W razie śnieżycy na podjazdach pod ulice Zagrodzieńską, Legnicką czy Staszica nie zabraknie pługów i piaskarek – zapewnia złotoryjskie starostwo. Tej zimy będzie je jeszcze odśnieżać dotychczasowy zarządca, czyli Dolnośląska Służba Dróg i Kolei we Wrocławiu. Sprawa przekazania powiatowi dróg wojewódzkich na terenie Złotoryi wzbudza jednak nadal duże kontrowersje. Radni są wściekli na starostę, że nie skorzystał z pomocy rady powiatu i głośno się nie sprzeciwił decyzjom sejmiku.
Kilka dni temu pisaliśmy, że w razie nagłego ataku zimy grozi nam paraliż na głównej drodze przez Złotoryję. Władze powiatu, który od 1 stycznia będzie jej właścicielem, zapewniają jednak, że problem został już rozwiązany. – Jesteśmy po rozmowach z Leszkiem Lochem, dyrektorem DSDiK. Zawarliśmy porozumienie, że to DSDiK będzie w tym sezonie zimowym utrzymywać przekazane nam na terenie Złotoryi odcinki dróg wojewódzkich. Na chwilę obecną to uzgodnienie słowne, ale w najbliższych dniach wystąpimy o przygotowanie porozumienia w formie pisemnej – uspokajał wicestarosta Rafał Miara podczas sesji rady powiatu, która odbyła się w przedświąteczny poniedziałek.
Przypomnijmy, że sporna kwestia dotyczy dwóch fragmentów dróg wojewódzkich 328 i 363 biegnących przez Złotoryję i liczących łącznie ok. 5 km. Jeden to cała ulica Zagrodzieńska, natomiast drugi odcinek jest dłuższy i biegnie od skrzyżowania ulic Legnickiej i Chojnowskiej przez Staszica i Wojska Polskiego do Jerzmanic-Zdroju. Pod koniec listopada sejmik dolnośląski pozbawił je kategorii dróg wojewódzkich i przekazał powiatowi złotoryjskiemu. Powiat jest jednak niechętny ich przejęciu. W połowie grudnia w rozmowie z naszym portalem starosta Wiesław Świerczyński tłumaczył, że nie znajdzie w ostatniej chwili pieniędzy w budżecie na zimowe utrzymanie dodatkowych dróg, a poza tym nie ma środków na remonty, które są natychmiast potrzebne na ul. Zagrodzieńskiej (pisaliśmy o tym TUTAJ).
Dodajmy, że wcześniej dróg wojewódzkich „po dobroci” nie zdecydowało się przejąć miasto Złotoryja. DSDiK wykorzystała jednak możliwości prawne, jakie daje ustawa o drogach publicznych i przekazała je powiatowi. Ten może teraz przekazać niechciane odcinki niżej: miastu i gminie. To tzw. kaskadowe przekazanie dróg – mechanizm, który został mocno skrytykowany na ostatniej sesji jako mało demokratyczny, zwłaszcza przez byłego starostę.
– Skoro miasto nie zgodziło się przejąć tych dróg, to my pokornie jako powiat przejmujemy. To nie tak powinno być! Układając się z samorządem wojewódzkim na zimowe utrzymanie, de facto zgadzamy się na to, żeby te drogi zostały nam przekazane. A my ich nie chcemy, nie stać nas na to, jesteśmy biednym powiatem. Jeśli chcą nam przekazać majątek, to razem z posagiem, a nie na zasadzie pozbycia się problemu – podkreślał Ryszard Raszkiewicz, który nie omieszkał też zaznaczyć, że w 2017 r. kierowany przez niego zarząd powiatu nie wyraził zgody na przejęcie dróg. – Zawsze się broniliśmy, jak województwo chciało je nam przekazać. Wiemy, w jakim są stanie i że powiat będzie musiał do nich dokładać.
Starosta Świerczyński uważa jednak, że władze powiatu mają związane ręce. – Takie jest prawo. Województwo może nam przekazać swoje drogi, a my, kaskadowo, możemy przekazać odcinki naszych dróg do gmin. Wniesiemy skargę na uchwałę sejmiku do służb wojewody, ale konsultowaliśmy się z radcą prawnym i w zasadzie nie mamy oręża, żeby tę sprawę wygrać – tłumaczył.
Radni mają jednak pretensje do zarządu, że nie dał im szansy na zajęcie negatywnego stanowiska przed decyzją samorządu województwa. A był na to czas, bo pismo informujące o zamiarze przekazania dróg przyszło z Wrocławia 30 dni przed uchwałą sejmiku... Przyznał to na sesji sam starosta Świerczyński.
– Rada powiatu nic nie wiedziała o przekazaniu, więc to wszystko wygląda jakby pod stołem te drogi przekazywano, nieoficjalnie – irytował się Władysław Grocki. Z kolei Raszkiewicz zarzucił staroście Świerczyńskiemu, że nie korzysta z oręża, jakim jest rada powiatu. – Gdybym był na pana miejscu, nie wyobrażam sobie, żeby nie było stanowiska rady przed podjęciem przez sejmik uchwał, zwłaszcza że pismo było skierowane odpowiednio wcześniej i wiadomo było, że urząd marszałkowski szykuje taki pasztet dla powiatu złotoryjskiego. Nasze negatywne stanowisko powinno być wyrażone, a jego nie ma! – grzmiał były starosta.
Starostwo czeka teraz, co z uchwałami drogowymi sejmiku zrobi nadzór prawny wojewody dolnośląskiego. Do 10 stycznia powinno się rozstrzygnąć, czy są ważne. Jak twierdzi mecenas Marian Tarnowski, w przeszłości podobne czynności sejmiku były kwestionowane przez wojewodę. – Właściwym jest sporządzenie skargi do sądu administracyjnego na taką uchwałę, by zakwestionować jej poprawność. Bo przekazywanie drogi w takim stanie, bez zabezpieczenia środków, nie jest do końca prawidłowe – podkreślał na sesji radca prawny starostwa.
Czy zarząd powiatu zdecyduje się powtórzyć manewr DSDiK i zwróci się do rady, by przekazała niechciane drogi miastu? Na sesji wspomniał o tym starosta Świerczyński. Zapędy zarządu studzi jednak radca prawny. – Nawet jeśli powiat zdecyduje się przekazać drogi kaskadowo, to w 90 proc. przypadków takie uchwały rad powiatu są uchylane przez orzeczenia sądów – tłumaczył Tarnowski.
Filtry