Pół tysiąca mikołajkowych paczek dla dzieci, dwa razy tyle szklanych bombek do zawieszenia na miejskiej choince przygotowanej na bicie rekordu Polski, ponad 40 kramów i stoisk z bożonarodzeniowym rękodziełem i jadłem, a do tego niezliczona ilość przedświątecznych wrażeń – to liczby Jarmarku Franciszkańskiego, który w blasku iluminacji rusza dziś po południu w najstarszym mieście w Polsce.
To ma być jarmark, jakiego Złotoryja jeszcze nie widziała – pełen świątecznych zapachów, dźwięków i świateł. Złotoryjski ratusz zapowiada nową jakość, w którą przyodziana zostanie franciszkańska tradycja i entuzjazm złotoryjskich wolontariuszy. Niosący się po uliczkach starówki aromat gorących pierników wypiekanych wprost na Rynku, posmak grzańca z goździkami, mikołaj „prosto z nieba” z workiem pełnym prezentów, polskie kolędy i bożonarodzeniowe szlagiery muzyczne płynące z głośników, gwar dzieci zajadających się watą cukrową i bawiących się na karuzeli – tak ma wyglądać najbliższy weekend w Złotoryi.
Jarmark pomyślany jest jako czas radości przede wszystkim dla dzieci. Przygotowano dla nich mnóstwo atrakcji. Najmłodsi złotoryjanie czekają zapewne najbardziej na wizytę mikołaja, który ma się ponoć pojawić dziś po południu, zaraz po zapaleniu iluminacji świątecznych. Wpadnie nie przez komin, ale ma mieć równie widowiskowe wejście. Organizatorzy mówią, że to trzeba koniecznie zobaczyć na własne oczy – już dziś ok. godz. 17. Tym bardziej, że mikołaj będzie miał ze sobą 500 paczek do rozdania.
Ale to nie koniec uciech dla najmłodszych. Wata cukrowa, popcorn, malowanie buziek, plecenie warkoczyków – to również jest w programie tegorocznego Jarmarku Franciszkańskiego, i to zupełnie bezpłatnie. Jeśli dodamy do tego czekoladową fontannę, karuzelę, warsztaty pieczenia i zdobienia pierników oraz robienia stroików świątecznych, to jedno jest pewne – nudy nie będzie. W zasadzie co godzinę mają być prowadzone jakieś animacje dla dzieciaków. Niepogoda? To też nie problem – w Rynku stoją już dwa duże namioty, w których będzie można się schować z warsztatami i zabawami w razie opadów.
W pasażu handlowym ustawi się ok. 40 wystawców z rękodziełem, rzemiosłem i gastronomią. To rekord w historii Jarmarku Franciszkańskiego. Będzie można nie tylko zaopatrzyć się w produkty na święta, ale też zjeść coś dobrego i rozgrzać się tradycyjnym jarmarcznym winem, także w wersji bezalkoholowej. W niedzielę handlowcy będą obchodzili swoje święto – Dzień Kupca Polskiego, który w Złotoryi ma być celebrowany po raz pierwszy (pisaliśmy o tym TUTAJ).
Na jarmarku nie zabraknie oczywiście… franciszkanów. W Rynku stanie osobny domek, w którym chętni będą mogli przymierzyć mnisi habit, porozmawiać z zakonnikami i dowiedzieć się czegoś więcej o ich życiu i pracy w Złotoryi.
Cały teren jarmarku będzie odświętnie ustrojony, z wejściem prowadzącym przez specjalną bramę. Już dziś od rana uczniowie obu złotoryjskich szkół podstawowych, mimo pluchy, ubierali choinki, które miastu podarowało złotoryjskie nadleśnictwo. Ta największa, 7-metrowa, stojąca w centrum placu, jest już też przystrojona, ale tylko w połowie – tej górnej. Dolną mają udekorować sami złotoryjanie – w sobotę o godz. 13, podczas sztafety ozdabiania choinki, w której Złotoryja chce pobić rekord Polski (pisaliśmy o tym TUTAJ).
To będzie szósty Jarmark Franciszkański w Złotoryi i pierwszy miejski, z lokalizacją w Rynku. Wcześniej impreza odbywała się w klasztorze franciszkanów i cieszyła się ogromną popularnością, nie tylko wśród wiernych parafii św. Jadwigi.
– Jarmark zrodził się jako oddolna inicjatywa parafialna i został pomyślany jako wspólne przygotowanie do świąt integrujące parafian. Chcieliśmy pobyć ze sobą tak po prostu razem, podtrzymać tradycje bożonarodzeniowe, pokazać je dzieciom. To istota Jarmarku Franciszkańskiego – podkreśla Beata Majewska, szefowa Stowarzyszenia Hortus, jedna z osób, które stworzyły imprezę w klasztorze.
Teraz duch jarmarku, pielęgnującego tradycje bożonarodzeniowe i poczucie wspólnoty, dzięki przeniesieniu na Rynek, ma dobrze nastroić przed świętami mieszkańców całego miasta.
Filtry