z nieudanych prób trzeba było anulować bombki powieszone aż przez 62 osoby.
Napięcie sięgało zenitu, więc organizatorzy przed czwartym podejściem zrobili chwilę przerwy, na ochłonięcie. – Nie spieszmy się tak, nie róbmy tego tak nerwowo, więcej dokładności – instruował Zbigniew Gruszczyński, dyrektor ZOK-u. – Do obiadu jeszcze sporo czasu, zdążymy – żartował.
Podziałało, bo do kolejnej próby złotoryjanie podeszli z większym spokojem, nabierając respektu do dekorowania choinki. Uczestnikom sztafety nastrojowo, w klimatach Bożego Narodzenia, zaczął przygrywać zespół Leszczyna, za asystę przy wieszaniu bombek wziął się burmistrz i… poszło! Przy 125. osobie wszyscy odetchnęli z ulgą, unosząc w geście tryumfu ręce.
Ostatecznie zabawa została przerwana po zawieszeniu bombki przez 143. uczestnika sztafety. To nowy rekord Polski.
Sztafeta w ozdabianiu choinki była jedną z atrakcji Jarmarku Franciszkańskiego, który potrwa w sercu miasta do jutra. Świąteczny kiermasz cieszy się dużą popularnością i zbiera pochwały wśród złotoryjan.
– To jest po prostu rewelacyjna inicjatywa, godna naśladowania. Bardzo miła atmosfera, oby tak co roku było. Śniegu wprawdzie troszkę brakuje, ale humory dopisują, i to chyba jest najważniejsze – usłyszeliśmy od pani Marii ze Złotoryi, którą spotkaliśmy przy warsztatach dekorowania pierników. Przyszła do Rynku z wnukami, którzy przyjechali z Wrocławia. – Chciałam, żeby też się pobawili. Jest świetnie, bardzo nam się podoba.
Więcej informacji o jarmarku można znaleźć TUTAJ.
Filtry