Z nietęgimi minami wrócili z kontroli pojemników na odpady zmieszane pracownicy Urzędu Miejskiego w Złotoryi. Sprawdzali, czy mieszkańcy kilku ulic w naszym mieście prawidłowo segregują śmieci. Nie wygląda to niestety najlepiej.
W czarnych i popielatych pojemnikach powinny się znajdować tylko te odpady, które nie nadają się do ponownego przerobienia. Czyli mniejsza część śmieci produkowanych przez gospodarstwo domowe. Zdecydowaną większość można przekazać do recyklingu.
W prawie każdym pojemniku pracownicy magistratu znaleźli odpady, które nie powinny się tam znaleźć. Jakie? Na przykład butelki plastikowe i szklane, pojemniki tetrapakowe po mleku i po jogurtach, opakowania kartonowe, a nawet gruz i płyty regipsowe. – Duża część z nich powinna trafić do żółtego pojemnika, na plastik i metal – mówi Grzegorz Nowodyła, naczelnik Wydziału Gospodarki Odpadami w UM.
Co ciekawe, właściciele kilku skontrolowanych posesji jednorodzinnych zadeklarowali prowadzenie kompostownika na bioodpady. Tymczasem w ich pojemnikach znaleziono m.in. skoszoną trawę, chwasty wyrwane z ogródka, a nawet… tuje.
Które posesje jednorodzinne kontrolowali urzędnicy? Wszystkie na ulicach Wiśniowej i Juliana Tuwima, a także niektóre na Mieszka I i Henryka Brodatego oraz Wilczej (w pobliżu szkoły).
– Razem sprawdziliśmy ok. 60 pojemników. Na palcach jednej ręki można policzyć te, do których nie mieliśmy żadnych uwag – dodaje naczelnik.
Przypomnijmy, że od 1 maja tego roku wszyscy złotoryjanie mają obowiązek segregacji odpadów. – W przypadku ponownego stwierdzenia nieprawidłowości na skontrolowanych nieruchomościach Urząd Miejski wyda decyzję administracyjną, naliczając czterokrotność stawki podstawowej za odbiór odpadów. To oznacza, że jeśli ktoś płaci w tej chwili np. 101 zł miesięcznie, będzie musiał w ramach kary zapłacić 404 zł – podsumowuje Grzegorz Nowodyła.
Filtry